Zdaniem eksperta Polska potrzebuje deglomeracji województw, a nie rozbicia dzielnicowego

Na stronie Klubu Jagiellońskiego ukazał się poświęcony kwestii deglomeracji artykuł „Województwa scentralizowane jak Polska. Czy potrzebujemy deglomeracji regionalnej?” autorstwa doktora Łukasza Zaborowskiego (pracownika biura planistycznego, wykładowcy akademickiego w Krakowie, eksperta Instytutu Sobieskiego w zakresie rozwoju regionalnego i polityki przestrzennej, aktywisty w Szkole Nowej Ewangelizacji).
Według eksperta w czasie gdy na scenie politycznej rozbrzmiewają postulaty decentralizacji państwa, warto przypomnieć o potrzebie „deglomeracji instytucji nie tylko na poziomie krajowym, ale również – wojewódzkim. Centralizacja Polski nie dotyczy bowiem jedynie Warszawy. Na 225 lokalizacji służb podległych wojewodom zaledwie sześć nie mieści się w stolicach województw. W przypadku instytucji podległych marszałkom województw – zdeglomerowane są trzy na 80 lokalizacji”.
Zdaniem eksperta „skupienie centralnych instytucji i wszelkich funkcji zarządczych w Warszawie jest łatwo zauważalne nawet dla laika. Przerost funkcjonalny Warszawy uderza zwłaszcza w zestawieniu z wybitnie policentryczną strukturą osadniczą Polski. Za równomiernym rozmieszczeniem ludności nie idzie takież rozmieszczenie funkcji wyższego rzędu”.
W opinii eksperta „w skali gmin i powiatów koncentracja instytucji i życia społecznego w ich ośrodkach jest zamierzona. Są to jednostki małe, z natury rzeczy monocentryczne. Możliwość korzystania z dóbr publicznych w najbliższym mieście – pod warunkiem przyzwoitej organizacji transportu – jest zadowalająca. Inaczej jest w skali województw. Te są już na tyle rozległe, iż różnice w dostępności usług publicznych czy też w możliwościach zatrudnienia w publicznych instytucjach, przekładają się na życiowe perspektywy mieszkańców”.
Ekspert uważa, że aktualne jest „pytanie o deglomerację również na poziomie wojewódzkim”. Jak przypomina ekspert „w każdym województwie działa czternaście służb inspekcyjno-policyjnych podległych wojewodzie jako rządowa administracja zespolona – to m.in. policja, straż pożarna, kuratorium oświaty, inspekcje handlowa, farmaceutyczna, transportowa. Ponadto mamy służby niezespolone: inspekcje pracy i sanitarną oraz straż rybacką”.
Z artykułu eksperta wynika, że „samorząd wojewódzki ma nieco większą dowolność w określaniu struktury jednostek podległych, ale i tu wyróżnić można kilka standardowych podmiotów – jak zarząd dróg wojewódzkich, wojewódzki urząd pracy, biuro planowania regionalnego. Są one zwykle organizacyjnie wydzielone, acz niektóre mogą stanowić departamenty urzędów marszałkowskich”.
Warto też pamiętać o tym, że „na szczeblu wojewódzkim działa również administracja specjalna: to izby administracji skarbowej, oddziały Narodowego Banku Polskiego, dyrekcje dróg krajowych, lasów państwowych i ochrony środowiska, ośrodki wsparcia rolnictwa, oddziały Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, Narodowego Funduszu Zdrowia, Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wreszcie – co bardzo ważne – w województwach są regionalne ośrodki Polskiego Radia i Telewizji Polskiej”.
Dodatkowo, kiedy „wymiar sprawiedliwości wymyka się podziałom wojewódzkim: sądowe apelacje są większe, okręgi – mniejsze”, to „jednak do województw przypisane są sądy administracyjne, izby obrachunkowe i delegatury Najwyższej Izby Kontroli. Ogółem [...] wyróżniono 40 publicznych podmiotów, które posiadają swoje placówki „wojewódzkie”. Nie będzie niespodzianką, jeśli stwierdzimy na początek, że niemal wszystkie te jednostki są ześrodkowane w miastach wojewódzkich. Sytuacje dekoncentracji to nieliczne wyjątki”.
Według eksperta „dostępność publicznych zakładów usługowych jest zagadnieniem jeszcze istotniejszym niż rozmieszczenie podmiotów administracji. Tymczasem okazuje się, że wojewódzkie instytucje kultury, lecznictwa czy edukacji są skupione w miastach wojewódzkich podobnie jak urzędy. Status administracyjny okazuje się być koncesją na budowanie wszystkich innych funkcji wyższego rzędu”.
Zdaniem eksperta „w mniejszym – niemetropolitalnym – mieście wojewódzkim standardem jest pięć marszałkowskich instytucji kultury: filharmonia, teatr, muzeum, »ośrodek kultury« oraz biblioteka publiczna. Inne duże miasta – porównywalne wielkościowo z wojewódzkimi – o takim wyposażeniu mogą tylko pomarzyć”.
W opinii eksperta „podobny obraz dostaniemy badając sferę lecznictwa bądź nauki. Drastyczną przewagę miast wojewódzkich ujawnia analiza rozkładu liczby studentów uczelni wyższych”. Ekspert uważa, że „podobne dysproporcje w wyposażeniu w infrastrukturę publiczną (jak i nowych inwestycjach w tym zakresie), znajdziemy między każdym miastem wojewódzkim a niewojewódzkim. Równoważenie rozwoju na szczeblu wojewódzkim jest takim samym pustym hasłem, jak w skali kraju”.
Według eksperta „okazuje się, że miasta wojewódzkie, biorąc przykład z Warszawy, zazdrośnie strzegą swojej przewagi instytucjonalnej nad innymi ośrodkami. Samorządy regionalne będą wprawdzie upominać się o deglomerację w skali kraju, ale na swoim podwórku skrzętnie powielają warszawskie wzorce. Wiele wskazuje na to, że obecna centralizacja – i na szczeblu krajowym, i wojewódzkim – odpowiada wszystkim, którzy mają realny wpływ na polską rzeczywistość”.
Jan Bodakowski
Źródło: Jan Bodakowski