Prezydent w Stanach i jego lekcja historii

Trwa kolejna wizyta Andrzeja Dudy w Stanach Zjednoczonych, ale jego najważniejsza część już za nami. Andrzej Duda wraz z małżonką byli goszczeni prze Donalda Trumpa. Podpisano ważne dla naszego bezpieczeństwa umowy; zwiększenie stałej ilości wojsk amerykańskich na naszym terenie, zakup jednego z najlepszych na świecie samolotów bojowych F-35. Ale nie o tym chcę teraz pisać. Patrząc na naszego prezydenta, który przemawiał, który odpowiadał na pytania dziennikarzy i który dał dobrą skondensowana lekcję naszej historii, czułam dumę, że ktoś taki reprezentuje Polskę, że nasz kraj stał się ważnym punktem na mapie świata i że Polska ma istotne miejsce w polityce międzynarodowej. W końcu nie zachowujemy się jak biedna poniewierana panna, która stoi zapomniana gdzieś w kącie.
A było do tej pory nieciekawie. O generale Jaruzelskim, pierwszym naszym prezydencie trudno w ogóle mówić. Gdyby był Polakiem, a nie zdrajcą, można by oceniać jego zachowanie na arenach międzynarodowych. A tak, lepiej spuścić zasłonę, na ten chichot historii. Bezrozumna miłość narodu do przedstawiciela SLD Aleksandra Kwaśniewskiego miała nieciekawe skutki. Wprawdzie był on wytrawnym politykiem, ale nękanym wirusem filipińskim, który zawsze się objawiał w kluczowych momentach. Wystarczy sobie przypomnieć jego kiwanie się nad grobami polskimi w Miednoje, pchanie się do bagażnika podczas wizyty na Ukrainie, czy inne podobne ekscesy. Prawdziwym mistrzem kabaretu był jednak Bronisław Komorowski i jego słynna wizyta w Stanach Zjednoczonych. Dawał wówczas lekcję Barakowi Obamie, jak należy sprawdzać wierność żony i rozprawiał o gotowaniu bigosu. W japońskim parlamencie natomiast skakał po krzesłach. Pamiętamy dobrze jego gafy podczas wizyty w Polsce Angeli Merkel i prezydenta Francji Sarkozego. Podczas deszczu sam osłaniał się parasolem, gdy jego goście obok mokli. Pierwszy rozsiadł się w fotelu, nie bacząc na gości. Bezcenna jest wymiana spojrzeń i uśmiechów miedzy Merkel a Sarkozym.
W tym gronie był jeden, który przywrócił rangę temu urzędowi i który był ustawicznie wyśmiewany przez rządzącą Platformę Obywatelską, który realizował politykę dumy narodowej i naszego bohaterstwa. Był nim prezydent Lech Kaczyński, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
Teraz godnie reprezentuje nas Andrzej Duda. Potrafił nawiązać dobre stosunki z Donaldem Trumpem. Widać, że panowie lubią się i choć polityka nie na tym polega, ale wzajemne zaufanie ma również dodatkowe atuty. Podczas konferencji prasowej padały pytania o zagrożenie demokracji w Polsce. Zaskakująca jest niewiedza tamtejszych dziennikarzy, którzy przychodzą na ważną konferencję prasową, a w głowie mają poukładane fakty, które zgromadzili czytając artykuły Anny Appelbaum i innych podobnych jej pismaków. Z niefrasobliwą niewiedzą pytają o demokrację, która w Polsce jest zagrożona, o sądownictwo gnębione rzekomo przez reżim władzy. Donald Trump skomentował te rewelacje o Polsce krótko: „Nie jestem zatroskany o stan demokracji w Polsce. Znam Polskę i Polaków. Polska radzi sobie doskonale i tak będzie w przyszłości. Podobnie ich gospodarka. Jesteśmy bardzo zadowoleni z Polaków”. Andrzej Duda przedstawił rzeczowo z czego wywodzi się opór sędziów przed wprowadzeniem reformy. Mówił o nierozliczonej komunistycznej przeszłości niektórych sędziów SN, którzy nie chcą odejść na emeryturę, a którzy w czasach stanu wojennego wydawali wyroki na opozycjonistów walczących z reżimem komunistycznym.
Na pytanie jednej z dziennikarek o stosunki nasze z Rosją i czy traktujemy swojego sąsiada jako wroga, Duda dał wykład historii o naszych relacjach ze wschodnim sąsiadem. Mówił o agresji Rosji, która trwa od wieków, o rozbiorach, o naszych walkach o utrzymanie świeżo odzyskanych terenów, o nawale bolszewickiej odpartej przez Polaków w 1920 roku, o tragicznym dla nas podziale Europy po II wojnie światowej, o walce z komunistami, o bohaterskich Żołnierzach Wyklętych, Solidarności, która przyniosła wyzwolenie. To była szybka lekcja historii w pigułce, która poszła na cały świat.
Za rok wybory prezydenckie. Według sondaży Andrzej Duda pokonałby swoich rywali już w pierwszej turze. Oby tak się stało.
Źródło: Iwona Galińska