Polski MSZ na straży interesów USA w Chinach

0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / pxhere.com

Obserwując ostatnie wydarzenia w Hong Kongu zastanawiać się możemy czy jest to rzeczywiście niezależny oddolny protest przeciwko dominacji władz w Pekinie, czy może kolejną próbą wywołania rewolty przez stronę trzecią. Kto mógłby być zainteresowany osłabieniem Chin za pośrednictwem wspierania tendencji odśrodkowych? Na gruncie lokalnym ograniczeniem wpływów umacniającego się w Azji Południowo-Wschodniej Państwa Środka zainteresowanych byłoby kilka państw: Japonia, Korea Południowa czy Wietnam.

Żadne z tych państw nie ma jednak zarówno środków ani doświadczenia do samodzielnego przeprowadzenia operacji na taką skalę. Za organizacją masowych protestów stoi więc raczej gracz globalny Stany Zjednoczone albo Rosja. Rosji oczywiście nie można wykluczyć, ale mało realne aby chciała osłabić Chiny, które są jej sojusznikiem w konfrontacji z Waszyngtonem. Jest to tym bardziej mało realne, że Rosja jest już zaangażowana w konflikty w Donbasie oraz w Syrii. Co innego USA, które za prezydentury Trumpa zdecydowanie poszerzyły pole konfrontacji z Chinami.

Stany próbowały oddziaływać na Chiny w okresie zimnej wojny próbując rozgrywać radziecko-chiński konflikt ideologiczny do wzmocnienia swojej pozycji w konfrontacji z ZSRR. W czasie rozpadu Bloku Wschodniego Stany próbowały wykorzystać globalne rozprzężenie do przejęcia kontroli nad Chinami. Departament Stanu USA po zdobytych doświadczeniach w organizowaniu rewolucji i przewrotów wziął udział w zorganizowaniu rewolty chińskich studentów w roku 1989, kojarzonej w świecie z wydarzeniami na Placu Tiananmen. Chiny zachowały czujność i nie dały się podporządkować. Stany szukały słabych punktów w chińskim systemie bezpieczeństwa w tym postanowiono wykorzystać kwestię Tybetu. Nakręcono globalną spiralę rzewnych opowieści o Dalajlamie i buddyjskich mnichach będących symbolem dobra, mądrości i empatii. W tym celu uruchomiono całą propagandową machinę z kinematografią i beletrystyką włącznie. Dekadę po wydarzeniach na Tienanmen USA zorganizowały w Urumczi zamieszki, w które zaangażowana została muzułmańska mniejszość ujgurska. W latach 1999-2006 Stany przekazały sto dziesięć milionów dolarów na realizację programów szerzących produkt eksportowy USA czyli tzw. amerykańską demokrację w Chinach . Do realizacji tego przedsięwzięcia wykorzystywano agendy rządowe kierowane przez specjalnie dobranych urzędników, którzy przekazywali środki finansowe organizacjom pozarządowym oraz zaprzyjaźnionym think-tankom.

Gwałtowny rozwój gospodarki chińskiej spowodował, że Chiny zaczęły penetrować Afrykę w poszukiwaniu państw, które stałby się chińskimi przyczółkami na tym kontynencie ułatwiającymi pozyskanie surowców naturalnych jak i udział w ich przetwarzaniu. To oczywiście nie spodobało się Amerykanom, którzy do walki z Chinami postanowili wykorzystać religijną sektę Falun Gong, która co zastanawiające od kilku miesięcy działa bardzo aktywnie w Polsce. Przedstawiciele sekty w każdy weekend odstawiają swój antychiński teatrzyk pod Kolumną Zygmunta w Warszawie. Polska zamiast pogonić niebezpiecznych sekciarzy z kraju pozwala im na swobodne działanie oddając im do stałej dyspozycji jedno z najbardziej eksponowanych miejsc w Polsce. Na tym nie koniec jeśli idzie o naszą głupotę. Trump nie tylko skierował swój kraj na pole konfrontacji gospodarczej z Chinami, ale zaczął oczekiwać konfrontacji lub zaniechania bliższej współpracy z Państwem Środka od swoich sojuszników. Jednym z najbardziej gorliwych i posłusznych wykonawców woli Wuja Sama jest oczywiście Polska. Dlatego za rządów Platformy Tusk nie pojechał na olimpiadę do Pekinu działając tym samym na szkodę interesu narodowego. Rządy PiSu nie są pod tym względem lepsze. Najpierw na życzenie USA storpedowano koncepcję nowego Jedwabnego Szlaku, którego koniec miałby znajdować się w Polsce. Polska mogłaby zarabiać krocie na swoim pośrednictwie między Chinami a Europą. Skończyłoby się też biadolenie, ze nasze położenie geopolityczne jest naszym przekleństwem. w końcu moglibyśmy zarabiać na swoim położeniu. Poza tym paradoksalnie Chiny stałyby się gwarantem bezpieczeństwa Polski. Z szansy tej nie skorzystano, co przyniesie straty gospodarcze i i geostrategiczne. Na tym jednak nie koniec ponieważ zamieszki w Hong Kongu stały się okazją do dania upustu swoim serwilistycznym ciągotom wobec Waszyngtonu. Zamiast czekać na rozwój wypadków Polska ustami szefa MSZu stwierdza, że solidaryzuje się z walką o wolność w Hong Kongu. Czy można być ministrem spraw zagranicznych i złożyć bardziej idiotyczną deklarację? Otóż, to co na pierwszy rzut oka wydaje nam się głupie w rzeczywistości głupie jest tytko z naszego punktu widzenia, bo z punktu widzenia interesów USA głupim się nie wydaje. Zastanawiam się jak długo przyjdzie nam czekać na szefa MSZu, który reprezentowałby polskie interesy narodowe, a nie interesy innych państw, nacji czy korporacji.

Źródło: Arkadiusz Miksa

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną