Szymowski o mandatach dla nieboszczyków

Leszek Szymowski zwrócił uwagę w mediach społecznościowych na absurdy związane z polityką dawania mandatów.
Szymowski napisał:
Ofensywa polskiej policji drogowej przeciwko "piratom" pobudziła już polską kreatywność w dziedzinie obchodzenia durnych przepisów. Niżej kilka przykładów z życia.
Mój kolega dostał zdjęcie z fotoradaru, z którego wynika, że jego samochód przekroczył prędkość o ponad 40 km/h. Do zdjęcia załączone rutynowe formularze do wypełnienia: można wziąć na siebie winę, dostać 8 punktów karnych i 400 złotych, można wskazać kto użytkował pojazd. Kolega wziął gazetę na stronie z nekrologami i wskazał osobę nieżyjącą. Tak wypełniony formularz odesłał do GITD, niepodpisany, aby ktoś go później nie ścigał za fałszywe oskarżenie. Pismo utonęło, kolega ma spokój, nie zapłacił ani grosza.
Znajomy przedsiębiorca dwa razy stracił prawo jazdy za przekroczenie liczby punktów karnych. Musiał więc dwa razy wyrabiać prawo jazdy od nowa, stracił pieniądze i o wiele cenniejszy czas. Rozgniewany, poszukał sposobu na uwolnienie się od tych dolegliwości. I znalazł sposób nietypowy. Podczas delegacji do Izraela zadeklarował, że będzie na terytorium tego państwa przebywał czas, w którym przepisy nakazują wymianę rodzimego prawa jazdy na izraelskie. Za drobną opłatą dokument mu wymieniono. Po powrocie do Polski, kolega wystąpił o wtórnik polskiego i szybko go otrzymał. Gdy w Polsce jest zatrzymywany do kontroli, pokazuje izraelski dokument. Od czasu do czasu zapłaci mandat ale punktów karnych już nie dostaje. Gdy przychodzi zdjęcie z fotoradaru, wysyła kopię izraelskiego prawa jazdy - niech sobie ITD tam właśnie szuka winowajcy.
Dodał też:
Inny znajomy "handluje" w internecie punktami karnymi. Znalazł grupę emerytów posiadających prawo jazdy ale nie korzystających z pojazdów. Gdy przychodzi mandat wraz z wezwaniem do wskazania sprawcy wykroczenia, kierowca wskazuje emeryta, który płaci mandat i punkty bierze na siebie (za co inkasuje 100 złotych od punktu plus kwotę mandatu. Trzech emerytów zrobiło sobie z tego sposób na życie. Tracą prawo jazdy, wyrabiają nowe (na koszt mojego znajomego) przez co mają zajęcie więc nie siedzą w domach i nie gnuśnieją. Tworzą bzdurne statystyki, z których wynika, że najczestszy sprawca wykroczeń to siedemdziesięciolatek nie posiadający samochodu. Jeden ze staruszków poprawił cały system. Załatwił sobie amerykańskie prawo jazdy, którego polskie władze nie mogą mu zabrać i na które nie można dostać punktów karnych. Emeryt przyznaje się do wykroczeń hurtowo, bierze po 100 złotych od punktu karnego. Miesięcznie bierze mandaty po 200-300 punktów, które w jego przypadku są martwe, bo rząd USA ich nie uznaje. ITD rozkłada ręce a dziadek siedzi i kasę liczy. Trzydzieści kawałków miesięcznie do emerytury za podpisanie bzdurnych papierów i może sobie gwizdać na obietnice emerytalne premiera.
Na końcu stwierdził:
Polska kreatywność w dziedzinie obchodzenia idiotycznych przepisów, rozwija się znakomicie. Pomyśleć jak bogatym krajem byłaby Polska gdyby pomysłowość tych ludzi wykorzystać na wymyślanie rzeczy sensownych.
Źródło: Facebook