Nowi ministrowie z PiS głosowali przeciwko zakazowi aborcji, w tym i nowa minister rodziny

Kiedy w USA środowiska pro live odnoszą sukcesy, w Polsce są w defensywie. Po wyborach do europarlamentu, w których PiS odniósł sukces, część ministrów zdobyła miejsce w Parlamencie Europejskim. Na ich miejsce awansowani zostali połowie PiS, którzy głosowali przeciwko zakazowi aborcji. Również jeden z trzech nowych ministrów, który został ministrem bez związku z eurowyborami głosował za utrzymaniem aborcji.
W 2016 roku dziś awansowani posłowie Prawa i Sprawiedliwości odrzucili społeczny projekt „Stop aborcji" przewidujący całkowity zakaz aborcji. Za odrzuceniem antyaborcyjnego projektu głosowali nowy wicepremier Jacek Sasin, nowa minister rodziny Bożena Borys-Szopa, nowy minister edukacji Dariusz Piontkowski, nowy minister spraw wewnętrznych i administracji Elżbieta Witek, oraz nowy minister bez teki, którego awans nie jest związany z eurowyborami Michał Dworczyk.
Nowi ministrowie - finansów Marian Banaś i minister ds pomocy humanitarnej Michał Woś nie są posłami więc nie mieli okazji, na forum parlamentu, zająć stanowiska w sprawie mordowania nienarodzonych dzieci.
Pełna lista posłów głosujących przeciwko projektowi „Stop aborcji" na stronie fundacji Pro.
https://stopaborcji.pl/kto-jest-odpowiedzialny-za-odrzucenie-ustawy/
Według lewicowego portalu „Na temat" nowa minister rodziny „Bożena Borys-Szopa zasłynęła jako ta posłanka PiS, która zablokowała projekt antyaborcyjny, który zakładał wprowadzenie w Polsce zakazu aborcji eugenicznej. Jako szefowa komisji polityki społecznej odesłała projekt "Zatrzymaj aborcję" do podkomisji. Tak trafił do zamrażarki, gdzie leży spokojnie do dziś".
O pro aborcyjnych poglądach informował też portal Fakt „Bożena Borys-Szopa zasłynęła zablokowaniem projektu antyaborcyjnego, zakładającego wprowadzenie w Polsce zakazu tzw. aborcji eugenicznej. Jako szefowa komisji polityki społecznej odesłała projekt Zatrzymaj Aborcję do podkomisji, gdzie został zamrożony".
Jeszcze przed wyborami 2015 roku politycy PiS jasno deklarowali, że są przeciwni ograniczeniu kompromisu aborcyjnego (stanowisko to skrzętnie ukrywały media katolickie). W numerze 50 tygodnika „Gość Niedzielnym" z 11 grudnia 2014 znalazł się wywiad z Andrzejem Dudą. W wywiadzie tym znalazły się dwa ważne pytania o stosunek kandydata do spraw poruszanych w bioetycznym nauczaniu kościoła katolickiego. Pierwsze pytanie dotyczyło małżeństw gejowskich a drugie aborcji.
W kwestii małżeństw gejowskich kandydat PIS stwierdził, że nie podpisałby ustawy nadającej konkubinatom w tym i tym gejowskim praw małżeństw. Swoją decyzj Andrzej Duda uzasadnił tym, że konstytucja RP definiuje małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny. Redakcja tygodnika nie zainteresowała się jednak tym, co by się stało, gdyby zmieniono definicję zawartą w konstytucji. A jest to zasadne pytanie z racji na to, że w swej odpowiedzi kandydat PiS odwołał się głównie do norm prawnych, a nie do pryncypiów.
Na pytanie o to, jak by się kandydat PiS będąc prezydentem zachował wobec ustawy zakazującej całkowicie aborcje, Andrzej Duda odpowiedział w bardzo ciekawy sposób. Kandydat PiS zadeklarował, że obecnie jest przeciw aborcji, jest sygnatariuszem inicjatywy „Jeden z nas", głosował w sejmie przeciw aborcji, i na forum ciał Unii Europejskiej występował z krytyką aborcji, ale jako prezydent musiałby być mniej radykalny. Zdaniem Andrzeja Dudy całkowity zakaz aborcji spowodowałby to, że lewica w przyszłości wprowadziłaby całkowitą liberalizację aborcji.
„A co zrobiłby Pan z ustawą całkowicie zakazującą aborcji?
Nie mam tu żadnych wątpliwości natury moralnej czy etycznej. Jestem sygnatariuszem Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej „Jeden z nas", która ma na celu zwiększenie ochrony życia ludzkiego w ramach prawa i polityki budżetowej UE. Głosowałem w Sejmie za projektem ustawy rozszerzającej ochronę życia nienarodzonych, a swego czasu występowałem także w obronie ich prawa do życia na forum Rady Ministrów Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych UE. Mój osobisty pogląd w tej sprawie jest więc jednoznaczny. Roztropny i przewidujący polityk musi jednak brać pod uwagę również niebezpieczeństwo, że zmiana obowiązującej ustawy zaostrzy walkę o całkowitą liberalizację, a w przyszłości, w przypadku wyborczego zwycięstwa liberalnej lewicy, czego przecież wykluczyć nie można, doprowadzi do przyjęcia nowych regulacji przez zwolenników tzw. aborcji z przyczyn społecznych. Środowiska skrajnie lewicowe wciąż tego typu postulaty podnoszą i są przy tym niezwykle agresywne i ekspansywne. Dla nas, ludzi wierzących, to poważny problem, a dla katolickiego polityka to wielkie i trudne wyzwanie".
Takie stanowisko, niezwykle popularne wśród zwolenników kompromisu aborcyjnego, może oznaczać, że jako prezydent Andrzej Duda, aspirujący zapewne do miana roztropnego i przewidującego polityka, nie poparłby całkowitego zakazu aborcji ze strachu przed naruszeniem kompromisu.
W numerze 15 tygodnika „Gość Niedzielny" z 12 kwietnia 2015 z Andrzejem Dudą rozmawiał Andrzej Grajewski. W kwestii dopuszczalności aborcji Andrzej Duda pochlebnie wypowiadał się o kompromisie aborcyjnym. Zdaniem kandydata PiS wszelkie projekty ograniczające aborcję można zgłaszać tylko wtedy gdy „jest do tego odpowiednia większość w parlamencie, jeśli jej nie ma, łatwo można doprowadzić do sytuacji odwrotnej, do wprowadzenia takich przepisów, które osłabią ochronę życia".
Dla PiS nie są ważne oczekiwania elektoratu patriotycznego i katolickiego. Może to oznaczać, że my polscy patrioci i katolicy jesteśmy nieliczną i słabą grupą społeczna, która w rozrachunkach wyborczych nie ma takiego znaczenia jak środowiska filosemickie, lewicowe, feministyczne i pro aborcyjne. Może oznaczać, że procesy laicyzacji i wykorzenienia nastąpiły w Polsce tak szybko, że my katolicy nawet tego nie zauważyliśmy, że jesteśmy marginesem i folklorem. Taki katastrofalny scenariusz potwierdzałby fakt, że nie możemy się od dekad zorganizować (może dlatego, że już nas po prostu jako zjawiska społecznego nie ma, nie ma komu się organizować, i pozostały tylko takie jak ja jednostki zdolne tylko do pisania artykułów w internecie, które nie mają żadnego znaczenia).
Gdyby nasza klęska była faktem, to jedyne co możemy zrobić. To walczyć do końca. Do końca stać na barykadzie, choć już nikogo wkoło nasza walka nie obchodzi. To lepsze niż poddać się i zgodzić się na role śmiecia, którą nam współczesność wyzna czyła. Tym bardziej że trwanie przy pryncypiach może nas czekać nagroda w niebie, oraz to, że nic nie jest wieczne, nawet nasza klęska może okazać się czasowa.
Jan Bodakowski
Źródło: JB