Interesy Rafała Trzaskowskiego z bezdomnym, czyli o padających kozach

Dzięki warszawiakowi, który spacerował nad brzegiem Wisły i zobaczył martwą kozę, dowiedzieliśmy się o aferze, która powinna porazić wszystkich myślących ludzi. Oto okazało się, że miasto stołeczne Warszawa wynajęło od obcokrajowca 60 kóz, które miały zjadać trawę na wyspie na Wiśle, a doglądać je miał bezdomny za 50 zł na miesiąc i parówki.
Już powyższa charakterystyka brzmi absurdalnie, ale okoliczności i szczegóły sprawy tylko potęgują to wrażenie. Ratusz chciał rozwijać ekologiczny projekt, w którym kozy miały wyjeść trawę z wyspy na Wiśle i zrobić miejsce dla ptaków. W tym celu wynajął od jakiegoś cudzoziemca (pogłoski mówią, że muzułmanina) stado 60 kóz. Zapłacił mu przy tym horrendalnie wysoką stawkę – kwota umowy opiewała na 96 tys. złotych (16 tys. miesięcznie). Za tę sumę kozy przez pół roku miały jeść trawę na wyspie.
Właściciel stada nie zajmował się jednak zwierzętami. Prawdopodobnie dlatego urzędnicy miejscy dogadali się z bezdomnym (jak? Rozpisali konkurs? Podpisali umowę?), że za 50 zł i parówki zajmie się kozami. Bezdomny zamieszkał na wyspie w szałasie, a urzędnicy mieli go odwiedzać raz w miesiącu i liczyć kozy.
W pewnym momencie coś jednak przestało działać. Kozy zaczęły padać jedna po drugiej. Bezdomny tłumaczył potem mediom, że prosił właściciela kóz o łopatę, ale ten nie chciał mu jej dać. W efekcie brał martwe zwierzęta i wrzucał do Wisły (!). W końcu, kiedy dostał łopatę, zakopywał je na wyspie (!). Urzędnicy umywają ręce i mówią, że to nie oni są odpowiedzialni. Co najlepsze, kiedy fundacja zajmująca się ochroną zwierząt zabrała w końcu zwierzęta z wyspy, nie chcąc oddać ich właścicielowi, nie mogła ich nikomu przekazać. Nie były one bowiem zakolczykowane, to znaczy, że nie były zarejestrowane i nie podlegały ochronie weterynaryjnej. Nikt w ratuszu nawet tego nie sprawdził.
Obecnie trwa sekcja zwłok zwierząt, które udało się odnaleźć. Kiedy poznamy przyczynę ich śmierci, na jaw mogą wyjść nowe rewelacje. A co, jeśli zwierzęta padły od ścieków, które wpuścił do Wisły pan Trzaskowski? A co, jeśli bezdomny je zjadł, bo miał dość parówek? A co jeśli kozy zostały wpierw wykorzystane (pamiętajmy, że mamy w tle muzułmańskiego właściciela)?
Źródło: Michał Krajski