Zapewne wielu Irańczyków, choć nienawidzi USA, to jest zadowolonych z likwidacji Kasima Sulejmaniego

0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / pixabay.com

Zamordowanie przez USA Kasima Sulejmaniego dowódcy brygady Al-Kuds, czyli irańskich sił specjalnych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej jest w myśl prawa międzynarodowego zbrodnią. USA są jednak globalnym imperium, z największą na świecie armią, więc dzięki swojej sile realnie stoją ponad prawem międzynarodowym, i swoimi działaniami wyznaczają, co jest prawem międzynarodowym, a co nie jest (tak to niestety jest, że w polityce międzynarodowej racje ma ten, kto ma siłę, a nie kto ma moralną rację). Powinni pamiętać wszyscy ci, którzy twierdzą, że 447 to tylko akt prawa USA i nie ma znaczenia dla Polski.

Czy my Polacy powinniśmy jakoś emocjonalnie reagować na agresywne działania Amerykanów wobec Iranu (w interesie szowinizmu żydowskiego)? Realiści powiedzą, że nie, bo tradycja insurekcyjna, bezsensowne wikłanie Polaków w cudze wojny, i Polacy wcale nie muszą walczyć w interesie Iraku, który jest wrogiem dla 80% muzułmanów na całym świecie.


Zapewne z likwidacji Kasima Sulejmaniego ucieszyło się w duchu wielu Irańczyków. Rewolucja islamska miała przynieść Irańczykom suwerenność (reżim szacha chodził na pasku Amerykanów). Niestety skończyło się na tym, że mający dyktatorką władze Korpus Strażników Rewolucji stał się kliką monopolizującą dostęp do wszelkich dochodowych przedsięwzięć w kraju (w Chinach komunistycznych tylko przynależność do nielicznej partii komunistycznej daje możliwość robienia większych interesów, w PRL karierę mogli robić ludzie z PZPR i lojalne im środowiska, w III RP dzieci tych ludzi). Duża część Irańczyków, choć nienawidzi Ameryki za jej sankcje wobec Iranu, których koszty ponoszą zwykli obywatele, czuje odrazę do kliki islamistycznej monopolizującej dobrobyt i uniemożliwiającej zachodnie normalne życie Irańczykom.

 

Brak demokracji i wolnego rynku doskwiera Irańczykom i pogłębia stagnację gospodarczą w Iranie (wynikającą nie tylko z sankcji, ale z monopolizowania zasobów przez klikę Strażników Rewolucji). Skala protestów jakie miały miejsce na początku 2018 roku w kilkudziesięciu miastach w Iranie, zaskoczyła rządzących. Pomimo że władza brutalnie spacyfikowała protesty, zabijają kilkudziesięciu demonstrantów i aresztując tysiące innych, to można odnieść wrażenie, że władze irańskie nie są w stanie rozwiązać problemów będących przyczyną niezadowolenia społecznego Irańczyków.

 

Jak można było przeczytać w opublikowanym przed dwu laty na łamach czasopisma „Nowa Konfederacja" artykule Patryka Gorgola „Tykająca bomba w Iranie" „ostatnie większe protesty w Iranie miały miejsce w 2009 roku. Irańczycy protestowali przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, gdy konserwatywny przedstawiciel władzy Mahmud Ahmadineżad oficjalnie pokonał reprezentującego liberalne skrzydło władzy byłego premiera z czasów wojny iracko-irańskiej, Mir-Hosejna Musawiego (i innych kandydatów). Warto zauważyć, że w czasie protestów, co do zasady, nie negowano islamskiej republiki jako modelu państwa, a kontrkandydaci Ahmadineżada żądali unieważnienia wyborów, a nie rewolucji ustrojowej. Władze irańskie rosprawiły się z protestującymi, w tym przy użyciu ochotniczej milicji Basidż, a Mir-Hosejna Musawiego pozbawiono państwowego urzędu i osadzono w areszcie domowym".


Zdaniem eksperta protesty z początku 2018 „wywołane są przede wszystkim kwestiami ekonomicznymi, a kwestie polityczne pojawiają się przy okazji. Zasięg dzisiejszych protestów jest o wiele szerszy niż ten z 2009 roku i – co najważniejsze – na chwilę obecną nie można wskazać lidera protestujących. Protestujący skrzykują się przy pomocy mediów społecznościowych i z perspektywy Polski trudno ocenić, na ile skuteczna jest wprowadzona blokada aplikacji służących do „skrzykiwania" się przez protestujących. Przykładowo – Facebook jest w Iranie zakazany, a jednak tysiące Irańczyków omijają zabezpieczenia i używają serwisu".

 

Irańska rewolucja miała miejsce w 1979 roku. O jej sukcesie zadecydowało masowe poparcie dla rewolucji. Jednak potencjał rewolucyjny w Iranie nie wygasł, jak informuje publicysta Nowej Konfederacji „ok. 60% populacji Iranu jest poniżej 30 roku życia, a podstawowymi problemami są wysokie bezrobocie wśród młodych ludzi oraz niskie zarobki. Irańska młodzież, co do zasady, jest także bardziej liberalna niż rządzący".


Młodzi Irańczycy, stanowiący większość mieszkańców kraju, są rozczarowani rzeczywistością „pomimo [...] pewnych sukcesów gospodarczych (zmniejszenie inflacji, wysoki wzrost PKB), ludzie nie odczuli poprawy, a ostatnie podwyżki cen prawdopodobnie były bezpośrednimi przyczynami protestów. Protestujący połączyli ten problem z bezrobociem, niskimi zarobkami, korupcją, kumoterstwem, hipokryzją rządzących, a nawet z aktywnością międzynarodową Islamskiej Republiki Iranu — zarzucają władzom, że zamiast inwestować pieniądze w Iranie, przeznaczają je na wsparcie Hezbollahu, Bashara al-Assada, opozycji w Jemenie oraz Hamasu w Strefie Gazy".

 

Zdaniem publicysty Nowej Konfederacji młodzi Irańczycy „pełni są energii, która jest ograniczana przez system. Kwestią czasu był wybuch niezadowolenia".

 

Największym problemem irańskich władz jest to, że „tym razem protestujący, a przynajmniej ich znaczna część, za wroga uznali nie przedstawiciela konserwatywnego skrzydła władzy, a samą Rewolucję Islamską i rahbara (najwyższego przywódcę) Alego Chameneiego. [...] niweluje to pole do kompromisu i w krótkiej perspektywie oznacza brutalną pacyfikację, ale także dlatego, że tym razem to nie jest protest liberalnych elit z północnego Teheranu, a bunt irańskiej ulicy z kilkudziesięciu miast. To irańska ulica zadecydowała o sukcesie rewolucji z 1979 roku, a teraz daje znać o swoim niezadowoleniu z jej wyników. Skandowanie ''śmierć Alemu Chamaneiemu'' i niszczenie jego plakatów to przekroczenie bariery psychologicznej w postaci strachu. Z tego powodu protesty są przedmiotem krytyki nawet ze strony obozu liberalnego skrzydła władz".

 

Zapewne irańskie władze nie zdecydują się na „poważne reformy, uwolnienie gospodarki oraz" zmianę „sposobu redystrybucji dóbr", bo takie reformy uderzałyby „w uprzywilejowanych".

 

Warto też zastanowić się, czy władze Iranu mogą liczyć na wsparcie władz Rosji i Turcji. Na początku 2019 roku pisał o tym na łamach „Nowej Konfederacji" w artykule „Rosja, Turcja i Iran: rozmowy są, o sojusz trudno" Witol Repetowicz.

 

Rosja, Turcja i Iran są zainteresowane pozbyciem się Amerykanów z Bliskiego Wschodu. Jednak pomimo wspólnej niechęci do USA, kraje te mają też sprzeczne ze sobą interesy. Według publicysty Iran z Turcją dzieli stosunek do przyszłości Syrii. Zdaniem publicysty „Iran ma jednak zupełnie inną wizję rozwoju sytuacji w Syrii. Chce unifikacji całego kraju pod rządami al-Asada, przy doprowadzeniu do politycznego porozumienia między Damaszkiem a Kurdami. Teoretycznie sprawa kurdyjska powinna łączyć Iran i Turcję, gdyż również w Iranie działa kurdyjska partyzantka. Jednak Iran jest znacznie bardziej pragmatyczny w tej kwestii i wielokrotnie odrzucał tureckie propozycje przeprowadzania wspólnych operacji militarnych przeciwko Kurdom w Iraku".

 

Zdaniem publicysty „irańskie interesy różnią się jednak diametralnie od interesów turecko-rosyjskich. Kluczowy projekt Iranu – stworzenie połączenia tranzytowego Iran-Irak-Syria-Liban-Morze Śródziemne-Europa – stanowi zagrożenie dla tranzytowej pozycji Turcji i interesów eksportowych Rosji. Co więcej, Iran chciałby otworzyć również drugi korytarz prowadzący do Europy z pominięciem Rosji i Turcji tj. przez Armenię (z którą Iran ma tradycyjnie dobre relacje) i Gruzję".

 

Jan Bodakowski

Źródło: JB

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną