Gdyby sowieci wygrali Bitwę Warszawską…

Jak zawsze po przełomowych kartach historii, tak i po Bitwie Warszawskiej stawiane są pytania: jaka byłaby rzeczywistość po zwycięstwie sowietów? W tym pytaniu chodzi zarówno o perspektywę polską jak i europejską. Wiadomo, że Polska miała być zmieciona przez Armię Czerwoną. Świeżo utworzone państwo polskie nie miało prawa istnieć. Prof. Andrzej Nowak kreśli taki scenariusz: "gdyby w 1920 roku Armia Czerwona zdobyła Warszawę, zniewolona Polska nie odrodziłaby się po 1945r., bo też nie byłoby ani 1939r., ani 1945r. Nie byłoby dwudziestolecia międzywojennego w czasie którego młode państwo polskie ugruntowało swoje poczucie tożsamości, podmiotowości, nie byłoby nowoczesnej kultury polskiej, która mogła się ukształtować jedynie w warunkach niepodległości".
Biorąc pod uwagę wymiar europejski, jedno jest pewne: po trupie Polski sowieci przeszliby do Niemiec i tam wznieciliby kolejną rewolucję, wspierając niemieckie ruchy komunistyczne, a dalej droga na Zachód byłaby już prosta. Istnieją różne ideologie budowane na zwycięstwie sowietów. Książę Eugeniusz Trubieckoj cieszył się z polskiego zwycięstwa. Uważał on, że przejście Armii Czerwonej na tereny Niemiec skończyłoby się źle dla bolszewizmu. Sam Lenin był germanofilem i ubolewał, że do rewolucji doszło w zacofanej Rosji a nie na uprzemysłowionym Zachodzie, tak jak tego pragnął Marks i Engels. Bolszewicy bratając się z niemieckimi komunistami rychło musieliby uznać ich wyższość i ulec ich dominacji. Państwo bolszewickie uległoby germanizacji.
Kanadyjski historyk Richard Debo uważa, że zwycięstwo sowietów nie byłoby trwałe, bo bolszewicy nie byli wówczas tak potężni, by terrorem zdławić bunt, do którego by niechybnie doszło na ziemiach polskich.
Historycy zastanawiają się nad różnymi rozwiązaniami ówczesnej Polski. Polacy mieli pełną świadomość tego, co by się stało, gdyby nawała bolszewicka wdarła się do Warszawy. Byli doskonale zorientowani w grabieżach, mordach, podpaleniach, których dopuszczała się Armia Czerwona na terenach zajmowanych. Dlatego tak gremialnie jako naród cały stawili się do obrony. W Polsce sprzed lat większość społeczeństwa stanowili chłopi, którzy jeszcze w roku 1860 nie czuli się Polakami. W 1848r. zniesiono pańszczyznę w zaborze austriackim, w 1864r. w zaborze rosyjskim. Przyszła wolność, ale oni nie pokochali swoich dobroczyńców. Dlaczego? Tak stało się dzięki długoletniej i ofiarnej pracy pozytywistów, którzy wdrażali w życie pracę u podstaw i pracę organiczną. Poprzez rozmaite towarzystwa oświaty ludowej, biblioteki, literaturę patriotyczną w przystępny i skuteczny sposób wychowywali chłopów w duchu świadomości narodowej. Był to bardzo trudny proces, który zdał egzamin podczas zagrożenia bolszewickiego w 1920 r. Sowieci byli przyzwyczajeni, że zajmowali kolejne tereny bez sprzeciwu chłopów, którzy mieli jedynie świadomość klasową a nie narodową. W Polsce było inaczej, zamiast poprzeć wyzwolicieli klasowych, stanęli przeciwko nim w obronie narodu.
Ta niespotykana siła, determinacja, zjednoczenie i wściekłość polskiego narodu w połączeniu ze strategią wojskową przyniosło upragnione zwycięstwo.
Zarzuca się Józefowi Piłsudskiemu, że nie wykorzystał innych szans w ówczesnej polityce. Powinien poprzeć „białych” i wspólnie pokonać bolszewików. Zdusiłoby to komunizm sowiecki w zarodku. Zwolennicy takiej teorii nie biorą pod uwagę, że Armia Czerwona liczyła wtedy 4,5 mln ludzi i była dziewięciokrotnie większa niż siły „białych”. My mieliśmy półmilionową armię, która w przymierzu z „białymi” nie mogłaby pokonać „czerwonych”. Toczyły się wprawdzie rozmowy Polaków z „białymi”, ale ich przywódca gen. Denikin twardo stał na stanowisku, że granica polsko-rosyjska powinna opierać się o Bug. Rościł sobie prawa do Lwowa, który nigdy nie był rosyjski. Piłsudski twierdził, że „biali” nigdy nie zaakceptowaliby silnej, niepodległej Polski. Zgodziliby się na istnienie jakiegoś kadłubka, okrojonego z większości ziem na Wschodzie. A w tym pomogłyby im mocarstwa zachodnie, które cały czas czekały na odrodzenie się carskiej Rosji jako swojego sprzymierzeńca.
Zachód wolał bolszewicką Rosję od niepodległej Polski. Przez lata przyzwyczaił się do takiego podziału Europy, na której nie ma miejsca dla Polski. Istnieją jedynie Niemcy i Rosja i taki układ polityczny może zapewnić stabilność w regionie. Premier brytyjski Lloyd George zabiegał o to, by Niemcy stracili jak najmniej na rzecz Polski. Politycy zachodni, jak zawsze bagatelizowali rewolucję bolszewicką nazywając ją „eksperymentem społecznym”. Nie zdawali sobie sprawy z jej zagrożenia, nie wierzyli w jej barbarzyństwo.
Jedno jest pewne, że zwycięstwo nad bolszewikami w 1920 roku oddaliło na dwadzieścia lat inwazję rosyjską. Po klęsce przywódcy radzieccy zrozumieli, że ich pochód na Zachód nie jest realny. Świadczy o tym przemówienie Stalina, które wygłosił do narodu z okazji trzeciej rocznicy rewolucji. Mówił w nim o najważniejszej sile państwa, które cały czas trzeba wzmacniać. Trzeba budować potęgę gospodarczą kraju, bo to jest jedyna droga, aby utrzymać zdobycze rewolucji. Natomiast za granice powinna przenikać dywersja ideologiczna, która po latach wyda owoce komunizmu.
Na czym opierała się ówczesna wojna światów? Z jednej strony nasza cywilizacja oparta na tradycji chrześcijańskiej, śródziemnomorskim antyku, kultury europejskiej, z drugiej strony cywilizacja oparta na buncie, który nie ma swoich korzeni na Wschodzie, ale na Zachodzie i sięga czasów rewolucji francuskiej. Prof. Nowak tak o tym mówi: „Bolszewicy byli kontynuatorami tej części europejskiej tradycji, którą można zdefiniować jako zjawisko buntu przeciwko naturze ludzkiej, przeciwko naturze w ogóle. Ma on wymiar metafizyczny, jest to bowiem w rzeczywistości bunt przeciwko Bogu.(…) Po drugiej stronie mieliśmy do czynienia z cywilizacją buntu. Buntu nie tylko przeciwko wypisanej na sztandarach niesprawiedliwości społecznej, lecz także przeciwko zastanej naturze ludzkiej. Prowadzić miał on do stworzenia nowego człowieka”.
Czyż teraz ponownie w XXI wieku mamy do czynienia z cywilizacją buntu, który ma wykreować nowego człowieka? I w tym kontekście powinniśmy patrzeć na ideologię LGBT.
Iwona Galińska
Źródło: prawy.pl