W studiu jednej z rozgłośni radiowych odbyła się dyskusja o aborcji. Rozmowę z Henryką Krzywonos, słynną tramwajarką z Gdańska rozmawiał Krzysztof Ziemiec.
- Żarty się skończyły, ja mam siedem córek, mam wnuczki i nie wyobrażam sobie, żeby doszło do sprawy, że moje dziecko czy moja wnuczka urodzi dziecko niepełnosprawne, które będzie leżało, a ona nigdy nie usłyszy od niego "mamo". Mało tego - nigdy nie będzie wiedziała, czy to dziecko boli cokolwiek czy też nie, bo ono nie będzie w stanie wyrazić swojej opinii na ten temat” - mówiła Henryka Krzywonos.
Taką odpowiedź szybko zripostował Krzysztof Ziemiec: -
I to mówi właśnie matka dzieci, tylu dzieci, działaczka Solidarności, która przecież też na zjeździe w '90 roku za Solidarności podjęła uchwałę wzywającą ówczesny rząd do zakazu aborcji? To mówi ta sama osoba dzisiaj do Polek?
- Przepraszam, ja nie wiem o czym pan mówi. Nigdy nie podjęłam takiej decyzji. Nigdy nie byłam za wstrzymaniem aborcji, tej koniecznej – konstatuje Henryka Krzywonos.
- Może pani nie głosowała, ale Zjazd "Solidarności" w ’90 roku podjął taką uchwałę – mówi Ziemiec.
Odpowiedź była znacznie bardziej zawiła: „Proszę pana: Zjazd "Solidarności", w ’90 roku, na którym mnie nie było. Więc proszę nie mówić, że ja byłam i podejmowałam decyzję. Nigdy takiej decyzji bym nie podjęła. Tak jak pan powiedział na początku: pracuję dla ludzi - i wiem dokładnie, jakie są sytuacje, jak ciężko jest matkom, które wychowują dzieci, z którymi nie mają kontaktu. Zdaję sobie z tego sprawę, chylę przed nimi czoła i wiem, jak jest trudno. Nie ma mowy, żebym tego nie wspierała. Za każdym razem.
Sama nigdy nie usunęłabym ciąży, sama nigdy nie zrobiłabym niczego (takiego), ale te rzeczy, które w tej chwili się dzieją, jeśli mówimy o aborcji, jeśli mówimy o in vitro, o wolności kobiet - to jest bardzo ważne. Nie uważam, że ktoś mógłby za mnie, za moje dzieci, wnuki podejmować decyzje w tej sprawie, bo od tego jest małżeństwo, które podjęło się powiększyć rodzinę. Nikt nie ma prawa za nas podejmować decyzji”