AntyPiS ujawnia, co się stanie, gdy PiS wygra wybory

Na antyPiSowskim portalu „Na temat" ukazał się artykuł „Co się stanie, jeśli PiS znów wygra wybory? Karolina Lewicka wylicza, kto trafi na celownik". Artykuł dziennikarki Tok FM Karoliny Lewickiej w zamyśle jest przestrogą przed PiS – w rzeczywistości jednak zachęca do głosowania na partie Kaczyńskiego, świadcząc jak najgorzej o paranoi antyPiSu.
Dziennikarka TOK FM twierdzi, że „antydemokratyczną naturę PiS ujawnił już za swoich pierwszych rządów", kiedy PiS „uśpiony świetnymi sondażami dobrowolnie oddał władzę przed terminem".
Lewicowa publicystka twierdzi, że o antydemokratycznej tożsamości PiS świadczyło też zachowanie PiS w opozycji – „pokazał nam Smoleńsk - cynicznie i z premedytacją wykorzystany do antagonizowania narodu i stworzenia równoległej, alternatywnej rzeczywistości politycznej". Za pomocą Smoleńska Kaczyński miał unikać odpowiedzialności za przegrane z PO, ogłupiał społeczeństwo. Według lewicowej publicystki „jeśli ktoś gra trumnami, to oznacza, że musi być zdolny do wszystkiego". Złowieszczy PiS i dziś ma wykorzystywać śmierć Kornela Morawieckiego dla celów politycznych.
Komentując bzdurne opinie lewicowej dziennikarki, warto przypomnieć, że wykorzystywanie przez PiS Smoleńska nie było absolutnie sprzeczne z demokracją – co świadczy o tym, że dziennikarka nie ma pojęcia, co się kryje pod słowem „demokracja". Argument antagonizowania narodu to klasyczny argument lewicowej narracji – nawet oprawcy z czasów rewolucji francuskiej używali go wobec katolików z Wandei, których mordowali, twierdząc, że walcząc w obronie swojej wolności religijnej, antagonizowali oni naród frasunki. Trzymanie się zaś bredni o pancernej brzozie i winie polskich pilotów przez lewicową dziennikarkę pokazuje, w jak bardzo urojonym świecie ona żyje.
Lewicowa dziennikarka, przewidując wygraną PiS („Polacy znów dadzą prezesowi Kaczyńskiemu mandat, niewykluczone, że silniejszy niż w 2015) twierdzi, że Kaczyński wykorzysta to wprowadzenia dyktatury, zniszczenia niezależnych sądów i samorządu.
Wyrazem demonicznych knowań Kaczyńskiego według lewicowej dziennikarki mam być to, że „lokalne struktury władzy są PiS-owi potrzebne z kilku względów – by odzyskać kontrolę nad funduszami unijnymi, by uzyskać jeszcze więcej synekur i by sprowadzić swoje niekontestowane władztwo na najniższy możliwy poziom. Wtedy do wyboru będzie symbioza z PiS-em albo próżnia".
Lewicowa publicystka niczym pytia wieszczy też, że PiS zniszczy niezależne media, by nie ujawniały one afer PiSu, a rządowe media prowadziły kłamliwą propagandę sukcesu. W ramach demonicznego planu PiS „redakcje trzeba będzie zrepolonizować albo zagłodzić. Dziennikarzy nękać przejętymi sądami, by nie obnażali kłamstwa, na którym państwo PiS jest budowane".
W opinii lewicowej publicystki celem Kaczyńskiego jest budowa dyktatury jak na Węgrzech, wobec, której Unia Europejska jest bezsilna, a "system zaczyna się utrwalać i reprodukować. [...] Społeczeństwo jest w d..., więc zaczyna się w niej urządzać. [...] państwo jako takie zalicza głęboki, wręcz cywilizacyjny regres".
Tekst lewicowej publicystki jest klinicznym przykładem tego, w jak bardzo urojonej rzeczywistości żyje groteskowa opozycja. To bardzo dobra wiadomość dla PiS. AntyPiS nie ma absolutnie ani woli konfrontacji z rzeczywistością, dotarcia do nowych wyborców, woli niczym destruktywna apokaliptyczna sekta okopać się i utrzymywać indukowaną paranoją spoistość grupy. W takiej sytuacji Kaczyński nie musi walczyć z opozycją, może, zgodnie z radą Sun Tzu usiąść nad brzegiem rzeki i poczekać jak z nurtem przypłyną trupy jego wrogów.
Jan Bodakowski
Źródło: JB