Stand-up dyrektorzycy słubickiego Sanepidu w obliczu koronawirusa pokazał, jak bezsensowna jest ta instytucja

Złośliwi twierdzą, że jak Pan Bóg chce kogoś ukarać to mu najpierw rozum odbiera. A co z przypadkami, gdy im tego rozumu w ogóle nie dał? Takimi jak dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Słubicach Jadwiga Caban - Korbas? Po wysłuchaniu tyrady tej pańci podczas posiedzenia sztabu kryzysowego w Starostwie Powiatowym w Słubicach można dojść do wniosku, że będą hitem internetu i znajdą się w antologii polskiego kabaretu. Ponieważ takiego steku bzdur, w tak krótkim czasie nie jest w stanie nawet Kidawa - Błońska wypowiedzieć. Kto nie wierzy niech posłucha: https://www.facebook.com/watch/?v=809337309545673
Nagranie na Facebooku zamieścił lokalny portal. I od razu stał się hitem. Nie bez powodu.
Szefowa sanepidu w Słubicach opisała najpierw sytuację ogólną:
- Sytuację mamy dobrą, mamy jeden przypadek zdiagnozowany pozytywnie. Karetka przyjechała, żeby pacjenta zabrać, ubrana w sposób właściwy - zgodnie z procedurą. Powiem państwu, że przez cały czas się martwiłam, czy ten pacjent przeżyje.
A ja się martwiłem, czy ta karetka była ubrana właściwie w stosunku do zgodności z procedurą. Mamy w Polsce tak mało karetek, że powinniśmy o nie dbać, żeby żadna nie zachorowała.
- Szczegółowe dane na temat członków rodziny i osób, które miały kontakt z chorym są potrzebne wyłącznie ze względów bezpieczeństwa. Ja nie potrzebuję od nikogo danych po to, żeby je sprzedać na targu, poopowiadać przyjaciółce czy przy budce z piwem.
- Straszne. Ludzie mają gdzieś koronawirus i Sanepid.
Wypowiedziała się też o stanie zdrowia 65-letniego pacjenta z Cybinki, u którego stwierdzono koronawirusa.
Mam informację od niego, że w Cybince nie spotykał się z nikim. Nie do końca jest jasne, bo pan twierdzi, że jak wsiadał [do autokaru - red.] to nie miał żadnego kaszlu, usiadł z tyłu, siedziała tylko jedna pani, pół autokaru kaszlało. Ja nie wiem, kto kogo poczęstował i czym. Apeluję do państwa, nic się nie dzieje. Natomiast dowala ludziom starszym i schorowanym. I żebym wszystkim opadły emocje, bo ja dzisiaj nie wiem jak się nazywam. (...) On już się na tyle dobrze poczuł, że zaczął się odgrażać.
Później opisała jego sytuację rodzinną, zgodnie z RODO:
Udzieliła też mieszkańcom wielu światłych rad:
- Nie całujcie się z nikim, kto wykazuje objawy infekcyjne i nie jest mężem. A nawet może i z mężem też nie, bo po co chłop ma się zarazić.
Zabroniła także plucia:
- Nie plujemy na ulicy. Wiecie państwo dlaczego? Wirus lubi człowieka, on wcale nie chce siedzieć na powierzchniach, które nie są ludzkie. Nie ma się tam czym paść. Ale w tej galaretowatej plwocinie może kilka godzin przetrwać, aż ona nie wyschnie.
Zaraz sobie pójdę popluć na ulicy.
Policję prosiłabym o ewentualną pomoc, jakbym miała jakichś filozofów, którzy nie są się tej kwarantannie poddać, albo zwiewają jak ten dziadek we Włoszech, 80-prawie letni. Ale proszę państwa, nie ma się co dziwić, przy niedotlenionym mózgu pacjenci zachowują się różnie.
- ciągnęła dalej wypowiedź.
- Nie ma tu żadnego leśnika? To dobrze, nie odstrzeli mnie, jestem przeciwnikiem tego co się dzieje, bo ja kocham zwierzęta. I ludzi też zresztą
- zakończyła.
A kiedy na koniec zanuciła też fragment piosenki "Jak się masz, kochanie, jak się masz" szczęka spadła mi na podłogę i roztrzaskała się w setki kawałków. Niestety nie da się tego w żaden sposób odzobaczyć.
Jak widać miliardy, które ładujemy w instytucje pokroju Sanepidu to najgorzej wydane pieniądze na świecie. Lepiej żeby zostały w kieszeni podatnika i kupił sobie za nie parę flaszek do zwalczania wszelkich infekcji. Bo na zamrożone w azocie i zakonserwowane w naftalinie instytucje o wydolności z poziomu początku lat siedemdziesiątych zeszłego stulecia to bym nie liczył. Więc idę do sklepu, żeby sobie kupić parę litrów spirytusu na trudne czasy.
Źródło: Michał Miłosz