Nowy problem - nierówna śmierć pod kołami aut

Współczesne ideologie ocierają się miejscami o absurdy. Sprzeciw miłośników równości społecznej budzi fakt, że w niektórych miejscach ginie więcej osób w wypadkach samochodowych. Łączą to z bogactwem. Ich zdaniem bieda powoduje, że więcej osób ginie pod kołami aut.
Stwierdzenia te brzmią jak niesmaczny żart, ale są podliczane i ukazywane za przykład problemów jakie łączą się z brakiem centralnej, ogólnoświatowej gospodarki. Jednocześnie w trakcie afery z koronawirusem dają one do myślenia, bo skala o jakiej jest mowa przewyższa obecne (stan na początek marca 2020) ofiary koronawirusa. Przykładowo w Stanach Zjednoczonych rocznie ginie czterdzieści tysięcy osób w trakcie wypadków drogowych. Jest to blisko dziesięć razy więcej niż umarło chorych na Cov2019 na świecie.
W skali globu statystyki dają o wiele więcej do myślenia. Ginie bowiem rocznie milion trzysta tysięcy osób, a przy okazji pięćdziesiąt milionów kolejnych ulega obrażeniom. Pomimo jednak rzeczywistej skali zagrożenia brakuje jednak ogólnoświatowej akcji wymierzonej w transport samochody, w poszukiwanie gremium zaradczych i jednym słowem - sprowadzającym jazdę autem do jednego z kluczowych zagrożeń cywilizacyjnych. Złośliwi oraz pozbawieni empatii komentatorzy wskazują, że wina tutaj leży na podłożu ewolucyjnym. Teoria ta łączy się w tych doniesieniach ze wskazaniem na Nagrody Darwina przyznawane za największe głupstwa jakie popełnił człowiek. Zarazem budzi pewne zastanowienie wieść, że przykładowo odnotowano w Stanach Zjednoczonych kojoty jakie nauczyły się, że przechodzi się drogę tylko na zielonym świetle.
Miłośnicy równości jednak po swojemu interpretują świat. Cytują, że przykładowo w 1975 roku na terenie Oslo zginęło w ciągu jednego roku czterdzieści jeden osób. Zarazem wskazują, że liczba ofiar śmiertelnych w Stanach Zjednoczonych między 2018 a 2019 rokiem zmalała o dwadzieścia trzy procent. Żonglowanie danymi służy dla wskazania, czemu Stany Zjednoczone są winne. Nie podpisały bowiem Sztokholmskiej Deklaracji Bezpieczeństwa na Drodze Wizji Zerowej. Zakłada ona, że o pięćdziesiąt procent zmniejszy się liczba zabitych na drogach między 2020 a 2030 rokiem.
Orędownicy Postępu łączą, że śmierć na drogach wynika z istnienia nierówności. Między 19 a 20 lutym 2020 ogłosili, że świat potrzebuje solidarności i walki między innymi z drogami, aby były zadbane, podatki niskie i tym podobne. Zarazem zalecają, aby rządy na poziomie lokalnym i narodowym zajmowały się utrzymywaniem z nich autostrad. Mało tego cały problem jest, za psychologiem Paulem Piffem łączony z „wzrastającym uczuciem prawa i narcyzmu”. Brak podpisania dokumentu oznacza nic innego, jak zdaniem głosicieli Postępu zgodę na śmierć pod kołami.
Stany Zjednoczone wskazały, że jednak nie odpowiadają im wprowadzanie celów zrównoważonego rozwoju. Wskazywali, że zajmowanie się klimatem, czy gender nie ma zbyt wiele wspólnego z bezpieczeństwem na drogach. Wizja Zero jest jednak projektem z jakiego będzie rozliczana między innymi Polska, bo przyjęła ją Unia Europejska na lata 2021-2030.
Problem leży nie w kwestii ochrony życia ludzkiego, bo co do tego jest zgoda bez względu na zapatrywania, czy poglądy. Budzi jednak uzasadnione wątpliwości, co się wydarzy przy okazji. Zdaniem komisarza do spraw transportu Adiny Ioanny Valean „Europejski Ramy Zasad Bezpieczeństwa na Drogach 2021-2030 powinna być przewodnikiem i inspirować przywódców politycznych na szczebli narodowym. Jednakże powinna także być inspiracją dla przywódców w regionach i miastach, tak samo dla całej społeczności osób bezpiecznych na drodze, aby podążali za ambicjami unijnych agend”. Dokument od razu jednak wyjaśnia, co się z tym łączy - na przykład propaganda skuterów elektrycznych.
Nierówna śmierć pod kołami aut ma też wymiar praktyczny. Unia Europejska domaga się, aby testy zderzeniowe były dokonywane również na manekinach kobiet w 2022, co jest przykładem „aspektu gender w bezpieczeństwie na drogach”. Z istotnych dla nas wytycznych jest zwrócenie jeszcze większej uwagi na prędkość, co grozi ograniczeniem prędkości. Unia Europejska wylicza, że zmniejszenie prędkości o jeden kilometr oznacza ograniczenie o dwa tysiące dwieście zabitych rocznie.
Obok takich kwestii jak jazda „na gazie” w UE pojawia się nacisk na ochronę socjalistyczną ludzi. Kolejne organa, badania pojazdów, analizy i tym podobne wynalazki wedle Unii Europejskiej uczynią świat równiejszym. Bezpieczeństwo na drogach jest bowiem jednym ze sposobów umacniania w życiu zwykłych ludzi celów zrównoważonego, czyli centralnie planowanego, rozwoju.
Jacek Skrzypacz
Źródło: Jacek Skrzypacz