
Polemiki to domena uczonych, pasjonatów i dziennikarzy - a jedna z najciekawszych na przestrzeni minionych lat wywiązała się między Muzeum Bitwy pod Grunwaldem w Stębarku a profesorem Svenem Ekdahlem.
Cały spór zaczął się od artykułu profesora Ekdahla na łamach magazynu ,,Mówią Wieki". Artykuł poświęcony był badaniom archeologicznym dotyczącym bitwy pod Grunwaldem oraz - nomen omen - polemiką z tezami Andrzeja Nadolskiego dotyczącymi dokładnego miejsca starcia wrogich wojsk.
Niecałe pół roku później ukazał się list Muzeum Bitwy pod Grunwaldem w Stębarku do ,,Mówią Wieki" w którym instytucja oskarżyła profesora Ekdahla o pisanie go "pod swoją tezę", złośliwości pod adresem muzeum i krytykę celowości badań przezeń prowadzonych - braku wyników, które muzeum tłumaczyło brakiem potrzebnego sprzętu.
W tym samym numerze ukazała się również odpowiedź Svena Ekdahla, w której profesor tłumaczył, że jego zamiarem nie było prawienie muzeum złośliwości i przepraszał za to, że muzeum źle zinterpretowało jego słowa. Jednocześnie profesor Ekdahl bronił swojego prawa do publikowania hipotez i sugerował, by do badań archeologicznych dopuścić Litwinów, jako samych zainteresowanych Grunwaldem.
Prasa niewiele wcześnie relacjonowała międzynarodowe badania archeologiczne prowadzone pod Grunwaldem, podczas których kilkudziesięciu naukowców i detektorystów szukało śladów krzyżackiego obozu, na którego ślady natrafili już w poprzednim sezonie. Badania prowadzone były przy użyciu detektorów, skanerów i georadarów. Prof. Sven Ekdahl podkreślał, iż prawdziwy teren bitwy był na wschód i południe od wsi Grunwald - zatem nie zgadzał się z wersją polskich naukowców.
Czekam niecierpliwie na rozwiązanie tego sporu powtarzając maksymę Michela de Montaigne:
„Choćbyśmy nawet mogli stać się uczonymi uczonością drugich, mądrzy możemy być jedynie własną mądrością.”
Fot. Pixabay