
13 października 1982 r., jak co miesiąc tego dnia, w miesięcznicę wprowadzenia stanu wojennego doszło w krakowskiej dzielnicy Nowa Huta do manifestacji ulicznych. Tego dnia były one szczególnie intensywne, gdyż kilka dni wcześniej Sejm PRL uchwalił nową ustawę o związkach zawodowych, która w praktyce zdelegalizowała NSZZ „Solidarność”.
W marszu idącym od kombinatu im. Lenina do centrum Nowej Huty uczestniczył Bogdan Włosik - uczeń II klasy technikum wieczorowego, pracujący jako elektryk na Wydziale Walcowni Blach Zimnych. Pokojowa demonstracja została brutalnie zaatakowane przez ZOMO, co doprowadziło do wielogodzinnych walk ulicznych. Siły porządkowe używały armatek wodnych i gazu.
Bogdan Włosik nie brał udziału w starciach. Wrócił do domu, by wieczorem wyjść na mszę św. za Ojczyznę do „Arki Pana”, kościoła w Bieńczycach, gdzie wierni modlili się w intencji „Solidarności”.
Według najbardziej prawdopodobnej wersji wydarzeń, kapitan SB Andrzej Augustyn, ubrany po cywilnemu, usiłował zatrzymać stojących pod kościołem chłopców. Gdy jeden z nich zaczął krzyczeć, zdemaskowany esbek rzucił się do ucieczki. Przeskakując przez żywopłot, wywrócił się, po czym w panice sięgnął po broń i bez ostrzeżenia oddał śmiertelny strzał w kierunku nadbiegającego Bogdana Włosika.
Postrzelonego w brzuch zabrała karetka pogotowia. Lekarz, który próbował go ratować, zeznał przed sądem w 1990 r., że póki był przytomny, mówił: „Komuniści mnie zabili”. Zmarł na stole operacyjnym w Szpitalu Wojskowym kilka godzin później.
Śmierć młodego robotnika spowodowała kolejne demonstracje, które trwały jeszcze przez kilka dni. W dzień pogrzebu, 20 października 1982 r., na Cmentarz Grębałowski w Krakowie przyszło kilkanaście tysięcy ludzi. Aby ułatwić sobie rozpoznanie jego uczestników, bezpieka zleciła Telewizji Kraków rejestrację konduktu. Część z nich było później represjonowanych.
W czasach PRL esbek morderca nie poniósł żadnych konsekwencji za dokonaną zbrodnię. W 1983 r. był przesłuchiwany jako świadek, a nie podejrzany o zabójstwo. Prokuratura nie dopatrzyła się wówczas przestępstwa. Po umorzeniu śledztwa wrócił do pracy, a w 1987 r. przeszedł na emeryturę.
Dzięki determinacji rodziców Bogdana Włosika w 1990 r. doszło do wznowienia śledztwa. Rok później Sąd Wojewódzki w Krakowie skazał Augustyna na 8 lat więzienia. Sąd Apelacyjny podwyższył karę do 10 lat, odrzucając tłumaczenie obroną konieczną. Po 5 latach esbek opuścił mury więzienia za dobre sprawowanie.
Fot. IPN