Numeranci, czyli jak kontroluje nas państwo

0
0
/

Kiedy zastanawiałam się, jak można określić współczesnego, nowoczesnego człowieka, usłyszałam jak sąsiad w rozmowie z kolegą rzuca słowo „numeranci”. Nie odnosiło się ono wprawdzie do tego właśnie nowoczesnego człowieka, ale nasunęło mi właściwą odpowiedź. Numeranci. Pasuje idealnie. Jesteśmy wszak nosicielami mnóstwa numerków, które znakują rozmaite dziedziny naszego życia.

Zostaliśmy osaczeni numerkami, poczynając od tych najważniejszych. Każdy z nas obowiązkowo targa w portfelu lub w pamięci swój PESEL. Do tego dochodzi zestaw liter i cyfr w dowodzie osobistym, bez którego ani rusz. Nie załatwi się żadnych spraw urzędowych, nie przekroczy granicy państwa. Ba, nie będzie można wziąć nawet ślubu ani zarejestrować urodzin dziecka. Jest to dla nas oczywiste i akceptowane. Ale na tym się nie kończy. W ostatnich dziesięcioleciach weszliśmy bowiem w fazę totalnego zanumerowania.

Starsze i średnie pokolenie zapewne pamięta dawne określenie kogoś kto wybija się zachowaniem, potrafi wymyśleć lub dokonać rzeczy niejako wystającej ponad poziom. O takich mawiano: „ale z niego numer”, „niezły numer” lub po prostu „numerant”. Dziś takimi numerantami staliśmy się, chciał nie chciał, wszyscy. Najgorzej mają ci, którzy są za pan brat ze zdobyczami technologii: posiadacze komputerów, komórek a nawet telewizorów czy kont w banku.

Są numery, które musimy znać na pamięć, bo taka jest konieczność. Te główne to oczywiście własna data urodzenia, numer domu i mieszkania oraz kod pocztowy. Lecz to nie koniec listy cyferek niezbędnych. Jest na niej jeszcze numer naszego telefonu i telefonów alarmowych. Ja sama musiałam nauczyć się także numeru PIN, który każdorazowo muszę wbić w komórkę, gdy mniej więcej raz w tygodniu samoczynnie wyłącza się z sieci. Inaczej telefon jest nieaktywny. Do ważnych pamięciowo należą cyfry PIN do bankowej karty płatniczej, bez których nie pobierzemy pieniędzy gdy trzeba na coś gotówki, ani nie zapłacimy tam, gdzie używa się karty. 

Istnieją numery, które wystarczy zapisać w domowym notesie. Posiadacze kont, mogący bez konieczności wizyt w banku dokonać transakcji drogą elektroniczną muszą więc zanotować sobie numer „logina”, który otwiera do tego konta dostęp. Do otwierania, tym razem drzwi, jeśli mieszkamy w bloku, służy numer domofonu. Ten także trzeba sobie wbić w pamięć, by nie sterczeć przy wejściu, czekając aż nadejdzie ktoś kto te cyferki zna. Z rzadziej używanych, jednak w razie awarii również mających otwierać, tym razem telewizor, jest specjalny kod, który pozwala uruchomić aparat na nowo. Bez niego zostaje dzwonienie do operatora z prośbą o pomoc.

Uff, zebrała się solidna już lista. To nie koniec. Są jeszcze numerki może mniej ważne, a czasem od nas wymagane, jak np. numer karty bibliotecznej czy polisy ubezpieczeniowej. Istnieje też coś takiego jak numer konsumenta, potrzebny chociażby przy opłacaniu niektórych faktur. W wykazie „niezbędników” trzeba też zamieścić ważne rodzinnie oraz towarzysko daty imienin i urodzin matek, ojców, cioć, wujków, rodzeństwa i oczywiście bliskich przyjaciół. Z pamiętaniem tego bywają często kłopoty, jeśli profilaktycznie nie zapiszemy ich w jakimś terminarzu.

Temat numerków przyszedł mi do głowy dzisiaj, kiedy po raz pierwszy odbierałam tzw. e-receptę. Została oczywiście oznaczona specjalnym numerem. To on pozwoli na zakup leków w aptece. Muszę go więc pilnie strzec, bo nie mam ochoty po raz wtóry pełznąć do lekarza i stać w poczekalni pełnej kichających i kaszlących rozdawców wirusów.   

Jednak i tak nie mamy co narzekać. O wiele gorzej dzieje się np. w Szwecji, gdzie już zaczęto czipowanie ludzi. Takie traktowanie ludzi  czyni z nich nie istoty rozumne, dysponujące pamięcią – a po prostu wyłącznie numerki. Ciekawe do czego to znakowanie cyferkami kolejnych dziedzin życia doprowadzi nas wszystkich. Ciebie, mnie, nas oraz całą ludzkość. Czarno to widzę…

Zuzanna Śliwa

Źródło: Zuzanna Śliwa

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną