Trump skoczył z trampoliny i spada do pustego basenu

0
0
/ Gage Skidmore/CC BY-SA 2.0/Wikimedia Commons

Nie należę do miłośników prezydentury Donalda Trumpa, choć podobno powinienem, bo to rzekomo prawdziwy amerykański konserwatysta, z którym powinno być mi po drodze. Zdecydowanie nie jest mi z prezydentem USA po drodze i nie roniłem łez wzruszenia kiedy przemawiał na Placu Krasińskich Warszawie, wiedząc, że piękne gadki to jedno, a rzeczywista polityka to coś zupełnie innego. Niemniej jestem pod wrażeniem z jaką nonszalancją Trump szaleje na arenie międzynarodowej poszerzając grono jawnych wrogów jak i tych państw, które delikatnie mówiąc nabrały głębokiego dystansu do USA, dzięki polityce Waszyngtonu.

Można odnieść wrażenie, że Trump skoczył z trampoliny i spada głową w dół do basenu bez wody. Ekscentryczny Donald został prezydentem przypadkiem, bo rzeczywistym celem jego kampanii wyborczej była reklama jego telewizji. Pech chciał, tak przynajmniej uważa jego żona, że jednak został prezydentem. Przypadkowy prezydent i takie też jego decyzje chciałoby się rzecz, takie w przypływie emocji, na poczekaniu, bez zastanowienia. W początkowym okresie swojej prezydentury te emocjonalne, nieprzemyślane decyzje Donalda prostowało później jego otoczenie. Teraz odnoszę jednak wrażenie, że zespół doradców zajął się własnymi sprawami albo został na tyle przetrzebiony przez duet córki i zięcia, od skrótu ich imion zwany Jarvanką (Jarred i Ivanka), że nie ma komu tłumaczyć Donaldowi jak krowie na granicy, że to co robi to strzał w kolano, a właściwe kilka strzałów, w oba kolana ale przede wszystkim chyba w głowę. Lista państw z którym pogorszyły się relacje USA jest spora, a znalazły się na niej: Kanada, Meksyk, Turcja, Rosja, Korea Północna, Chiny, Arabia Saudyjska, Syria, Iran, Irak, Wenezuela, w której Trump trzykrotnie próbował obalić Maduro, czy Unia Europejska. Pierwszoplanowi wrogowie to Iran, Syria i Korea Północna, drugi rząd stanowią Chiny i Rosja.

Głosem swojego ambasadora Trump upomniał Polskę, niczym swojego wasala. Polskie władze coś tam przebąkiwały, że będą zachowanie ambasador USA wyjaśniać, ale oczywiście położyły uszy po sobie. Następnie Trump postanowił upomnieć Macrona co spotykało się z ostrą kontrą prezydenta Francji, którego można nie lubić ale uznać na leży jego postawę jako jak najbardziej słuszną bo Stany nie mają prawa mieszać się w wewnętrzne sprawy innych państw, o czym zapomina nasza dyplomacja nie reagując na skandaliczne zachowania amerykańskich dyplomatów. Ostatnio również amerykański ambasador, tym razem w Budapeszcie, próbował wywierać presję na władze Węgier aby te ociepliły swoje relacje z Ukrainą, wcześniej jeszcze krytykując Orbana za ograniczenie wolności prasy czy naciski na organizacje pozarządowe.

W sukurs Trumpowi idzie też Senat USA, który popiera decyzję Parlamentu Europejskiego o uznanie Rosji agresorem w konflikcie z Ukrainą. Senat USA przyjął kilka dni temu rezolucję, w której uznał saudyjskiego następcę tronu za odpowiedzialnego za śmierć dziennikarza Dżamala Chaszodżdżiego. Następstwem tego była kolejna rezolucja, w której senatorowie zarekomendowali wycofanie wsparcia USA dla Arabii Saudyjskiej w konflikcie w Jemenie. Samo wycofanie wsparcia uznać należy za jak najbardziej słuszne bo na oczach świata Arabia Saudyjska bezkarnie obracała w perzynę Jemen, korzystając z protekcji Wujka Sama, tylko dlatego, że w Jemenie żyją szyici, których sunnicka Arabia nienawidzi. Ale takie postawienie sprawy przez USA spotkało się z ostrą reakcją arabskich Saudów. MSZ Arabii Saudyjskiej napisał: „Postawa Senatu Stanów Zjednoczonych wynika z bezpodstawnych zarzutów i oskarżeń oraz stanowi rażącą ingerencję w wewnętrzne sprawy naszego kraju oraz podważa rolę Królestwa w regionie oraz na arenie międzynarodowej". Na przestrzeni ostatnich kilku dekad Arabia Saudyjska i Turcja należały do sprawdzonych sojuszników USA na Bliskim Wschodzie. Teraz jednak traci ich poprawiając jedynie relacje z Izraelem kosztem pogorszenia z Palestyną i Libanem. Pogarszanie relacji z tak dużą ilością państw, w kilku regionach świata jest chyba precedensem w historii polityki zagranicznej USA.

Jak wygląda walka o demokrację po amerykańsku świadczy najlepiej ostatnia decyzja USA o wycofaniu się z Syrii. Stany wycofują się, bo rzekomo w Syrii nie ma już ISIS. Tak się jednak składa że kilka dni wcześniej Turcja podjęła decyzję o zakupie amerykańskich rakiet. Przypadek? Nie sądzę. Plan jest prosty USA się wycofują za te rakiety, a zostawiają otwartą furtkę Turkom, narodowi rzeźników, który wejdzie albo właściwie wjedzie tam teraz swoimi czołgami, które po uprzednim bombardowaniu rozjadą syryjskich Kurdów. Oj, przecież to nie pierwszy raz kiedy Stany wykorzystują dążenia niepodległościowe Kurdów do swoich interesów.

Stany choć pewne swej potęgi szukały zawsze lokalnych sojuszników, a aktualny prezydent przyjął inną strategię przyjaźnić chce się tylko z Żydami, a toczyć wojny gospodarcze lub militarne z resztą świata. Ta pycha wcześniej czy później go zgubi, bo ci, których uznał za wrogów rosną w siłę i się jednoczą.

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną