Dwa czerwce

0
0
Jan Olszewski
Jan Olszewski / Youtube/POLSKA KRONIKA FILMOWA

Świętowaliśmy częściowo wolne wybory z 1989 roku i „nocną zmianę” czyli obalenie pierwszego wybranego demokratycznie rządu Jana Olszewskiego. Gorzkie to świętowanie.  30 lat temu rozpierała nas duma i niebywały entuzjazm. W końcu znienawidzonej komunie można było powiedzieć „nie’. Wprawdzie wybory do Sejmu nadal były zdominowane przez 65 posłów komunistycznych, a jedynie 35 było z naszego demokratycznego wyboru, to jednak coś się w zabetonowanej ścianie komunizmu ruszyło. No i mogliśmy się cieszyć z całkowicie wolnych wyborów do Senatu. Ludzie chodzili jak w transie. Mieli swojego wodza- bohatera Lecha Wałęsę. Wierzyliśmy mu bezgranicznie. Na drugi dzień, gdy stało się w kolejce po umiłowaną wówczas „Gazetę Wyborczą”, ludzie gratulowali sobie, ściskali się. To był piękny dzień naszej niewiedzy.

A później było, jak było: „gruba kreska” Tadeusza Mazowieckiego zablokowała wszelkie rozliczenia się z konfidentami, plan Balcerowicza przyniósł nam jeszcze większą biedę i wyprzedawanie naszego majątku za grosze. Jedni błyskawicznie się na tym bogacili, tworząc nową kastę wybranych, inni żyli dalej w biedzie ze świadomością, że przeżywamy trudny czas, ale to się skończy. Trzeba zacisnąć pasa, dla dobra ojczyzny, bo okres transformacji zakończy się sukcesem i wszyscy wyjdziemy na prostą. Zaciskaliśmy zęby, gdy na pierwszego prezydenta Polski wybrano znienawidzonego twórcę stanu wojennego Wojciecha Jaruzelskiego. Nic nie wiedzieliśmy o zakulisowych rozgrywkach nowego układu, o układach w Magdalence, gdzie przy wódce, w biesiadnej atmosferze, dzielono się z komuchami stanowiskami. Jeszcze wówczas do głowy nam nie przyszło, że bohater sierpnia, elektryk ze Stoczni Gdańskiej okaże się cynicznym konfidentem i zapracuje sobie na całkowity upadek.

 

„Gruba kreska” po trzech latach doprowadziła do obalenia rządu Jana Olszewskiego. To wówczas po raz pierwszy dowiedzieliśmy się, że Wałęsa był agentem. Za ujawnienie tego, Sejm pod osłoną nocy, dokonał zamachu stanu. Szemrane układy wróciły na stołki i swoimi złodziejskimi mackami obległy nas, z krótkim okresem przerwy, aż do 2016 roku.  Takie to nasze gorzkie zwycięstwo. Zawsze coś musimy zmanipulować, spaskudzić. Zawsze ideał sięga bruku.

 

Jak zatem teraz świętowaliśmy te daty?  W podziale i skłóceniu. Rządzący obóz w Warszawie, choć w Gdańsku też się pojawił na uroczystościach w historycznej Sali stoczni BHP. Po zwycięskich wyborach europarlamentarnych, rząd Mateusza Morawieckiego sfinalizował swoją rekonstrukcję i obchodził wolne wybory do Senatu. Położono także kamień węgielny pod budowę pomnika Jana Olszewskiego, który ma stanąć przed wejściem do budynku Rady Ministrów .

 

Natomiast to, co wyprawiało się w Gdańsku to istny cyrk. Już w przededniu obchodów, gdy Mateusz Morawiecki z delegacją szedł na uroczystości, został złapany na ulicy przez prezydent Aleksandrę Dulkiewicz, która krzycząc „zapraszała serdecznie” premiera do toczących się obrad repliki okrągłego stołu. Czy ktoś słyszał o takiej formie zaproszenia? Nawet gospodyni sąsiadkę nie zaprasza w ostatniej  chwili przypadkowo spotykając ją na ulicy. Cóż, Gdańsk znany jest ze swoich dziwnych obyczajów. To tam, w dniu wczorajszym „król Europy”, Donald Tusk miał ogłosić powstanie nowego ruchu 4 czerwca. Wprawdzie były premier zagrzewał do walki zebranych, ale o  powstaniu ruchu nie padło ani jedno słowo. Za to był prawdziwy cyrk świętowania, „wespół zespół” z Aleksandrem Kwaśniewskim, Lechem Wałęsą, Bronisławem Komorowskim. Brylował Władysław Frasyniuk, obściskując się z Kwaśniewskim i tworząc jakieś żałosne show. Wałęsa ogłosił, że Anna Walentynowicz wyrządziła tyle zła, że przyćmiło to nawet bezpiekę. A wszystko to w radosnej atmosferze bratania się z komunistami. Wszystko po staremu, tak jak z czasów Magdalenki.

 

W tle jeszcze warta przy grobie Pawła Adamowicza przebrana w pruskie mundury z XVIII wieku. Wszystko dla forsowania idei decentralizacji władzy. Został już ujawniony plan 21 postulatów, oddających władzę w ręce samorządów. Plan ten finansowany jest przez  Georga Sorosa i przedstawiony przez Macieja Kisielowskiego i Piotra Lisiewicza z Fundacji Batorego. Zakłada się w nim osłabienie państwa kosztem roli samorządów. Projekt likwiduje wiele ministerstw. Mają powstać małe państewka z własną policją, sądownictwem, edukacją, własnym budżetem. Powrót do dawnej idei rozbicia dzielnicowego. Co to przyniosło Rzeczpospolitej? Każdy z historii to wie. To osłabienie państwa w imię bogacenia się bonzów samorządowych. Co z takich działań może wyniknąć? Przedsmak tego mamy obecnie w Gdańsku.

 

I to ma być oferta opozycji, która pomoże odsunąć PiS od władzy. Grzegorz Schetyna szukał jej usilnie i znalazł.  Niech tak dalej działają, aż do parlamentarnych wyborów. Sukces obozu rządzącego będzie pewny.

Źródło: Iwona Galińska

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną