AntyPiS stara się zrozumieć fenomen popularności PiS. Idzie mu to jednak opornie

AntyPiS dostrzega fenomen polarności PiS, stara się nawet zrozumieć, czemu partia Kaczyńskiego cieszy się popularnością. Jednak rzeczywistość wymyka się możliwościom percepcyjnym groteskowej opozycji. Przyjęcie do wiadomości tego, że większość Polaków nie była beneficjentami transformacji ustrojowej, nie zyskiwała w III RP, żyła w biedzie pomimo ciężkiej pracy, za co słusznie obwinia antyPiS, przerasta możliwości intelektualne przeciwników partii Kaczyńskiego.
Na lewicowym portalu „Na Temat" ukazał się artykuł „PiS potęgą jest i basta! 9 powodów, dla których partii Kaczyńskiego nie spada w sondażach" autorstwa Karoliny Lewickiej (dziennikarki radia TOK FM). Tekst będący klinicznym przykładem niezdolności antyPiS do autorefleksji.
Zdaniem lewicowej dziennikarki fenomen popularności PiS, odporność Nowogrodzkiej na skandale, jest trudna do zrozumienia, a „perspektywy przed ekipą Jarosława Kaczyńskiego są wielkie, horyzonty szerokie". Dziać się ma tak, choć „każdy poprzedni gabinet upadłby już milion razy, pod ciężarem niemal każdej kompromitacji, z której tymczasem PiS niezmiennie wychodzi obronną ręką".
Warto zwrócić uwagę, że autorka tekstu kreuje fałszywy mity, Pierwszy o tym, że z rządami antyPiS nie wiązały się żadne skandale. Drugi o tym, że z PiS wiążą się jakieś straszne skandale, przerastające to, co wyczyniała PO i jej koalicjanci czy poprzednicy. Takie niedorzeczne przedstawianie sytuacji może być owocem tego, że publicyści lewicy żyją w świecie urojeń wykreowanym przez swoje media, i nie mają do czynienia z mediami innych opcji, z których mogliby się dowiedzieć o otaczającym świecie.
Lewicowa publicystka tłumaczy fenomen popularności PiS tym, że PiS kupił wyborców transferami socjalnymi. Wbrew publicystce o wyborcach PiS to dobrze świadczy. AntyPiS, zamiast kupować wyborców i wygrywać wybory, wolał kupować sympatie międzynarodowych korporacji i mafii watowskich — okazuje się jednak, że są one nie tak liczne, by zapewnić wygrane wybory. Publicystka „Na temat" ma pretensje do wyborców PiS, że zamiast dawać się nachapać mafiom watowskim, sami chcą skorzystać.
Drugim powodem popularności ma być to, że Polacy to chamy opisywane przez Witkacego, Gombrowicza i Mrożka, a partia Kaczyńskiego „jest emanacją większości polskiego społeczeństwa". Według lewicy to chamstwo w Polakach Kaczyński pobudza. Widać więc, że dla lewicy demokracja to zły ustrój, bo w demokracji o rzeczywistości decydują chamy, z których w większości składa się ludzkość. Z przekonaniem antyPiSu, że Polacy to chamy, wiąże się to, przekonanie groteskowej opozycji, że dziewiąty powodem sukcesu PiS ma też być to, że jest to cham, który zastraszył całe podwórko.
Zdaniem lewicowej publicystki poprzez zwalczanie pedagogiki wstydu PiS „zachęca naród do obniżania poprzeczki. Już nie trzeba aspirować, można spocząć na laurach przy akompaniamencie disco-polo. Za PiS-u możemy być najgorszą wersją siebie".
Trzecim powodem popularności PiS ma być to, że w rzekome PiS-owskie afery przyzwyczaiły Polaków do afer. Cały tekst artykułu to kliniczny przypadek tego, że antyPiS w latach przed PiS nie dostrzega nic złego, a w czasach PiS dostrzega pojawienie się ogromnej liczby patologii. Według groteskowej opozycji rzekome nieustanne afery PiS miały doprowadzić do popadnięcia Polaków w abnegacje. Takie przeświadczenie groteskowej opozycji sprawia, że nie pojmuje ona, czemu Polakom III RP się nie podobała.
Piątym czynnikiem, który ma sprzyjać się PiS, ma być rzekomo polaryzacja, przemiana „wyborców na wyznawców a poglądy na dogmaty. [...] Wyznawcy PiS nie uwierzą w żadną krytykę swojego ugrupowania, a żadna afera nie sprowokuje ich do zmiany preferencji politycznych". Według lewicy PiS ma poparcie z powodu likwidacji monopolu anty PiS w mediach, a nie z powodu ulżenia doli ubogich Polaków, ale z. Jest w tym pewna logika. Gdyby dalej Polacy mieli jedną lewicową wersję wydarzeń w mediach (wersje antyPiS), tak jak to było w III RP, a nie dwie (antyPiS i PiS), tak jak to jest teraz, to niewątpliwie sprzyjałoby to lewicy.
Słusznie autorka tekstu na lewicowym portalu zauważyła, że PiS wygrywa, bo nie ma z kim przegrać. Stało się tak, bo PO „koncertowo zmarnowała ostatnie cztery lata. Dziś trudno stwierdzić, czym jest Platforma i dokąd podąża. Motywacja największej części jej wyborców nie jest pozytywna, tylko negatywna. Czyli PO sama w sobie niczym ich nie uwiodła, ma tylko największe szanse na odsunięcie od władzy Jarosława Kaczyńskiego, i właśnie dlatego na nią głosują".
Według lewicowej publicystki, PiS wygrywa, bo ma wsparcie Kościoła, władze, media publiczne, publiczne pieniądze, którymi kupuje poparcie i buduje „oligarchiczną sieć wsparcia". Lewicowa publicystka uważa, że te walory Nowogrodzka wykorzystuje dziś do wygrywania wyborów, a jutro będzie wykorzystywać do likwidacji wolnych wyborów.
Siódmą przyczyną sukcesu PiS, według autorki tekstu na lewicowym portalu, ma być strach Polaków przed zmianami (globalizacją, liberalizmem i rozwojem techniki) i chęć powrotu do czasów przed transformacją ustrojową. Według lewicowej publicystki „PiS proponuje nam taki powrót do przeszłości, który pozwala łagodzić lęki i frustracje".
Jako ósmą przyczynę sukcesu PiS lewicowa publicystka widzi rzekome tendencje autorytarne Polaków. Ten argument jest klasycznym argumentem lewicy, od dekad bezpodstawnie oskarżającej nie lewicowców o tendencje autorytarne, podczas gdy w rzeczywistości to lewica jest antydemokratyczna. Argument ten jest tym bardziej głupi, że PiS wygrywa w demokratycznych wyborach, a lewica non stop głosi, że dzieje się tak, bo większość Polaków to tępe chamy, które nie chcą głosować na elitę.
W całym artykule nie ma refleksji nad tym, że powodem sukcesów PiS są wady antyPiS. To, że w czasach rządów antyPiS zbyt wielu żyło w biedzie, i nie ma najmniejszego powodu, by co dyskryminowani zgadzali się tym, że lewica wyznaczyła im role pariasów. Taki brak realizmu w szeregach antyPiS to bardzo dobra wiadomość dla PiS.
Jan Bodakowski
Źródło: JB