212 mld złotych na tarczę antykryzysową. Skąd rząd weźmie na to pieniądze?

Na rok 2020 projekt budżetu państwa polskiego przewidywał przychody na poziomie 453 mld złotych i takie same wydatki. Miał być to pierwszy budżet zbilansowany. Teraz rząd z prezydentem zapowiada pieniądze na tarczę antykryzysową - 212 mld złotych. Skąd rząd weźmie na to pieniądze?
Kwota podana przez premiera i prezydenta robi wrażenie, bo jest to połowa rocznych przychodów państwa polskiego. Jednocześnie musi budzić jednak niepokój w odpowiedzialnych ludziach. Skąd władze ją wezmą? Biorąc pod uwagę, że nie mają własnych pieniędzy, odpowiedź jest jedna - od nas. To musi oznaczać drastyczny wzrost podatków, cięcia przewidzianych wydatków, rozmaite ograniczenia.
Program wsparcia ma składać się z pięciu filarów: wsparcie dla pracowników i ochrona miejsc pracy, wsparcie dla przedsiębiorców i pracodawców, plan dla służby zdrowia, wzmocnienie sektora finansowego i inwestycje publiczne.
Mowa jest o tym, że rząd będzie dopłacał pracodawcom do pensji. Jak mówił premier: "Zdecydowaliśmy się na dopłaty do każdego miejsca pracy w wysokości do 40 proc. W ten sposób państwo pokryje połowę wynagrodzenia pracownika. Dla umów samozatrudnionych, umów o zlecenie, czy umów o dzieło, będzie możliwość wypłaty środków do wysokości 80 proc. minimalnego wynagrodzenia".
Tak ambitny i drogi program nie wydaje się uzasadniony. Nie wszystkie sektory gospodarki dotknie koronawirus. Tymczasem koszty będzie musiał ponosić cały naród. Wygląda na to, że na ten program złożymy się wszyscy i będziemy go spłacać jeszcze wiele lat. W sytuacji społecznej paniki zostanie on jednak chętnie przyjęty, rząd otrąbi sukces, a wszyscy będą zadowoleni z pieniędzy... do czasu aż przyjdzie im je spłacać. Warto sobie uświadomić, że jest to program 10 razy droższy niż roczny koszt 500 plus.
Źródło: Michał Krajski