Błędy ewangelizatorów. UWAGA! Dotyczy KAŻDEGO!

0
0
/

ewangelizatorTreści, które zamieszczam poniżej, są wynikiem wysłuchania wielu świadectw i doświadczeń osób oraz obserwacji różnych sytuacji działań ewangelizacyjnych, w których brałam udział wielokrotnie zarówno jako współprowadząca jak i uczestnik wydarzeń. Nie ma tu jakiegokolwiek wyrokowania, sądzenia, ale są opisane pewne fakty, których przytoczenie być może przyda się Państwu jakkolwiek (?) dla własnego życia, w którym relacja z Bogiem jest podstawowym wymiarem zawsze i to bez względu na deklarowany stosunek do Kościoła, którego autentyczności poszukują wszyscy i znajdują. Dlaczego o błędach? Bo po prostu popełniamy je w wielu sytuacjach, a uświadamianie ich sobie jest pięknym przejściem w jeszcze większe piękno własnego życia, a tym samym i w piękno relacji międzyludzkich. Piękno jest trudne, ale właśnie dlatego jest nadprzyrodzone i… właśnie piękne. Posłuchajcie. Błąd pierwszy Wielu ludziom, którzy odczuwają pragnienie jakiegoś działania w Kościele wydaje się, że się po prostu z różnych powodów nie nadają. To oszukańcza myśl od demona. Skupienie bowiem nie powinno rozgrywać się na polu: czy ja sam się nadaję czy nie, ale należy się skoncentrować na tym co wcześniejsze, to znaczy na samym pragnieniu. Bóg się nadaje, a przez kogo konkretnie ujawnić się ma działanie i o jaką rolę chodzi – wymaga to rozeznania. A zatem myślenie powinno dotyczyć tego, skąd pochodzi dane pragnienie. Jak je rozeznać? Logika Boga przekracza wszelkie ziemskie standardy! Jeśli ktoś na przykład uważa, że nie może czynić czegoś w swojej parafii, bo nie ma talentu np. krasomówczego, to jest to de facto już wchodzenie w plan Boży ze swoim własnym pomysłem, a tych należy się pozbyć. Z doświadczenia wiem, że Bóg najczęściej powołuje do zadań najsłabszych. Ten kto czuje się mocny, Boga się nie posłucha… Bóg powołuje do konkretnych działań człowieka, któremu wszystko, co potrzebne, będzie dodawane. Ponadto brak u kogoś jakiegoś talentu może w jakiejś dziedzinie okazać się błogosławieństwem! Choćby i dlatego, że gromadzą się ludzie, którzy pociągnięci do Kościoła przez pragnienie od Ducha Świętego, a posiadający dany talent, stają się niesamowitymi ‘współtwórcami’ danego pomysłu Bożego. Tak powstaje wspólnota w działaniu Kościoła. Jeśli powodem schematycznego działania w Kościele (również kapłanów) są jakieś własne kompleksy, to należy poddać je rozeznaniu w Duchu Świętym. Oświecenie w sprawach będzie i nie potrzeba stać na wyżynach intelektualnych, aby tego doświadczyć. Bóg powołuje i już, a kategorie jakimi niekiedy po ludzku patrzymy zwyczajnie się nie liczą. Gdy prowadzę czasem pogadanki dla młodzieży, mówię im: „Bóg powołał Kościół, a pierwszymi wspaniałymi kapłanami byli św. Piotr i św. Paweł. Pierwszy zaparł się Chrystusa, a drugi brał udział w mordowaniu chrześcijan. Jesteście pewni, że wybraliście dobry Kościół?” – Tak! – tego bądźcie pewni! Błąd drugi Teraz powiedzmy o tzw. problemach życiowych. Nie znam osoby, która by ich nie doświadczała. Jeśli ktoś jest tzw. osobą z ‘przeszłością’, musimy sobie jasno uświadomić, że ludzie bez tzw. ‘przeszłości’ nie istnieją. Pokusy rozpaczy o tym, że się ktoś nie nadaje do zadań w Kościele, bo np. ma za sobą doświadczenie trudnego dzieciństwa, czy ma na przykład żonę, która nie ma pragnienia uczestniczenia we Mszach Świętych, to wciąż nie są to powody, dla których Bóg miałby nie powołać kogoś do służby. A może właśnie ta osoba szczególną rolę ma odegrać dla organizowania wspólnoty tych, którzy są w analogicznej sytuacji? Człowiek zazwyczaj nie widzi najczęściej po co się coś dzieje, ale czy musi? Bóg widzi wszystko. Wystarczy. Przykładem może być tu wspólnota Sychar, w której ludzie są autentyczni i bez masek, piękno Boże ma tam wspaniałą oazę Miłości. Błąd trzeci Czasem ludzie powołani do jakiejś roli ewangelizacyjnej patrzą na samą ewangelizację schematycznie. Trzeba grać na gitarze… śpiewać i umieć przemawiać. Nic bardziej mylnego. Tu dla rozjaśnienia piękna pomysłowości Boga polecam audycję ‘Tabita w Eudytach’: http://prawy.pl/29851-tabita-w-eudytach/, w której przykład wydarzeń w pewnej wsi, obnaża pomysłowość Boga, przekraczającą nasze ludzkie schematy. Błąd czwarty Niedawanie sobie wolności. Może się uruchamiać w ewangelizatorach takie myślenie, że jeśli samemu się popełnia błędy, gdy jeszcze te błędy są oceniane przez innych, to jest powodem do rezygnacji. Zazwyczaj są to pokusy rozpaczy o swoim pięknie – to znaczy o pięknie ukochanego dziecka Boga, którym jest każdy człowiek, taki jaki jest. Pewien alkoholik – lider grup AA właśnie wczoraj zwierzył mi się, że problem jego przez lata polegał na tym, że złych cech swego charakteru szukał poza sobą, a one wszystkie pochodziły z niego samego. Dopiero jak wszedł do końca w prawdę o sobie samym i zawierzył wszystkie te cechy Bogu, po wielu latach cierpień zadawanych najbliższym i sobie, z doświadczeniem kryminalnym włącznie, doświadczył prawdziwie Boga. Teraz jest od wielu lat ewangelizatorem i pociąga za sobą wielu. Pokochał siebie w swoich słabościach, bo Bóg go w nich kocha i je przebóstwia. Z tych słabości pochodzi jego święte zawierzenie Bogu i dzieją się rzeczy wspaniałe. Najinteligentniejsi właśnie jemu ufają i dzwonią po porady, po pomoc w rozeznaniu spraw, bo to on właśnie idzie w życiu na sposób Pawłowy, który powiedział: „Najchętniej będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”. Spójrzmy jeszcze od innej strony – komu sami bardziej zaufamy – wierzącemu słabemu, czy komuś, kto trzyma pozycję tzw. nieugiętego mocarza? Z różnych powodów dobrze, to znaczy z zaufaniem przebywa się na przykład w obecności ks. Andrzeja Szpaka, od lat prowadzący pielgrzymkę hipisów i artystów. Dla mnie osobiście czas spędzany w jego obecności, na modlitwach jest zawsze piękny głównie dlatego, że byłam świadkiem tego, jak czasem płakał. Czy muszę coś dodać?... Kilkudziesięcioletnie dzieło Boże pielgrzymki mówi samo za siebie… Błąd piąty Nie pozwalanie sobie samemu na błędy. …tylko że błędy są błogosławieństwem dla odnalezienia pokory, koniecznej w życiu. Nie chodzi oczywiście o to, aby stracić czujność w działaniu, ale aby zaufać Bogu, że nawet jeśli nie zamierzamy błądzić, a pobłądzimy, to Bóg i ze szkody wyprowadzi dobro. Ewangelizacja zawsze musi być wyłącznie dziełem Ducha Świętego, nie człowieka. Gdy przychodzą momenty, że trzeba nazywać pewne sprawy po imieniu, jedno jest pewne, jeśli rozeznajemy sprawy to również czasem robimy to wspólnotowo. Razem działamy i razem błądzimy. Stawiajmy diagnozę owszem, to punkt wyjścia konieczny dla ulepszania, ale właśnie razem: przemawiający wspólnie ze słuchającymi. Ewangelizacja to wspólne dzieło wszystkich, błądzimy razem i razem idziemy do Boga, nawet jeśli nie do końca się nawzajem rozumiemy, a to nie jest takie istotne, bo Bóg rozumie wszystko, wystarczy. W Ewangelizacji nie ma miejsca dla przemawiających sędziów, bo Miłość wypełnia całą przestrzeń. Błąd szósty Myślenie, że muszę wszystko rozumieć. Nic bardziej mylnego. Jest to sprzeczność sama w sobie. Wielokrotnie w działalności pojawiają się sytuacje, których się nie rozumie. Potrzeba tu cierpliwości. Osobiście z cierpliwością mam sama zawsze problem, ale widzę jak Bóg brak mojej cierpliwości zamienia w dobro, zawsze gdy Jemu samemu ten brak oddaję. Dlatego mogę się chlubić z tej słabości, bo Bóg ten brak wypełnia, a nie dlatego że posiadam taką męczącą słabość. Właśnie – powtarzam – dlatego, że Bóg na tym buduje Swoje działanie, a nie moje! Alleluja! Błąd siódmy Patrzenie na ludzi stereotypowo. Kategorie, trendy społeczne, na przykład kategoryzowanie człowieka: feministki… hipisi… rozwodnicy… subkultury… lemingi itd… to wszystko są kategorie świata doczesnego. Bóg widzi człowieka, swoje ukochane dziecko. Takie patrzenie trzeba mieć zawsze. Kto poda definicję kategorii ludzi? Nie istnieje coś takiego! Są podobne doświadczenia, zainteresowania, poglądy, ale to są sprawy zewnętrzne. Niejednokrotnie powodują one strach, bo ktoś afiszuje się z jakąś ideologią więc jest jakiś inny, a innego trzeba się bać. Tylko że – powtarzam – nie istnieją kategorie ludzi. Każdym człowiek jest ukochanym dzieckiem Boga. I nie ma innej Prawdy o człowieku! Nigdy nie było i nigdy nie będzie. Amen. Błąd ósmy Brak konkretnej własnej drogi formacyjnej. Ewangelizator – jakakolwiek byłaby forma ewangelizacji, musi być sam prowadzony przez duchownego i to bardzo konkretnie. Bóg błogosławi poprzez ludzi. Czasem – jeśli to potrzebne – również przez terapeutów. Nie przeczy to działaniom ewangelizacyjnym w żadnym momencie. Jesteśmy powołani wszyscy do ewangelizacji. Czasem chodzi o jakieś większe sprawy, czasem jesteśmy powołani dla jednej tylko osoby – tak zawsze powołani są na przykład współmałżonkowie dla siebie nawzajem. Ale ponieważ jesteśmy słabi, Bóg daje nam innych słabych ludzi i działa poprzez nich, a w konieczny i szczególny sposób podczas spowiedzi świętej i kierownictwa duchowego. To jest ważne. Błąd dziewiąty Myślenie, że rozumiem coś lepiej od innych a dana rola jest mi przypisana na zawsze. Przyzwyczajanie się do jakiejś roli, to oddawanie wolności i prędzej czy później przyniesie szkodę. Jeśli ma w sobie wewnętrzna zgodę na zmiany proponowane od Boga, takie pełne zawierzenie Mu w ofiarowanych Łaskach, które są na dany czas, zaowocuje to wręcz ekscytacją i dziecięcą ciekawością przed tym, co nas czeka, gdy cos się kończy. Pomysły Boga są zawsze najlepsze i zawsze najciekawsze, ekscytujące! Żal za czymś, cokolwiek by to nie było, to krótki epizod, pokusa braku zaufania Bogu. Nie warto się na tym skupiać. Przykładem może być tu Gloria Polo, która jeździła po całym świecie z niesamowitym świadectwem tego, co przeżyła. Jej świadectwo jest bardzo pomocne dla nawrócenia wielu ludzi. W pewnym momencie jej taka rola się zakończyła, gdyż całkowicie zmieniła się jej sytuacja życiowa. Nie było w niej słowa sprzeciwu… Oto spokój piękna w każdym wydarzeniu. Błąd dziesiąty Nie patrzmy na wszystko, co pozbierałam na chwilę obecną (a ciągle można uzupełniać listę) i wyżej opisałam jak na… błędy. Przepraszam za ten mały żarcik terminologiczny, wybaczcie i proszę Was o uśmiech w tym miejscu. Po prostu wszyscy jesteśmy w drodze a droga to nie problemy ludzkie, ale zadania Boże! Dokładnie wszyscy jesteśmy ewangelizatorami i wspólnie podtrzymujemy się na drodze, a najmocniej podtrzymują słabi, bo są po prostu… autentyczni. To znaczy piękni, dobrzy i… prawdziwi! Innymi nas Bóg nie stworzył! Więc, jak mawia ks. A. Szpak: „Błogosławmy sobie nawzajem!”, ale cóż znaczy błogosławić? O tym następnym razem. Dziś tylko zapowiedź: Błogosławienie to konkret. Chwała Trójcy Przenajświętszej – Miłość Przebóstwiająca w… Miłość!   Fot. Jarosław Goc

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną