Patointeligencja, czyli hymn warszawskich licealistów

0
0
/

Młodzi ludzie nagrali teledysk "Patointeligencja", który w ciągu dwóch tygodni miał 11 mln wyświetleń i został okrzyknięty hymnem warszawskich licealistów - przynajmniej tych uchodzących za najbardziej elitarne. Jeśli nawet młodzi nagrali go dla żartu, to wydaje się on dobrze oddawać pewne tendencje.

Młodzi ludzie śpiewają w nim o alkoholu i narkotykach, imprezach i dziewczynach, dobrych ocenach i zagranicznych szkołach. Można pomiędzy przekleństwami wyczytać, że cierpią na to, że mają wszystko. To dobrze wydaje się diagnozować chorobę naszych czasów, jaką jest ogólny przesyt, znudzenie konsumpcjonizmem, pustka wynikająca z nadmiaru wszystkiego, łatwego życia.

W refrenie pojawia się fraza: "my to patointeligencja". To określenie także świetnie opisuje nie tylko część współczesnej liberalnej młodzieży z tzw. dobrych domów, ale także generalnie dużą część inteligencji z ośrodków wielkomiejskich w Polsce - profesorów, prawników, sędziów itd.

Na końcu piosenki padają słowa, które są jej dobrym, chociaż smutnym i skandalicznym podsumowaniem, chociaż nietrudno dostrzec w nim też nutę ironii:

Zacząłem tu robić te rapy, bo miałem już dość tego piękna i ciepła
A nigdy nie chciałem być biały i zawsze tu chciałem być gangsta
I zawsze tu chciałem być z bloków i zawsze tu chciałem być z getta
I pierdolę mamę i tatę za te rododendrony, jacuzzi, trzy piętra

Zacząłem tu robić te rapy, bo miałem już dość tego piękna i ciepła
A nigdy nie chciałem być biały i zawsze tu chciałem być gangsta
I zawsze tu chciałem być z bloków i zawsze tu chciałem być z getta
I pierdolę mamę i tatę za to, że oddaliby mi nerki, wątroby i serca

Źródło: Michał Krajski

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną