Dylematy zielonej koniczynki

Przyzwyczailiśmy się już do tego, że Polskie Stronnictwo Ludowe wchodzi zawsze w koalicje, obojętnie z kim, aby tylko dorwać się do rządzenia. Od wielu lat w wyborach parlamentarnych balansują na krawędzi progu wyborczego, ale zawsze pod swoim szyldem wprowadzają do Sejmu iluś tam swoich posłów. Do tej pory szli do wyborów pod swoim szyldem, wystawiając kandydaturę nawet w wyborach prezydenckich. Ich przywódcy dużo mówili o zachowaniu własnej tożsamości, o poszanowaniu tradycyjnych wartości.
Tak było do czasu startu w wyborach europarlamentarnych. Ich lider Władysław Kosiniak-Kamysz mówił o wielu nocach nieprzespanych i licznych wątpliwościach w podjęciu decyzji: czy startować pod swoim szyldem, czy dać się wtopić w koalicję?. W końcu decyzja zapadła. PSL startuje w wyborach do parlamentu europejskiego z list Koalicji Europejskiej, razem z PO, Nowoczesną, SLD i Zielonymi. Prawdziwie egzotyczna koalicja, którą więcej dzieli niż łączy. „Odpowiadam za życie PSL, a nie jego piękną śmierć” skomentował Kosiniak-Kamysz swoją decyzję na posiedzeniu Naczelnej Rady Wykonawczej. I dodał: „To nie była łatwa decyzja. Kosztowało mnie to wiele nieprzespanych nocy i wątpliwości. A jako że PSL jest jedną z najbardziej demokratycznych partii, odbyliśmy naprawdę wiele dyskusji, analizowaliśmy każde za i przeciw i doszliśmy do wniosku, że wspólny start w wyborach europejskich jest najlepszym rozwiązaniem”. Obawiali się, że mogą stracić swoją tożsamość, wiarygodność i honor. Z drugiej jednak strony, porażka w wyborach europejskich byłaby plamą na ich wizerunku i bardzo złym prognostykiem w październikowych wyborach do parlamentu polskiego. Wybory europarlamentarne są dość specyficzne. Biorą w nich udział głównie wyborcy z dużych miast i PSL obawiało się, że znajdą się pod progiem wyborczym.
Na Radzie Naczelnej PSL za wejściem do Koalicji głosowała zdecydowana większość. Za było 86 delegatów, przeciwnych było osiem głosów. A wśród nich Waldemar Pawlak i Marek Sawicki. Tylko, że przystąpienie do Koalicji Europejskiej miało miejsce jeszcze przed podpisaniem Deklaracji LGBT przez Rafała Trzaskowskiego. Działacze PSL nie wiedzieli, w jakiej hucpie będą musieli uczestniczyć. Podobno Grzegorz Schetyna zapewniał ich, że w szeregi Koalicji nie wejdą nazwiska kojarzone ze skrajnymi poglądami. No i prezydent Warszawy zgotował im taki pasztet, a pikanterii dodała jeszcze wypowiedź Pawła Rabieja, który niefrasobliwie wysypał się z rzeczywistymi dążeniami środowiska LGBT, którego naczelnym celem jest adopcja dzieci.
Jak teraz przed swoim elektoratem mają się tłumaczyć z tej decyzji działacze PSL? Inni członkowie Koalicji dowodzą w udzielanych wywiadach, że związki partnerskie są dogadane zarówno z Platformą jak i PSL. Trudno będzie odbudować im nadszarpnięty wizerunek. W terenie aż huczy od oskarżeń o zdradę konserwatywnych ideałów. Jest to trudne zwłaszcza dla Kosiniaka-Kamysza, który konsekwentnie buduje swój wizerunek na spokoju, wyważeniu, szukaniu tego, co ludzi łączy a nie dzieli. Do tej pory bardzo dobrze mu się to udawało. W styczniowym sondażu IBRIS to właśnie on był wskazywany na premiera ze strony opozycji. Grzegorz Schetyna w tym badaniu znalazł się dopiero na czwartym miejscu.
Najbardziej PSL-owi zagraża PiS a nie PO. To oni ze swoim programem prospołecznym skierowanym także do elektoratu wiejskiego konsekwentnie odbierają ludowcom wyborców. Dlatego PSL popiera reformy prospołeczne i przyznaje się do błędu w sprawie podniesienia wieku emerytalnego. Ich lider mówi: „Tę kadencję poświęciliśmy na odbudowanie stronnictwa po najsłabszym wyniku parlamentarnym w historii. Udało nam się zatrzymać spadki i obronić przed próbami rozbicia. Teraz czas na rozwijanie partii. Chciałbym, aby w przyszłej kadencji PSL, stało się ugrupowaniem ze stabilnym poparciem w okolicach 10proc.”. W ostatnich wyborach parlamentarnych ludowcy ledwo prześlizgnęli się nad progiem wyborczym, osiągając wynik 5,13proc. Obecne sondaże nie są również dla nich łaskawe. Kosiniak-Kamysz cieszy się z poszerzenia elektoratu o ten z małych miast i tym, że zdobywa popularność wśród wyborców młodych. „Chcemy być partią ludową, centrową z mocnymi chadeckimi korzeniami, stroniącą od radykalizmów, zajmującą się nie tylko sprawami rolników, lecz także innych grup, np. przedsiębiorców, ludzi młodych i seniorów”.
Tylko, jak się te wszystkie deklaracje mają do zbratania się ludowców z lewicą, z postkomunistami, aborcjonistami, popierającymi deklarację LGBT. Partia, która za swój hymn obrała Rotę teraz za trzy „jedynki” na listach wyborczych i kilka „dwójek” i „trójek” poszła w alianse z lewicą. Nie mógł tego zrozumieć lider zespołu disco polo Bayer Full Sławomir Świerzyński, który z PSL-em był związany od przeszło dwudziestu lat i wspierał ich w każdej kampanii wyborczej. Na znak protestu, że się nie zgadza z taką linią partii, oddał legitymację.
Najbliższy czas pokaże, czy egzotyczna koalicja przyniesie zwycięstwo PSL-owi i poprowadzi ich do udanych wyborów parlamentarnych.
Źródło: Iwona Galińska