Wielkie ucho Szymona, czyli o możliwości wprowadzenia stanu wyjątkowego

W minionych, oby na zawsze, czasach komuny, istniała w Polsce dziwaczna postać. Mówiliśmy o niej „Jasiu gumowe ucho.” Na ten wątpliwie zaszczytny tytuł zasługiwali ci, którzy pilnie nadstawiali ucha na wszystko co się dzieje – a sądząc po rezultatach ucho to mieli potężne - aby potem zdobytą tak wiedzę zużytkować na różne sposoby. Jednym z nich był donos do odpowiednich służb. Tak działo się przeważnie w przypadku gdy Jasiu był tajnym ich współpracownikiem lub kimś o naturze kapusia, uważającym się za porządnego obywatela, któremu leży na sercu „dobro socjalizmu”. Takiego nazywaliśmy kablem zaś jego działalność kablowaniem. Wystarczyło szepnąć: uwaga, kabel – i ludzie w jednej chwili milkli.
Nie wszystkie pozyskane wiadomości gumowe uszy nosiły do urzędów. Największa bodaj grupa używała ich do plotkowania, siania niepokojów, szokowania - byleby móc się chwalić swoją świetną orientacją. Takich plotkarzy i panikarzy było wokół nawet sporo.
W dzisiejszych czasach typ będący gumowym uchem bardzo się unowocześnił, szeroko sięgając po zdobycze techniki. Nie musi już wysilać języka, by roznosić plotki. Teraz, siedząc wygodnie przed komputerem, może zalewać świat swoimi teoryjkami i podejrzeniami. Rzucać obelgi, wylewać złość i nienawiść. A także szperać po Sieci w poszukiwaniu haków na kogo się da, by podać to dalej jako prawdy objawione. Gumowe ucho z zadowoleniem wymyśla też fakty nigdy nie mające miejsca, czyli tzw. fejki lub fejkniusy, będące jedną z najobrzydliwszych stron Internetu i Twittera.
Są tacy, którym wymyślanie faktów dla własnych określonych potrzeb weszło w krew, więc łżą jak najęci albo z lubością powtarzają zasłyszane pogłoski. Wśród zagorzałych fejkomanów nie brak – a nawet jest ich spory tłumek – polityków różnych opcji. Żeby nie być gołosłowną przytoczę tu przykład jednego z nich. To kandydat do chwalebnego urzędu prezydenta RP, Szymon Hołownia. Może i nie zwróciłabym uwagi na owego pana, bo ani mi on brat, ani swat, czyli ani mnie ziębi ani grzeje, gdyby nie jego twórczość z ostatnich tygodni. Zresztą niech mówią za siebie cytaty z jego wypowiedzi, dowód posiadania wielkiego czujnego ucha, lub formułując to dosadniej: posługiwania się w przedwyborczej walce polityczną szmirą.
„Po Warszawie chodzi plotka, że jeśli uda się zmontować porozumienie o odłożeniu wyborów, to J. Kaczyński może wprowadzić stan wyjątkowy…”
Hm, po Warszawie chodzi plotka…Którędy? Ulicami, po salonach celebrytów, w ograniczonych kolejkach do kas? Nieważne. Grunt, że chodzi i pan S. H. musiał ją ani chybi spotkać, bo jak inaczej o tym by wiedział. A że pogłoski należy staranie rozwijać i odmierzać kropla po kropli, w dalszej części wywodów, których źródłem jest owa krążąca plotka, dowiadujemy się szczegółów o posunięciach straszliwego potwora naszych czasów, J.K.
„To cenzura, możliwe internowanie przeciwników politycznych, zawieszenie partii politycznych. Oni mają do tego uzasadnienie, które w ich mniemaniu pozwala to argumentować, że robią to dla większego dobra, stabilizacji Polski. Nie może złe drzewo wydawać dobrych owoców…Ci ludzie nie cofną się przed niczym, nie mają żadnej moralności. Jeśli będą chcieli zrealizować swoją obsesję, to ją zrealizują. Będą fałszować głosy, dosypywać głosy…
I tak dalej, i tym podobne. Jest tam coś jeszcze o bezprawnej, przestępczej działalności. Wcześniej dostawało się prezydentowi Dudzie. Nudy… Ale jeśli już krążące plotki wyłapane przez ucho pana S.H. doprowadziły go do takiej desperacji, że drży ze strachu przed jutrem, spieszę pocieszyć go garścią innych złotych myśli, z których jedną, tę o złym drzewie, sam się wszak posłużył. Autorem dedykowanej S.H. myśli jest Kazimierz Chyła: „Ludzie, którzy sami nie mają honoru usiłują odebrać go innym.” I żeby było historycznie, parę spostrzeżeń naszych prapradziadów. Oto dawny aforysta Nikodem Muśnicki w dwuwierszu „Prawda i potwarz” poucza: ”Niechaj kto na potwarze jak chce utyskiwa. A ja mówię, że prawdy słuchać ciężej bywa.” Zaś aforysta Kazimierz Brodziński w utworku „Dysharmonia” pisze: „Nie dziw, że i najmilsza muzyka cię głuszy; Bo masz głowę za małą a za wielkie uszy.”
I to by było na tyle- jak kończył swe satyryczne znakomite felietony Jan Tadeusz Stanisławski (1936-2007) zwany profesorem mniemanologii stosowanej.
Zuzanna Śliwa
Źródło: Zuzanna Śliwa