Biznes chce "kolorowej różnorodności" a nam ta jego potrzeba powinna zwisać

Nie tyle nawet zwisać, co powinniśmy pokazać mu sławny gest Kozakiewicza. Dumna i chętnie wspierająca każdą antypolską i szkodliwą dla naszego społeczeństwa i narodu ideę „Gazeta Żydowska” – dla niepoznaki nazywana „Gazetą Wyborczą” z dumą ogłosiła, że „biznes chce różnorodności” i że rusza kolejna edycja akcji „razemwpracy”. Cóż wielki biznes może sobie chcieć „różnorodności”, ale nam powinno to zwisać. Nie sama różnorodność etniczna, religijna i kulturowa, którą nam chce wielki kapitał zafundować, ponieważ jest to zło w czystej postaci, o wiele jeszcze groźniejsze, niż ofensywa LGBT i gender. Powinny nam zwisać potrzeby wielkiego kapitału.
– W Polsce inwestuje coraz więcej globalnych instytucji. Wnoszą swój know-how i doświadczenia, wspierając rozwój wielu polskich firm. W Citi, które zatrudnia w Olsztynie i Warszawie ponad 600 obcokrajowców z 65 krajów, widzimy jak duży, pozytywny wpływ na innowacyjność, efektywność, zadowolenie z pracy, a także jej jakość, ma kultura promująca różnorodność. Dlatego cieszy nas, że rośnie liczba organizacji zainteresowanych udziałem w inicjatywach wspierających różnorodność, gdyż w efekcie zwiększy to naszą konkurencyjność – mówiła Director w Citi, Pride Network Executive Sponsor Joanna Lewinska.
„Akcja #razemwpracy jest skierowana do pracowników centrów sektora nowoczesnych usług dla biznesu. Nie bez powodu. To sektor, który zatrudnia najwięcej pracowników z całego świata. Z danych ABSL - organizacji reprezentującej nowoczesne usługi dla biznesu w Polsce - wynika, że w polskich centrach usług pracuje niemal 35 tys. obcokrajowców, co, według szacunków organizacji, stanowi 14 proc. zatrudnienia w całym sektorze. ABSL szacuje, że pracownicy zatrudnieni w centrach pochodzą z ponad 50 krajów świata. To obywatele m.in. Ukrainy, Włoch, Hiszpanii, Indii, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Białorusi, Finlandii, Czech, Brazylii, Portugalii, Holandii, Rumunii czy Turcji. Wielonarodowość można zatem określić jako jedną z najbardziej charakterystycznych cech polskiego sektora nowoczesnych usług biznesowych”. - pisze zachwycona Żydowska Gazeta dla Polaków.
Dodając, że „Różnice kulturowe wartością dla firm. (…) Aby promować różnorodność, ale też zwrócić na nią uwagę, ABSL po raz drugi organizuje akcję #razemwpracy. Pierwsza, ubiegłoroczna edycja, objęła 70 firm. W Międzynarodowym Dniu Wartości, przypadającym w ubiegłym roku na 18 października, 20 tys. pracowników centrów usług biznesowych w 9 miastach Polski wyszło przed swoje biura, aby zamanifestować wspólne wartości. Podczas flash mob pracownicy przez 20 minut manifestowali, trzymając w rękach kolorowe balony, na których umieszczony został oficjalny hashtag akcji w języku angielskim #workingtogether”.
Jeszcze do niedawna (będzie to maksymalnie dziesięć lat wstecz) na pytanie o podwyżkę twój szef, nieważne czy w jednoosobowej firmie, czy w wielkim korpo odpowiadał niezmiennie tym samym tekstem – „na twoje miejsce jest dziesięciu”. Przez moment faktycznie mieliśmy rynek pracownika, jednak dzisiaj po ściągnięciu jakichś trzech milionów przybyszów ze Wschodu (w większości z przyjaznej nam inaczej Ukrainy) i jakieś pół miliona z krajów arabskich, muzułmańskich państw Azji Środkowej, Bangladeszu, Filipin, Indii i Nepalu znów rynek pracownika przysłowiowy szlag trafił. Za moment będzie można usłyszeć, zamiast „na twoje miejsce jest dziesięciu” (w domyśle Polaków) to będzie „Pogódź się z tym, że na twoje miejsce jest 10 Ukraińców” (albo 100 Hindusów). Cóż niektórzy twierdzą, że nie mają nic przeciw Hindusom, bo przecież nie są rasistami. Inni, co odrobinę mądrzejsi dodają, że są przeciw wykorzystywaniu biednych Hindusów do trzymania w biedzie i ekonomicznej podległości biednych Polaków. I mają niestety, jak najbardziej rację.
Już dzisiaj są w naszym kraju firmy, które dyskryminują Polaków, zatrudniając tylko i wyłącznie Ukraińców, Hindusów, Arabów i cholera wie kogo jeszcze (to w ogóle materiał na inny felieton). Co jest jawnym złamaniem polskiego prawa. I dziadostwem, na które poważne państwo nie mogłoby sobie pozwolić. Jednak Polska poważnym państwem nie jest od ponad 300 lat, więc o czym my mówimy. Ściąga się setki tysięcy ludzi z tak odległych i egzotycznych krajów jak: Indie, Pakistan, Filipiny, Bangladesz, wszystkie dziwne środkowoazjatyckie republiki powstałe po ZSRR, a nawet Somalia i Demokratyczna Republika Kongo. To pozwala dalej doić Polaków, zaniżać pensję i robić nam kolorowy,niebezpieczny busz. Dlatego lepiej, żeby część tych firm się wyniosła z Polski, niż ściągała kolory Benettona z całego świata.
Źródło: Piotr Stępień