Nie ma już Staśka Wielanka

0
0
/

st-wielanek_fot-rozanskiBard Warszawy. Warszawiak z Czerniakowa, od dwóch lat radny Warszawy z ramienia PiS, zmarł w Wigilię w wieku 67 lat. 20 grudnia z rąk Ministra Glińskiego otrzymał najwyższe odznaczenie przyznawane artystom -medal Zasłużony Dla kultury „Gloria Artis”. Złoty człowiek, który piosenkami o swoim rodzinnym mieście, jego kulturze i bohaterskiej historii uczył miłości do tego miejsca na mapie świata. Uczył co to jest warszawskość i honor. Gdy w sierpniowy wieczór śpiewał w amfiteatrze na warszawskiej Woli, przed koncertem wszyscy wstali, by minutą ciszy oddać hołd poległym powstańcom warszawskim i pomordowanej ludności cywilnej. Ocierali łzy. On uczył swoją widownię, że o pewnych wartościach i postawach nie wolno zapominać. „U cioci na imieniach”, „Czarna Mańka”, „Warszawo ty moja Warszawo”- te piosenki śpiewali dziadkowie, rodzice i dzieci. Wypadało je znać, bo to świadczyło o warszawskiej przynależności. Z ulicznego grania z Kapelą Czerniakowską Wielanek awansował. Zaczął zdobywać sale koncertowe nawet za oceanem, a telewizja urządziła mu koncert na 50 lecie. Nazywany był godnym kontynuatorem Stanisława Grzesiuka, Folklor warszawski w młodzieżowym stylu i rytmie kultywują dziś młodsi wykonawcy, m.in. Muniek Staszczyk. Może dzięki niemu. Wielanek podobnie jak Grzesiuk pochodził z Czerniakowa. Nie wyobrażał sobie życie w innym mieście. Z warszawskim folklorem był związany od dziecka. Urodzony w 1949 r., pamiętał z lat młodości „szemrane piosenki”, bo nasiąkał nimi od dzieciństwa. Nasłuchiwał warszawskiej gwary, specyficznej wymowy. Pozostał wierny piosenkom ulicy i przedwojennym szlagierom, które nie straciły siły emocji ani lirycznego piękna. Śpiewał nie tylko „Hankę”, „Bal na Gnojnej” i „Chłopców z Mokrej” czy „Felka Zdankiewicza”, ale też piosenki Mieczysława Fogga np. „Ostatnią niedzielę”. Stał się niezrównanym popularyzatorem warszawskiego folkloru, na początku występując z Kapelą Czerniakowską, potem z Kapelą Warszawską. Mało już kto pamięta podwórkowe orkiestry, których słuchało się przy otwartych oknach, lub stojąc całymi rodzinami na balkonie. I rzucając grajkom zawinięte w papierek monety. Wtedy takie piosenki jak „Komu dzwonią, temu dzwonią”,„Rum Helka”, czy „Nie masz cwaniaka nad warszawiaka” - śpiewali dziadkowie, rodzice i dzieci. Śpiewało całe podwórko! Wypadało je znać.. A orkiestra zachęcona datkami grała kolejne bisy. Piosenki warszawskiej ulicy i szlagiery uczą historii i kultury tego miasta. Stanowią o jego ciągłości. Uczą też patriotyzmu, nie tylko lokalnego. Bo Wielanek z kapelą śpiewali zarówno „Zwycięży Orzeł Biały”, piosenki legionowe, „Polesia czar”, ale i piosenki lwowskie o baciarach i walczących o Polskę lwowskich dzieciach. On, choć chłopak z Powiśla, umiał jak mało kto, przekazać dojmującą tęsknotę kresowych pieśni, które powstawały w zupełnie innej scenerii. Wyciskały łzy wszędzie tam, gdzie docierał jego śpiew. Ciekawa barwa głosu Wielanka, umiejętność przekazywania emocji sprawiały, że piosenki w jego wykonaniu trafiały prosto do serca. Po nich widać było, że sztuka jest po to, aby wzruszać. I wzruszały zarówno tragedie chłopaków w więzieniu, jak i dziewczyn z półświatka, ale również „Puchowy śniegu tren”, mówiący o bogatym paniczu i biednej dziewczynie. U Wielanka królowało tango, sztajerek, sentymentalna ballada, było dużo też „piosenki szemranej”. Śpiewał nawet „Moje miasto szemrane Warszawa”. Warszawiakom słowo „szemrany” kojarzy się z półświatkiem, Wielankowi niekoniecznie tak się kojarzyło:- To po prostu pewien sposób opowiadania. Ale zgadzam się, że to głównie obserwacje życia knajackiego - odpowiadał. Przyznawał, że śpiewając te piosenki dobrze je czuje, bo zna ten klimat, wychował się w takim środowisku i na takim podwórku. - Zresztą wszystkie przedwojenne szlagiery, które przetrwały do naszych czasów, mają zabarwienie „szemrane. Coś tam u tego Joska na Gnojnej się kręciło, jakieś geszefty pod stołem się odbywały. Ci, którzy tę piosenkę napisali, chodzili tam i to zauważyli –objaśniał. Wielanek. Śpiewał też o honorze warszawskiego złodzieja. Na Pradze do dziś znane są niepisane zasady panujące od wieków. Złodziej nie okrada bliskiego, ani sąsiada. - Kiedyś złodzieje okradali bogatych i dokarmiali biednych. Dziś ten „honor zanika”, ludzie nie mają charakteru, wszyscy obrabiają wszystkich - ubolewał Wielanek. Podążał z duchem czasu. Śpiewał o współczesnej Warszawie, która choć zupełnie inna, była przecież też przez niego kochana... Warta polecenia jest „Wigilia u Staśka Wielanka”, wzruszające nagranie kolęd i pastorałek. Mój Boże, Wielanek umarł właśnie Wigilię. Śpiewając kolędy, pamiętajmy i o Nim. Mówi się, że ludzie nie są niezastąpieni. W przypadku Staśka Wielanka nie jest to możliwe. Wielanek był jeden. Alicja Dołowska Fot. Dominik Różański

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną