Zdaniem przedsiębiorców czas skończyć z uprzywilejowaniem nauczycieli

0
0
fot. Pixabay.com
fot. Pixabay.com /

Większość Polaków pracuje w sektorze prywatnym, nikt z nich nie strajkuje. Strajki są domeną pracowników sektora państwowego, co sprawia, że są oni bardziej uprzywilejowani niż większość Polaków. Ostatnio tysiące nauczycieli w ramach protestu poszło na zwolenianina lekarskie, kiedy pojawiły się głosy, że to wyłudzanie zwolnień przedstawiciele nauczycieli zaczęli twierdzić, że nikt zwolnień nie wyłudza – logicznie więc biorąc pewnie i strajku nie było. Taka sytuacja budzi kontrowersje pracowników sektora prywatnego.

Reprezentujący pracodawców Warsaw Enterprise Institute w swoim stanowisku stwierdził, że „strajk nauczycieli podnosi realne problemy polskich szkół, ale jego organizatorzy nie oferują alternatywy dla obecnego, skostniałego i niekonkurencyjnego systemu edukacji. Przeciwnie, należy się spodziewać, że rząd spełniając finansowe oczekiwania nauczycieli, po raz kolejny przyczyni się do konserwowania złego systemu a nie jego naprawy”.

 

Według przedsiębiorców „dotychczasowe reformy, jak choćby likwidacja gimnazjów, były ruchami pozorowanymi. Ogromne nakłady na przesunięcia administracyjne ani nie poprawiły poziomu kształcenia, ani nie rozwiązywały problemów organizacyjnych szkół czy nieadekwatnego do wyników uczniów, systemu nagradzania nauczycieli”.

 

Zdaniem przedsiębiorców „środowisko nauczycielskie lubuje się w epatowaniu porównaniami zarobków polskich nauczycieli do zarobków nauczycieli innych państw europejskich. Przeciętne wynagrodzenie nauczyciela stanowi około 80% średniego wynagrodzenia pracującej osoby z wyższym wykształceniem w Polsce. To faktycznie plasuje nas w ognie krajów w Europie. Nie można jednak powiedzieć, że Polska wydaje na edukację mało pieniędzy. Rokrocznie na oświatę przeznaczane jest około 70 mld złotych, co wynosi ponad 5% PKB. Jest to wynik lepszy niż średnia unijna czy kraje takie jak Niemcy. Rzecz w tym, że rząd najwięcej pieniędzy przeznacza na pensje nauczycieli, a nie podnoszenie poziomu kształcenia”.

 

W opinii przedsiębiorców „stosunkowo niskie wynagrodzenie polskich nauczycieli w dużej mierze wynika z zaskakująco niskiej wydajności i mocno okrojonych godzin pracy nauczycieli. Etat nauczycielski to 18 godzin tygodniowo (liczonych jak godzina lekcyjna). Ranking OECD „Education of glance” plasuje nas pod tym względem na ostatnim miejscu wśród krajów badanych. Są kraje gdzie nauczyciele przed tablicą spędzają dwa razy więcej godzin np. w Chile. Dane te najczęściej zbijane są argumentami o konieczności sprawdzania klasówek oraz przygotowania do lekcji. Pomijając fakt, że w taki sposób poza lekcjami spędzić czasu muszą także nauczyciele z zagranicy, którzy mimo to pracują więcej, to ponadto nie istnieje żaden mechanizm zweryfikowania tej dodatkowej pracy. Zarówno pracowity nauczyciel przygotowujący się do zajęć, jak i ten nie przykładający się do pracy, dostanie to samo wynagrodzenie”.

 

Według przedsiębiorców „na niską aktywność zawodową nauczycieli wpływa też archaiczna struktura wynagradzania. Teoretycznie istnieje jedna kwota bazowa minimalnego wynagrodzenia, która rośnie w zależności od tytułu zawodowego. Uzyskanie wyższego tytułu zawodowego zależne jest wyłącznie od stażu pracy, stąd też ponad 60% aktywnych zawodowo nauczycieli posiada najwyższy status nauczyciela dyplomowanego. Taki mechanizm działa anty-rozwojowo – nie stwarza bodźców do samodoskonalenia, do konkurencji miedzy nauczycielami czy bliższej współpracy z rodzicami, od których ich pensja nie zależy”.

 

Zdaniem przedsiębiorców „1000 zł podwyżki, które postulują protestujący spowoduje jedynie wzrost kosztów po stronie podatnika a w żaden sposób nie poprawi jakości edukacji. Taką samą podwyżkę dostaną bowiem zarówno słabi, jak i dobrzy nauczyciele. Rozwiązaniem powinno być uelastycznienie karty nauczyciela lub jej całkowita rezygnacja, która pozwoliłaby nauczycielowi pracować dłużej niż 18 godzin (dziś ze względu na nadpodaż pracujących w oświacie problemem jest wzięcie nadgodzin). O jego pensji decydować powinien dyrektor szkoły po konsultacji z radą rodziców. WEI od dawna rekomenduje stworzenie bogatego systemu zachęt finansowych, który nagradzałby za sukcesy uczniów a także dopingowałby nauczycieli do podnoszenia swojej wiedzy i umiejętności”.

 

W opinii przedsiębiorców „w Polsce istnieje wielu bardzo dobrych nauczycieli, których rynkowa wartość wielokrotnie przewyższa ich obecne zarobki, nawet z uwzględnieniem proponowanej podwyżki. Niestety, ani system ich nie dostrzega, ani środowisko nauczycielskie nie premiuje ich zachowania. Wręcz przeciwnie, dobrzy i pracowici nauczyciele są marginalizowani w obawie przed merytoryczna rywalizacją i pozytywna selekcją – rugowaniem gorszych nauczycieli. Tak długo jak rząd nie zdecyduje się na głęboka reformę systemu, tak długo musimy założyć, że za coraz gorszy poziom nauczania będziemy musieli coraz więcej płacić”.

 

Komentując opinie przedsiębiorców zwrócić uwagę, że pracownik pracujący w sektorze prywatnym 8 godzin dziennie na pełen etat musi przepracować 160 godzin miesięcznie. Nauczyciel miesięcznie musi przepracować tylko 72 godziny lekcyjne (54 normalne godziny) czyli zależnie od sposobu liczenia mniej niż 50% czasu pracy pracownika z sektora prywatnego (do 33% czasu pracy pracownika z sektora prywatnego). Nie ma więc powodu by nauczyciele byli niezadowoleni z tego, że za przepracowanie 50% czasu pracy innych pracowników dostają 80% wysokości pensji innych pracowników.

 

Jan Bodakowski

Źródło: JB

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną