Zdaniem Grzegorza Brauna idee Dmowskiego są szkodliwe

0
0
System od Lenina do Putina, Grzegorz Braun, Rafał Otoka-Frąckiewicz
System od Lenina do Putina, Grzegorz Braun, Rafał Otoka-Frąckiewicz / wydawnictwofronda.pl

Pomimo że wezwania do jedności są słuszne, to polską prawicę czeka wewnętrzna dyskusja ideowa i programowa, która pozwoli wypracować protokół rozbieżności. Jest ona potrzebna, bo życie złudzeniami, że nic nas nie dzieli, jest szkodliwe, tym bardziej że dzielą nad kwestie fundamentalne – np. stosunek do dziedzictwa ideowego, jakim jest idea narodowo demokratyczna.

Przykładem tego, że na prawicy są środowiska uznające Romana Dmowskiego i jego intelektualne dziedzictwo za szkodliwe jest opublikowana nakładem wydawnictwa Fronda, 524 stronicowa, rozmowa z posłem Konfederacji Grzegorzem Braunem „System. Od Lenina do Putina", którą przeprowadził Rafał Otoka-Frąckiewicz.

 

Wywiad z Grzegorzem Braunem opublikowany przez Frondę, z punktu widzenia polskiego narodowca, to beczka miodu z łyżką dziegciu. Grzegorz Braun przedstawia w wywiadzie wiele cennych informacji, z którymi trudno się nie zgodzić i niestety trochę szkodliwych z narodowego punktu widzenia opinii.


Zdaniem reżysera Roman Dmowski nie jest alternatywą dla Piłsudskiego. Według Grzegorza Brauna „ich wizje mają przecież wspólny mianownik kolektywizm. Narodowy lub klasowy, ale zawsze demokratyzm, a więc kolektywizm".


Nie mogę się zgodzić z reżyserem, że Józef Piłsudski był demokratą. Fakty temu przeczą. Piłsudski był jak monarchiści przeciwnikiem demokracji i parlamentaryzmu, zwolennikiem jedynowładztwa. Sanacja Piłsudskiego zlikwidowała w Polsce demokracje i parlamentaryzm, znacznie ograniczyła prawa człowieka w II RP, była więc z ducha elitarystyczna i antyegalitarna.

 

Niechęć Grzegorza Brauna do Romana Dmowskiego jest zrozumiała. Reżyser wyznaje utopijną ideologię monarchizmu, która wbrew faktom zakłada, że jednowładca podejmuje lepsze decyzje niż naród. Utopia monarchizmu dodatkowo głosi wbrew faktom, że nauczanie katolickie wskazuje na monarchie jako jedyny dobry ustrój.

 

Roman Dmowski musi być krytykowany przez monarchistów, bo lider narodowej demokracji był demokratą, realistycznie dostrzegał, że pozytywne zmiany społeczne i ustrojowe są trwałe jedynie, wtedy gdy są wyrazem woli narodu, a nie wtedy gdy są odgórnie narzucane przez niedemokratyczną władzę. Według Grzegorza Brauna idea Dmowskiego to „zubożenie polskiej tradycji i polskiego ducha".

 

Zważywszy na to, że sanacja zlikwidowała w II RP demokracje i parlamentaryzm, wprowadziła rządy jednostki i elitaryzm, niezwykłe są twierdzenia reżysera, że sanacja to ''demokraci''. Niezwykle niebezpieczne jest też to, że poseł Konfederacji twierdzi, że sanacja to „nosiciele wszystkich postępowych przesądów, które [...] uosabiają bolszewicy". Uważam, że sanacje należy krytykować za likwidacje demokracji i parlamentaryzmu, odebranie Polakom dużego zakresu praw człowieka, socjalizm i laicyzacje, ale porównywanie obozu Piłsudskiego z bolszewikami to przesada. Sanacja, choć mordowała polskich patriotów i wsadzała ich do obozu w Berezie czy więzieniu w Brześciu, to robiła to selektywnie, i nie można mówić o masowym terrorze sanacji wobec Polaków, o eksterminacji milionów ludzi, tak jak to było w komunizmie. Porównując sanacje z komunizmem, Grzegorz Braun dewaluuje zbrodnie komunizmu, co jest bardzo szkodliwe i niebezpieczne.


Reżyser ma oczywiście racje, twierdząc, że sanacja miała naturę faszystowską, ale faszyzm to nie nazizm czy komunizm. Ma też racje, pisząc szkodliwej dla Polski sanacyjnej polityki etatyzmu i w tym, że dostrzega, że na glebie szkodliwej sanacyjnej polityki miał ułatwiony rozwój nowotwór powojennej komunistycznej okupacji.


W wywiadzie opublikowanym przez Frondę widać duże rozczarowani Grzegorza Brauna Polakami, którzy zdaniem reżysera nie potrafią dostrzec źródeł nieszczęść, które na Polskę spadały. Jest to moim zdaniem bardzo nierozsądna postawa reżysera. Brak w niej realistycznego dostrzeżenia, że podobnie i inne narody nie są w stanie wielu spraw dostrzec. Polityk Konfederacji nie dostrzega też tego, że obiektywnie Polacy nie mają często możliwości dostrzeżenia źródeł nieszczęść, które ich trapią – z racji na to, że natura spisków jest taka, że są tajne. Trudno wymagać by dostrzegano to, co specjalnie jest ukryte.


W swych wypowiedziach na łamach książki wydanej przez Frondę Grzegorz Braun niezwykle mocno krytykuje polską tradycję insurekcyjną, „która jest długim pasmem obcych prowokacji, na które Polacy dają się nabierać".

 

Zdaniem Grzegorza Brauna polskie mity narodowe (Kościuszko, Wysocki, powstania) są nieprawdziwe i szkodliwe, i to, że je wmówiono ją Polakom, świadczy o tym, że z Polakami można zrobić wszystko. Niestety reżyser nie proponuje, co jest lepsze w zamian. Rosjanie czy Niemcy pozbawieni tradycji insurekcyjnej nie są przecież w o wiele lepszej kondycji, posłusznie przyjmują wszelkie polecenia władz, nawet te, które są zabójcze dla ich państw (przyjmowanie imigrantów w Niemczech, czy tolerowanie korupcji, aborcji i instalacji islamistów w Rosji).


Niechęć Grzegorza Brauna do Polaków widać w cytowaniu przez reżysera stwierdzenia Fryderyka Engelsa, że „na Polaków można zawsze liczyć". Postawa reżysera, by negatywnie oceniać Polaków z racji na pozytywną opinię współtwórcy Manifestu Komunistycznego o naszym narodzie, jest równie nonsensowna, jak negatywne ocenianie Kurdów, Palestyńczyków, czy Tybetańczyków, z racji na to, że jakieś lewaki na zachodzie pozytywnie wypowiadają się o tych narodach.

 

Według polityka Konfederacji „polska elita polityczna" była „zmasonizowana i zdemokratyzowana doszczętnie" i poprzez „insurekcyjny wzorzec patriotyzmu" uczyniła z Polaków naród rewolucjonistów, którzy brał udział w zbrodniach komuny paryskiej. Warto zwrócić uwagę, że reżyser odpowiedzialność za działalność garstki osób przerzuca na cały naród.


Zdaniem reżysera Karol Marks i Fryderyk Engels byli fanami polskich powstań narodowych i demokracji. Wbrew temu, co głosi polityk Konfederacji, w pismach komunistycznych mowa jest o dyktaturze proletariatu, a nie o demokracji. Dodatkowo realia demokracji okazały się takie, że wyborcy stawali się coraz bardziej konserwatywni i kreacjonistyczni, i nie chcieli głosować na komunistów – realia były takie, że jedyną drogą dla komunistów dla zdobycia władzy była likwidacja demokracji, parlamentaryzmu i odebranie ludziom praw człowieka. Widać to nawet w internecie, który lewica cenzuruje z racji na to, że internauci nie podzielają jej lewicowych zabobonów.

 

Grzegorz Braun przypisuje też Polakom odpowiedzialność za budowanie bolszewi epatując postacią Feliksa Dzierżyńskiego (choć pojawiają się opinie, że majątek Dzierżyńskich i ich nazwisko, gdy Dzierżyńscy trafili na Sybir, zostało przekazane przez Rosjan Żydom). Zdaniem reżysera „w krwawym dziele komunizmu Polacy mają też swój poważny wkład", Polacy wytyczali ścieżki Leninowi i Trockiemu, „drogę do pierwszej Międzynarodówki Komunistycznej otworzyli [...] powstańcy styczniowi".

 

Zdaniem Grzegorza Brauna „nie udałoby się bolszewikom utrzymać władzy [...] bez kunktatorskich zaniechań i stronniczej bierności także i z naszej strony". Warto pamiętać, że reżyser swoje krytyczne wobec Polski opinie głosi post factum, mając już wiedzę o wydarzeniach, której to wiedzy przed tymi wydarzeniami polska strona po prostu nie maila, z racji czego nie można jej zarzucać świadomego i celowego działania, i obarczać ją odpowiedzialnością. Dodatkowo polityk Konfederacji obwiniając Polskę za sukces rewolucji bolszewickiej, zdaje się ignorować fakt, że odradzające się państwo polskie nie posiadało sił, by móc interweniować w Rosji, realnie Polacy byli tak słabi, że z trudem walczyli o swoje granice.


Dodatkowo w pretensjach Grzegorza Brauna wobec Polski o to, że nie tłumiła w Rosji rewolucji bolszewickiej widać szokującą niekonsekwencję myślenia reżysera. Postulat walki o cudzą sprawę, w tym wypadku Rosjan, wysuwany przez reżysera to klasyczna tradycja insurekcyjna, którą to reżyser potępia.

 

Jan Bodakowski

Źródło: JB

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną