GIGASKANDAL! Sąd w Polsce przekazuje 4-letnią Ines Belgowi, choć ten nie umie się z nią porozumieć! "Robią, co mogą, by ją odebrać"

- Nie można przyjmować, że czymś normalnym jest to, że ojciec dziecka nie zna języka polskiego, a dziewczynka posługuje się tylko tym językiem i nie ma możliwości porozumienia między nimi. Wyobraźmy sobie, że dziecko ma jakieś potrzeby. [...] Gdyby przebywała tylko z ojcem, którego nawet nie pamięta, poza granicami kraju, a będzie ją np. coś bolało, to ona nawet nie będzie mogła o tym powiedzieć. Nie zostanie zrozumiana - mówi wiceminister sprawiedliwości dr Michał Wójcik "Naszemu Dziennikowi".
Przypominamy, że Belgowie żądają wydania 4-letniej Ines ojcu-Belgowi. Mała dziewczynka zaś umie mówić jedynie po polsku, czego ojciec Ines nie potrafi.
Również sąd w Polsce "z zaangażowaniem" wpisuje się swoimi decyzjami w żądania Belgów.
- Od początku tej sprawy proponowałem mediacje, ale Belgowie nie byli co do tego rozwiązania przekonani - mówi "Naszemu Dziennikowi" wiceminister sprawiedliwości dr Michał Wójcik.
- Sąd Rejonowy w Katowicach wydał postanowienie o przymusowym odbiorze dziewczynki. Po raz trzeci doszło do próby jego realizacji. Kurator odstąpił od wykonywania po- stanowienia, bo zauważył, jaka była reakcja dziewczynki, gdy ylko pojawił się jej ojciec. Dziecko bardzo się zdenerwowało, wtuliło w babcię i nie chciało od niej odejść. To, co się działo, obserwowało trzech psychologów. Obecny był też prokurator i on również opowiedział się za odstąpieniem od wykonania postanowienia sądu. Według przedstawionej oceny rozstanie dziewczynki z babcią wywołałoby ogromne szkody w psychice dziecka - mówi Wójcik.
- Dlaczego z takim zaangażowaniem te orzeczenia wykonuje katowicki sąd, to pytanie do tego ostatniego. Nie jestem w stanie znaleźć jakiegokolwiek argumentu, który przemawiałby za tym rozwiązaniem. Dla nas wszystkich jest to sytuacja wstrząsająca - dodaje.
Podkreśla również, że "Belgowie robią, co mogą, aby dziewczynka wróciła do ojca i opuściła Polskę". Na uwagę, że przy ostatniej próbie odebrania małej Polki obecna była konsul Belgii, powiedział, że "pani konsul przekroczyła swoje uprawnienia".
- W myśl polskiego prawa nie mogła uczestniczyć w całym zajściu. Doprowadziło to do tego, że została wyproszona i musiała opuścić pomieszczenie, w którym całe zdarzenie się odbywało - wyjaśnił.
Na pytanie o to, czy jego zdaniem dla 4-letniej Ines jest jeszcze nadzieja, odpowiedział, że "wszystko zależy od sędziów".
- Dziewczynka jest Polką i urodziła się w Polsce. Jak każde dziecko chroni ją konwencja haska. Jeden z jej artykułów – 13b – mówi, że sąd lub organy administracyjne państwa mogą odstąpić od wydania dziecka
pomimo ważnego orzeczenia sądu innego kraju, gdyby taki ruch spowodował, że dziecko narażone jest na szkodę psychiczną, albo też w jakikolwiek inny sposób byłoby to dla niego niekorzystne. Każdy się z tym
zgodzi, że wyjazd do obcego kraju, bez znajomości języka, gdzie dziewczynka przebywałaby bez osób, z którymi się już zżyła, byłby dla niej niewyobrażalnie trudny. Na razie zgadzają się z tym stwierdzeniem wszyscy oprócz Belgów i sędziów w Katowicach - podsumowuje wiceminister Wójcik.
Źródło: "Nasz Dziennik" / prawy.pl