I mamy strajk

0
0
/ wikipedia.org

Zgodnie z przewidywaniami, niedzielne wieczorne rozmowy ostatniej szansy miedzy rządem a związkami zawodowymi nauczycieli odniosły jedynie połowiczny skutek. „Solidarność” nauczycieli podpisała ze stroną rządową porozumienie. Oznacza to, że związek ten wycofał się ze strajku, kierując się dobrem dzieci. Nauczyciele należący do związku „Solidarność” uważają, że spory dorosłych trzeba rozwiązywać w swoim gronie, a nie mieszać w nie dzieci.

Żadnych oporów w braniu dzieci na zakładników nie ma natomiast ZNP i związek branżowy. Już od chwili ogłoszenia gotowości strajkowej stawiali nierealne żądania płacowe i nie docierała do nich informacja, że rząd nie ma teraz pieniędzy na takie podwyżki. Sławomir Broniarz założył sobie cel, że musi dojść do strajku, właśnie w tym gorącym egzaminacyjnie okresie.  No bo strajk ma być wyjątkowo bolesny dla dzieci, rodziców, dyrektorów i rządu.  Broniarz te działania wpisał już do swojej kampanii wyborczej. Wkrótce wybory do władz związku, a on oprócz dwuletniego epizodu nauczania szkolnego przez całe swoje długie życie zawodowe jest przedstawicielem ZNP. I tak będzie zapewne do jego emerytury.


Stronie rządowej zarzuca się brak wcześniejszych rozmów z nauczycielami. Ale te rozmowy były prowadzone od kwietnia ubiegłego roku, kiedy to ustalono, że nauczyciele dostaną trzystopniowe podwyżki. Wówczas zgodzili się na to. Teraz, gdy zobaczyli, że rząd ogłosił następną „piątkę”, przystąpili do ataku.  Wprowadzają jeszcze opinię społeczną w błąd, mówiąc ustami Broniarza, o żądaniu podwyżki o 1000 złotych, tylko trzeba wyjaśnić, że ta kwota liczy się do stanu bazowego i w rzeczywistości podwyżka miała by wynosić około dwóch tysięcy. Potem przewodniczący zweryfikował żądania, mówiąc o kwocie 30-procentowej. W przeliczeniu wyniosło by to około 1000 złotych.  Rząd na dzisiaj nie ma takich możliwości. Nie można rozwalać budżetu w imię żądań płacowych jednej grupy zawodowej.


Nikt nie neguje tego, że nauczyciele zbyt mało zarabiają, ale ogłaszanie strajku w czasie gorącego czasu egzaminów, to już czysta nieodpowiedzialność.  Wielu dyskutantów opowiadało się o błędzie dawania „trzynastki” emerytom. Tę sumę trzeba było przeznaczyć dla nauczycieli. Tylko trzeba pamiętać, że emeryci do tej pory nie skorzystali ani razu z pomyślnej koniunktury gospodarczej. A jest to grupa ludzi żyjąca wyjątkowo skromnie, nie mogąca związać końca z końcem.  Nauczyciele są już w trakcie otrzymywania podwyżki i na pewno w najbliższym czasie mogliby spokojnie zasiąść do rozmów o poprawie swojej sytuacji materialnej.


Teraz postawili wszystko na ostrzu noża, uważając, że propozycje rządu są jedynie „nędznymi ochłapami”. Beata Szydło przedstawił w piątek „nowy pakiet społeczny dla oświaty”. Proponuje się w nim zmiany systemowe i wzrost wynagrodzeń dla nauczycieli. Propozycje rządu to: 15proc. podwyżki w 2019 roku, skrócenie stażu, 300 zł. za wychowawstwo, zmiany systemowe oceniania nauczycieli i zmniejszenie biurokracji. Ale zmiany systemowe rozsierdziły nauczycieli, bo dotyczą ich „świętego” pensum – 18 godzin tygodniowo obecności nauczycieli przy tablicy. Reszta to przygotowanie do lekcji, samokształcenie, doskonalenie zawodowe. Polskie pensum jest ewenementem na skalę światową. Nigdzie w krajach Unii Europejskiej nie ma tak niskiego wymogu godzin dla nauczycieli. Średnio wynosi on 26 godzin, a w Niemczech 28 godzin.


Strona rządowa proponuje podwyżki związane ze zmianami systemowymi. I tak  do roku 2023 nauczyciel dyplomowany przy zwiększeniu pensum do 22 godzin zarabiałby 7700 brutto, a przy 24 godzinach – 8100zł. Podwyżki realizowane byłyby stopniowo. Przy 22 godzinach pracy, w 2020 roku otrzymywaliby 6128 złotych, w 2021 roku -6653, w 2022 – 7179, w 20213 – 7704zł.
Przy pensum 24 godzin: w 2020 roku – 6335zł. , w 2021 – 7434zł., w 2022 – 7800zł. , a w 2023 – 8100zł.


W każdym zawodzie, gdy otrzymuje się podwyżkę pensji, wiąże się to z większymi obowiązkami. Dlaczego wśród nauczycieli miało by być inaczej? Znowu wyrosła nam kolejna uprzywilejowana kasta, która będzie nas tyranizować. Nauczyciele mówią, że zwiększenie pensum przyniesie masowe zwolnienia. Szacuje się, że wkrótce na emeryturę odejdzie bardzo dużo nauczycieli i żadne duże zwolnienia nie będą miały racji bytu. Warto zaznaczyć, że w latach 2006 – 2018 liczba nauczycieli wzrosła o ok.9proc., a populacja  osób do 19 roku życia spadła o ok. 16 proc.. Masowymi zwolnieniami nauczycieli straszono, gdy likwidowano gimnazja. Nic się takiego nie stało.
Strajk nauczycieli ma być wyjątkowo dotkliwy. Świadczy o tym  anonimowy list rozpowszechniany na Facebooku. „ te pierwsze dni strajku mają być uciążliwe, aby dyrektorzy, którzy nas nie doceniają, odczuli nasz brak; żeby rodzice, którzy nas obrażają, odczuli, jak to jest być cały dzień z ich nieposłusznym dzieckiem; żeby rząd, który śmieje się z nas i szczuje nas przeciwko sobie, zobaczył, że w ważnych momentach potrafimy iść jednym frontem.


Tylko pan Broniarz zapomniał powiedzieć nauczycielom, że Regionalne Izby Obrachunkowe mogą sprawdzić finanse tych samorządów, które chcą płacić za strajk. Zgodnie z prawem nauczyciele powinni mieć obniżone pensje za czas strajku.


Co będzie z egzaminami: gimnazjalnym, który ma być przeprowadzony 10,11 i 12 kwietnia, z egzaminem ośmioklasisty w dniach 15,16 i 17 kwietnia oraz z maturą w rozpoczynającą się 6 maja?
Obecnie trwa szturm na kasę kosztem dzieci zdających swój pierwszy ważny egzamin.

Źródło: Iwona Galińska

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną