UE doprowadzi nas do bankructwa? Eksperci alarmują ws. dyrektywy budynkowej
Wszystkie budynki według unijnych planów mają być zeroemisyjne. To oznacza konieczność wymiany okien i drzwi, ocieplenie oraz wymianę źródła ciepła na zeroemisyjne. Pojawi się też obowiązek instalacji paneli fotowoltaicznych. Od 2040 roku nie będzie można ogrzewać już gazem i węglem - podkreśla Adam Tywoniuk, członek zarządu Fundacji SET.
Kosztowne pomysły UE
Unia Europejska stopniowo wdraża kolejne elementy takich planów, jak Fit for 55 czy Zielony Ład. Przykładem tego jest dyrektywa budynkowa. Choć realizacja jej zapisów jest odłożona w czasie, to prędzej czy później będzie trzeba zmierzyć się z trudnymi do sprostania wymogami.
Dyrektywa budynkowa to kluczowy element pakietu Fit for 55 i Zielonego Ładu. W praktyce oznacza obowiązek modernizacji do 2050 roku prawie 14,5 miliona budynków w Polsce. Spełnienie unijnych wymagań przez właścicieli domów jednorodzinnych będzie bardzo kosztowne – przewiduje prezes Fundacji SET Wojciech Dąbrowski.
Według jego wyliczeń dla mieszkającej w budynku jednorodzinnym rodziny ma to być koszt rzędu 200 tys. zł.
Jeśli kogoś nie będzie stać to będzie musiał wziąć kredyt, a jeśli nie będzie mógł go spłacić, to ktoś będzie musiał wziąć to zabezpieczenie w postaci mieszkania - alarmuje Sławomir Mazurek, doradca Prezydenta RP Karola Nawrockiego.
Rząd paraliżuje system wsparcia
Do niedawna na takie rozwiązania jak wymiana okien i drzwi, ocieplenie oraz wymianę źródła ciepła na zeroemisyjne, Polacy mogli wnioskować o dotację z programu "Czyste Powietrze". Jednak w ostatnich miesiącach więcej mowi się o paraliżu tego programu, niż o możliwościach uzyskania dotacji.
Trudno o bardziej spektakularną porażkę rządowego programu niż „Czyste powietrze”. Oszukani właściciele domów, przedsiębiorcy na granicy bankructwa, zaległości w płatnościach i władza, która dumnie rozwiązuje wywołane przez siebie problemy - wskazuje Warsaw Enterprise Institute.
Jak wyjaśnia WEI, program "Czyste Powietrze", "miał zostać zreformowany, by uniknąć nadużyć, ale w rzeczywistości na pewien czas przestał działać".
Zaległości w płatnościach sięgają więc prawie pół roku i nie do końca wiadomo, czy wszystkie środki zostaną wypłacone. Zamiast usprawnienia powstał więc paraliż, który może wiele firm budowlanych doprowadzić do upadku, a przynajmniej poważnych kłopotów. Ci ludzie zalegają przecież z płatnościami w hurtowniach, które nie wydadzą im kolejnych materiałów bez uregulowania wcześniejszych rachunków. Hurtownie też mają zatory płatnicze, gdyż nie płacą producentom - podkreśla WEI.
Rząd ma na to swoje wyjaśnienie.
Według rządu wszystkiemu winne są firmy budowlane, gdyż naciągały inwestorów, składając w ich mieniu wnioski o najwyższe możliwe dofinansowanie. Przez to zawyżały koszty, które teraz muszą ponosić zwykli ludzie, gdyż państwo nie wypłaca pieniędzy. Resort środowiska przygotowuje nawet specjalną ustawę, która ma umożliwić właścicielom domów uzyskanie należnych dotacji – przynajmniej w części - relacjonuje WEI.
Prawda ma być jednak zupełnie inna.
To państwo zmieniło zasady przyznawania dofinansowania – na termomodernizację, wymianę pieców itp. – już w trakcie trwania programu. Wprowadziło ograniczenia, gdy wnioski były już złożone zgodnie z wcześniejszymi regulacjami. Uruchomiło się więc domino. Właściciele domów nie otrzymali spodziewanych dotacji. Nie wypłacili więc wykonawcom części należności, gdyż pieniądze te miały pochodzić z rządowego programu - wskazuje WEI.
Koszty także dla spółdzielni i firm
Właściciele domów jednorodzinnych to nie jedyne podmioty, które będą musiały zmagać się z wysokimi kosztami wdrażania unijnej dyrektywy budynkowej. Podobnie będzie ze spółdzielniami.
Obowiązek termomodernizacji oraz instalacji OZE będzie dotyczył też budynków wielorodzinnych. Koszty spadną na spółdzielnie i wspólnoty. To ogromne inwestycje, których nie pokryjmy z czynszów naszych mieszkańców – podkreśla Andrzej Grat, członek zarządu warszawskiej spółdzielni mieszkaniowej Wyrzyny.
Unijna polityka klimatyczna to także transformacja systemu energetycznego. Pytanie, czy jesteśmy przygotowani na zmiany, czy rządzący uważają, że zwalą problem na innych i jakoś to będzie?
Unijna dyrektywa przewiduje też transformację elektrociepłowni. Jeśli nie spełnią restrykcyjnych wymagań, od 2030 nie będą mogły przyłączać nowych odbiorców. Z kolei od 2050 całe ciepło systemowe ma pochodzić tylko z OZE. Koszt transformacji tego sektora to blisko pół miliarda złotych. Nie udźwigniemy tego – przyznaje Wojciech Pawlik, prezes Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej Siedlce.
Bez programów pomocowych jest to właściwie nierealne i to trzeba sobie powiedzieć jasno. Żadnego PECu w Polsce nie stać, żeby tego typu inwestycji przeprowadzić samemu – mówi Wojciech Pawlik.
Źródło: Radio Maryja, WEI