
Policja w Gdańsku powinna nosić tęczowe opaski, a przynajmniej tak uważają uczestnicy sobotniej manifestacji, która mimo że była legalna, została zaatakowana bez ostrzeżenia przez policję. Ofiarą agresywnych funkcjonariuszy padła Marysia Kołakowska, córka gdańskiej radnej, zasłużonej dla walki o rodzinę.
Policja, która najwyraźniej chciała zastraszyć osoby sprzeciwiające się promowaniu dewiacji w przestrzeni publicznej, nie wzięła jednak pod uwagę, że cały atak na bezbronnych, niewinnych ludzi został nagrany przez obecnych tam dziennikarzy i wideoblogerów, które to nagrania mogą posłużyć do wyciągnięcia konsekwencji, nie tylko służbowych.
Na jednym z filmów widać prowokację ze strony policji, która atakuje ludzi stojących na przystanku. Z tłumu wyciągnięto i zatrzymano Marysię Kołakowską, córkę Anny i Andrzeja Kołakowskich – dwóch funkcjonariuszy powaliło bezbronną dziewczynę na ziemię, wykręciło jej ręce i związało. Kiedy postronni obserwatorzy rzucili się na pomoc dziewczynie i domagali się od policjantów wylegitymowania, ci nawet nie zareagowali.
A oto relacja naocznego świadka wydarzeń, Rafała Jurkowskiego z Fundacji Pro-Prawo do Życia, komórka Rumia:
W dniu dzisiejszym [w sobotę – przyp. red.] o 15:00 w Gdańsku rozpoczął się protest mający na celu sprzeciwienie się promowaniu dewiacji w przestrzeni publicznej na organizowanym w tym czasie marszu zboczeńców. Słuszny sprzeciw społeczeństwa spotkał się niestety z agresją ze strony policji, która nie szczędząc środków stanęła po tęczowej stronie barykady.
Przeciwnicy promowania zboczeń zebrali się początkowo na Targu Węglowym w Gdańsku, skąd startował oprotestowywany marsz dewiantów. Gdy po około godzinie tęczowa grupa około stu osób ruszyła zmienioną trasą, uczestnicy manifestacji w obronie moralności zdecydowali się dołączyć do innego zgłoszonego tego dnia zgromadzenia, znajdującego się bliżej nowo wyznaczonej trasy. Niestety skutecznie uniemożliwiła to policja, która w liczbie kilkuset funkcjonariuszy prewencji zablokowała dostęp do niemalże wszystkich ulic w centrum Gdańska. Biorąc pod uwagę wpływ tęczowego lobby na trójmiejskie władze nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż prócz blokady w kierunku legalnie manifestujących obywateli ruszył zaskakująco liczny kordon agresywnych funkcjonariuszy, którzy przy użyciu tarcz, pałek i granatów hukowych próbowali rozproszyć zebranych. Dopiero po ataku policja wezwała ich do rozejścia się informując, iż zgromadzenie zostało uznane za nielegalne. Ponownie jednak, było to niemożliwe, ze względu na liczne blokady.
Po komunikacie część zgromadzonych zdecydowała się udać na przystanek tramwajowy. W ślad za nimi ruszyła duża grupa funkcjonariuszy policji żądając na miejscu rozejścia się i informując, iż są oni nielegalnym zgromadzeniem. Pomimo prób wyjaśnienia sytuacji przez czekających na tramwaj uczestników rozwiązanej manifestacji policja zaczęła szturmować zebranych oraz aresztować przypadkowe osoby. W ruch ponownie poszły tarcze, pałki i granaty hukowe a w zanadrzu stała armatka wodna. Nasi wolontariusze, obecni na wcześniejszym legalnym zgromadzeniu, w wyniku agresji policji musieli porzucić część materiałów i salwować się ucieczką.
Osoby obecne na miejscu donoszą, iż do pomocy zostały sprowadzone także służby z innych miast a funkcjonariusze w strojach cywilnych, między innymi na przystankach gdzie gromadzili się uczestnicy chcący powrócić do domów, starali się rozpoczynać konflikty. Pozostaje zadać pytanie, czy policja ma za zadanie chronić obywateli, czy też stać na straży członków tęczowego lobby. Może w takim przypadku warto założyć funkcjonariuszom na ramię tęczowe opaski?
Graniczy wprost z pewnością, że rozkaz ataku na zgromadzenie obrońców rodziny nie był przypadkowy i miał charakter czysto polityczny, jako że władze Gdańska słyną z powolności tęczowemu lobby. Sprawą powinien zająć się zarówno prokurator jak i minister spraw wewnętrznych, któremu podlega policja.
Zakrawa na paradoks, że tego samego dnia kiedy mundurowi rzucili się na bezbronnych obywateli, minister Mariusz Błaszczak, przemawiając w Szczytnie do policjantów, przypomniał o wysokich standardach etycznych, jakie obowiązują w tej służbie. Najwyraźniej jednak te wysokie standardy wszystkich nie obowiązują...