„Mała EmiE” – wielka afera czy jedynie wpadka?

0
0
Mała EmiE, Twitter
Mała EmiE, Twitter / Twitter/zrzut ekranu

Ministerstwo Sprawiedliwości miało być autorem wielkiej afery produkcji trolli. W rzeczywistości „farma trolli” okazała się jednoosobowa w postaci niezrównoważonej emocjonalnie twitterowiczki. Znów na tapetę trafili sędziowie, których prestiż w społeczeństwie został już dawno nadszarpnięty. Przeciętnego Polaka naprawdę nic nie obchodzi wzajemne okładanie się kasty sędziowskiej. Nie tędy droga, aby afera „Małej EmiE” miała zatrząść sondażami.

Nie umniejsza to faktu, że metody hejterskie stosowane przez niektórych wysokich urzędników ministerialnych  są naganne. O co chodzi w tej ministerialnej wpadce? Otóż były już wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak oraz sędzia Jakub Iwaniec, były członek zespołu ministerialnego ds. zwalczania mowy nienawiści współpracowali z Emilią S. znaną w Internecie jako „Małą EmiE”, a prywatnie żoną sędziego Tomasza Szmydta dyrektora biura Krajowej Rady Sądownictwa. Emilia miała otrzymywać od owych panów informacje, które powinny zaszkodzić w karierze sędziowskiej osobom wrogo nastawionym do rządów dobrej zmiany, a głównie tych nastawionych negatywnie do reformy sądownictwa przeprowadzonej przez resort sprawiedliwości. Atakiem miał być objęty  także  szef stowarzyszenia  Lustitia prof. Krystian Markiewicz.  Potem informacje te twitterowiczka zamieszczała na Twitterze lub przekazywała niektórym dziennikarzom, a ci mieli upubliczniać w mediach niekorzystne dla sędziów dane.  Niestety niektórzy dziennikarze skusili się na umoczenie w tych brudnych praktykach. Emilia S. chwaliła się, że wysłała 2,5 tys. anonimów oczerniających szefa stowarzyszenia sędziów Lustitia.

Aferę wykrył portal Onet.pl, a dodatkowo nagłośniła ją „Gazeta Wyborcza” i TVN24.Szef resortu Zbigniew Ziobro skłonił Piebiaka do dymisji, a Iwańcowi cofnął delegację do tego resortu. Ziobro zapewniał, że o działalności wysokich urzędników nic nie wiedział. ”Jeśli w przyszłości dojdzie do mnie informacja, że którykolwiek z sędziów z jakiejkolwiek strony mógłby uczestniczyć w tego rodzaju procederze, zawsze będę działał tak samo stanowczo” – zapewnił minister sprawiedliwości.  Politycy lewicy złożyli wniosek w tej sprawie do prokuratury. Sprawę nielegalnego wycieku danych osobowych sędziów bada także Urząd Ochrony Danych Osobowych.

Ale to nic. Rozochocona sukcesem opozycja domaga się dymisji Zbigniewa Ziobry. Na to czeka także z niecierpliwością prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf. My za to z niecierpliwością czekamy  na datę 30 kwietnia 2020 roku. W dniu tym prezes SN odejdzie z zajmowanego stanowiska i skończy się jej judzenie.

Swoją drogą zdumiewający jest brak przezorności i łatwowierność wysokich urzędników ministerstwa. Dali się wciągnąć w brudną grę kobiecie, która do tej pory była znana ze swojej krytycznej działalności wobec reformy sprawiedliwości. Zaufali osobie, która ma rozchwianą psychikę i która zmienia zdanie zależnie od danego nastroju.  Oczywiście metody rodem z esbeckiej przeszłości nie powinny nigdy zawitać do Ministerstwa Sprawiedliwości. Jest to paskudna wpadka, która powinna wyostrzyć czujność Zbigniewa Ziobry.

Jak było do przewidzenia, całe to zdarzenie przyniosło kolejny atak całej opozycji, która ciągle powtarzała, że w obozie rządzącym afera goni aferę, demokracja pada i jakoś dziwnie od czterech lat nie może paść, szerzy się faszyzm i nietolerancja, a rozpasanie władzy sięga epoki Bizancjum. Tylko dziwne, że naród tego nie dostrzega i poparcie dla PiSu pozostaje niezmienne.

Humorystyczne, że usta pełne oburzenia i frazesów mają działacze opozycji, którzy zarzucając podróże samolotem Markowi Kuchcińskiemu, nie pamiętają o czasach, w których samolot był podniebną taksówką dla Donalda Tuska, Bogdana Borusewicza, którzy wymazali z pamięci zatrudnienie 50 hejterów, a docelowo 100 przez Ewę Kopacz podczas kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego.

Ale co tam historia, skoro współczesna rzeczywistość  w wydaniu totalnej opozycji nie jest lepsza. To Platforma w wyborach parlamentarnych wystawiła happenerkę Klaudię Jachirę, która rozprzestrzeniała wiadomości, jakoby Jarosław Kaczyński ma teczkę tajnego współpracownika SB i jest odpowiedzialny za katastrofę smoleńską. A szef sztabu wyborczego Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza jest umoczony w prawdziwą aferę „farmy trolli” w Ratuszu inowrocławskim. Ale w walce wyborczej totalnej opozycji wszystkie chwyty są dozwolone, natomiast ręce ich przeciwników powinny być sterylnie czyste.

Źródło: Iwona Galińska

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną