Mały geszefcik - Strefa komfortu z Placu Bankowego

0
0
Strefa relaksu na Placu Bankowym
Strefa relaksu na Placu Bankowym / fot. Michał Miłosz

Istniejąca od drugiego tygodnia lipca „strefa relaksu” na placu Bankowym kosztowała blisko milion złotych. W zamian mamy parę drzewek i trochę pseudomebelków z europalet, które na wolnym rynku nie kosztowałyby nawet jednej dwudziestej tej sumy, czuli niecałe 50 tysięcy (ktoś oszczędny robiąc to na działce dla siebie zamknąłby inwestycję nawet w 20 tysiącach złotych, a nie w 920 tysiącach, ale wiadomo, że jak się robi za publiczne pieniądze to zawsze będzie najdrożej). Co ciekawe ta pseudoinwestycja jest ograniczona czasowo – kończy się 1 września, czyli po siedmiu tygodniach od powstania. Urzędnicy tłumaczą, że infrastruktura będzie ponownie wykorzystana, ale sam raczej przewiduję protokół zniszczenia i radość geszefciarzy umoczonych w ten jakże chlubny projekt.

Sama „inwestycja” wskazuje, że genialne przesłanie z filmu „Miś” - „najlepsze interesy robi się na drogich, słomianych inwestycjach” jest aktualne do dziś. Zajmijmy się może dokładniejszymi wyliczeniami warszawskiego ratusza. Otóż na co poszło 920 tys. zł w "strefie relaksu" na Placu Bankowym? I tak „Metro Warszawa” (taki klon „Gazety Wyborczej”, którego ciężko podejrzewać o brak życzliwości wobec imć Czaskowskiego i jego postgronkiewiczowskiej bandy urzędasów i wspiera tę jakże debilną „eko-inwestycję”) zapytało warszawski ratusz, na co konkretnie zostały wydane pieniądze? I tak „w przesłanym do naszej redakcji wyliczeniu informują, że na 920 tysięcy złotych złożyły się następujące kwoty”.

386 tysięcy 400 złotych przeznaczono na zakup mebli i elementów wyposażenia, które zostaną później wykorzystywane do „sezonowych aranżacji przestrzeni publicznej”. Jak one wyglądają widać na moich, poniższych zdjęciach. Takie „meble” za 10 - 15 tysięcy (z surowcem i robocizną) zbiłby z europalet pierwszy lepszy, pracujący w Polsce Ukrainiec. Tu kosztowały blisko 400 tysięcy, a co stać warszawski samorząd z naszych podatków! W końcu nie wydaje ze swojego.

Kolejne 257 tysięcy 600 złotych jak podkreślają warszawscy urzędnicy „przeznaczono na zieleń, która po wakacjach zostanie przesadzona do warszawskich parków i ogrodów. Kupiono 40 drzew jarzębin, klonów, brzóz i ponad 2 tysięcy sadzonek niskiej zieleni i kwiatów”. Cóż koszt naprawdę piękny, gdy takie drzewko kupujemy za maksymalnie 200 zł (2,5 metrowa brzoza), a większość sadzonek „niskiej zieleni i kwiatów” to koszt kilkuzłotowy, zwłaszcza, że jak widać na zdjęciach owe sadzonki pierwszej jakości i klasy to nie są. Więc maksymalnie 15-20 tysięcy złotych. A tutaj kilkanaście razy tyle. Ciekawe czemu?

Kolejne 300 tysięcy złotych przeznaczono „na organizację ruchu, zabezpieczenie i dzierżawę terenu, a także sprzątanie, podlewanie zieleni, wypożyczenie toalet, infrastrukturę doprowadzającą wodę i prąd, zużycie wody i prądu, ochronę, a także koszty trzech pikników edukacyjnych, które zostaną zorganizowane w strefie relaksu”. Łał – można wywalić cudzy hajs bez żadnego skrępowania i powiedzieć „to dla waszego dobra”! Oczywiście, że można.

Jednak to nie koniec, ponieważ jak informuje niezawodne „Metro Warszawa” - „W przesłanym przez miasto komunikacie znalazł się też szczegółowy wykaz elementów infrastruktury zakupionych w ramach "strefy relaksu". Czytamy w nim, że w strefie relaksu znalazło się łącznie 514 miejsc do siedzenia (w tym 34 ławki z oparciami, 18 podestów, 70 stolików kawiarnianych i 140 krzeseł, 20 leżaków i „konstrukcja parkour do treningu, siedzenia i zabawy”, przy której może usiąść aż 70 osób (będzie służyła również jako widownia podczas organizowanych w strefie relaksu koncertów). To nie wszystko. Do dyspozycji odwiedzających plac Bankowy jest także mobilna biblioteka z ponad 200 książkami, tężnie, neon z cytatem z Juliusza Słowackiego, dwie altany i 10 parasoli, girlanda świetlna, ławka do uprawiania parkouru czy trzy podesty do gry w klocki jenga, a także kawiarnia Bankowy Cafe i recyklomat, do którego można wrzucać zużyte butelki”. Szał.

Jak widać nie ma żadnych ograniczeń na gów...ne inwestycje samorządów. Dlatego cieszy mnie obniżenie PIT dla młodych – młodziakom w kieszeni zostanie więcej, samorządy dostaną mniej i będą musiały myśleć na co wydać, a nie tylko wydawać na geszefty, gdyby samorządowe łajzy wydawały kasę z własnych, a nie publicznych pieniędzy to by tak hojne nie były. Pamiętam jak poprzedniczka Czaskowskiego, niejaka Hanna Gronkiewicz – Waltz z własnej kieszeni nie chciała dać pięciu złotych w Muzeum Pałac Wilanów. Cóż jako osoba narodowości bankowej świetnie rozumie wartość pieniądza... A potem wywaliła 150 mln zł warszawskich podatników na Teatr Żydowski, który sprzedał swoją siedzibę i przez to się tułał. Za to jaka była zapobiegliwa o Noakowskiego 16… W końcu to dla niej był geszeft rodzinny… Tak samo teraz. Jednak o tym, kto przytulił kasiorkę za „strefę relaksu” i w jaki chamski sposób to zrobił w następnym felietonie. Uwaga felieton będzie jak sos w pizzerii - mocno czosnkowy...

Źródło: Michał Miłosz

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną