CPK - stymulator gospodarki, przejaw mocarstwowości czy powrót do socjalizmu?

Prezydent Andrzej Duda powiedział podczas konferencji „CPK. Od słów do czynów”: "Centralny Port Komunikacyjny będzie nie tylko hubem przesiadkowym w skali Europy, ale też ogromnym impulsem rozwojowym dla polskiej gospodarki".

Dodał też: "Szacuje się, że realizacja CPK w Polsce stworzy 150 tys. miejsc pracy, bezpośrednio przy samym porcie ok. 40 tys. i 110 tys. we wszystkich przedsięwzięciach gospodarczych, jakie będą wokół niego. To 1800 km nowych linii kolejowych, 400 km nowych dróg, ok. 45 milionów pasażerów rocznie, którzy będą przybywali do Polski w związku z funkcjonowaniem tego portu komunikacyjnego w wersji podstawowej, a w wersji dalekosiężnej - może nawet 70 mln ludzi rocznie".

Brzmi to dumnie i na miarę wielkich projektów II RP, ale na razie w rzeczywistości nic nie ma. Polska ma duże opóźnienia w budowie autostrad, modernizacja kolei wiąże się z gigantycznymi problemami dla podróżnych i też się przedłuża, niedawno powstało wiele lokalnych lotnisk.

W tej sytuacji sam pojekt CPK wydaje się utopią - bardzo łatwo może skończyć się to tym, że rozkopiemy cały kraj, włożymy w to miliardy złotych i nie zobaczymy końca. A całość jest szacowana na 100 mld złotych.

W dodatku rząd kombinuje już, żeby utworzyć państwowe spółki, które pomogą w realizacji projektu, jak np. państową spółkę zajmującą się budowa hoteli. To też przypomina socjalizm i rodzi też obawy, że jak w socjalizmie te 100 mld złotych zostanie rozkradzione, jak przy okazji wielkich inwestycji w innych krajach.

Poza tym wiara, że celem rządu jest tworzenie miejsc pracy poprzez zakładanie kolejnych spółek też jest socjalistyczna. Rząd ma ułatwiać życie przedsiębiorcom, tworzyć dobry klimat, a nie celować w bycie największym przedsiębiorcą w kraju.