Weekend majowy spędź na słynnej Ceprostradzie

Już jutro zaczyna się kolejny długi weekend majowy. Co oznacza, że atawistyczne pragnienie wymusi na milionach Polaków ruszenie się z domu i udanie do jakiegoś „miejsca wypoczynku”. I chociaż część z nich się wybierze na przedsezonowy, czyli jeszcze zimniejszy, niż zazwyczaj Bałtyk to dla prawdziwego polskiego twardziela jest tylko jeden kierunek – góry. A szczególnie Mekka polskiej turystyki – Zakopane i Tatry.
Ale i tam są miejsca lepsze i gorsze. I szlaki, gdzie jest więcej i mniej deptaczy. Od lat ranking popularności pozostaje bez zmian: kolejka do kolejki górskiej w Kuźnicach, Nosal, doliny Kościeliska i Chochołowska, samodzielne dreptanie na Giewont, lub Kasprowy Wierch (choć tam się częściej wjeżdża - kolejką) i perła wśród pereł. Szlak legenda. Bez którego nie obejdzie się żaden niedzielny turysta, czyli na słynnej Ceprostradzie do Morskiego Oka.
Morskie Oko, to podobnie jak Kasprowy Wierch, turystyczny symbol polskich Tatr i najlepszy deptak nazywany często "trasa dla bobasa". Jest to największe jezioro tatrzańskie i choć wielu uważa go tylko za dziurę w ziemi, to nie bez powodu uważane za najpiękniejsze, szczególnie przy pięknej pogodzie, gdy na jego tafli tańczy Słońce, a wodzie odbijają się otaczające dolinę szczyty.
Dlatego jest także jednym z najczęściej wybieranym celów wycieczek Polaków. W sezonie wakacyjnym i w czasie tak zwanych „długich weekendach”, takich jaki zaczyna się jutro na drodze do Morskiego Oka pojawia się dziennie kilka tysięcy turystów. A w rekordowych dniach odnotowywano ich nawet kilkanaście, czy ponad dwadzieścia tysięcy! To pokazuje skalę zadeptania polskich gór, łącznie z tymi najwyższymi.
Sam szlak jest krótki - 7,8 km w jedną stronę. Czyli około 15 i pół kilometra w obie. W zasadzie pryszcz, choć i tak dla wielu to morderczy szlak śmierci, szczególnie w sezonie zimowym, gdy całe grupy rozmaitych niedzielnych turystów złazi ze szlaku i ma pretensje, że wszystkie busiki już dawno odjechały z Palenicy Białczańskiej, a oni zostali na szlaku jak Broniarz ze strajkiem nauczycieli.
W grudniu 2016 roku policjanci i strażacy ratowali grupę 80 turystów, w tym 22 dzieci, którzy w piątek wieczorem utknęli na drodze powrotnej z Morskiego Oka. Przyjezdni zostali sprowadzeni na parking na Palenicy Białczańskiej, gdzie pozostawili swoje auta.
Rok później w grudniu 2017 roku utknęła na drodze z Morskiego Oka grupa 45 turystów, w tym trzy rodziny z dziećmi. Po godzinie 17 zaalarmowali straż pożarną, policję, Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, a nawet wojewodę małopolskiego o tym, że mają problem z zejściem z trasy do Morskiego Oka.
Wszyscy oni zlekceważyli tak proste zasady jak:
1. Zimą jest zimno w nocy jest cimno
2. Zimą szybko robi się noc
3. W nocy przydałaby się jakaś latarka
4. Zazwyczaj zimą, na wydeptanej drodze jest lód, więc jest i ślisko
5. Zimą busy jeżdżą tylko do 17.00
6. TOPR, Policja i Straż Pożarna to nie taksówki do zwożenia bezmyślnych, a często i pijanych ceprów.
Na szczęście mamy już prawie maj i choć w wysokich partiach gór nadal leży śnieg to szlak śmierci powinien nawet nie być ośnieżony i oblodzony. Choć jak wyglądał miesiąc temu można podziwiać na zdjęciach.
Źródło: Michał Miłosz