Sprzeciw wobec pomysłu Lewicy. "Nie wolno ludziom obiecywać takich rzeczy"

W ostatnim czasie bardzo głośno jest na temat pomysłu Lewicy dotyczącego czterodniowego tygodnia pracy. Tę propozycję skrytykowała minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Oto, co powiedziała.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk oficjalnie poinformowała, że Ministerstwo, którym kieruje do 30 czerwca ogłosi warunki uczestnictwa w pilotażu skróconego tygodnia pracy.
" Do 30 czerwca ogłosimy zasady i warunki, na których działa będzie program pilotażowy, a w kolejnych miesiącach będziemy przeprowadzać nadzór tak, żeby wszystkie zainteresowane podmioty mogły od nowego roku już praktycznie wprowadzać krótszy czas pracy w swoich organizacjach"
-mówiła Dziemianowicz-Bąk.
Jak się okazuje projekt ten nie cieszy się zbytnim poparciem. Sceptycznie nastawieni są politycy koalicji rządzącej. Nie tak dawno w jednym z wywiadów Mirosław Suchoń z Polski 2050 powiedział, że pomysł ten "rozłoży" gospodrakę. Podobnie wypowiedziała się również minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
"Jestem za pilotażem. Uważam ze wszelkie tego typu badania, eksperymenty, ale w dobrym sensie, innowacji społecznych, są dobre. Podzielam pogląd, że człowiek pracuje żeby żyć i żyje żeby pracować. To nie ma być tak, że mamy się po prostu zaorać pracą, ludzie mają się zaorać od rana do wieczora"
-przyznała w rozmowie z Polsat News.
Pełczyńska-Nałęcz podkreśliła, że jeżeli zdecydowano by się na wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy trzeba by było znacznie zmienić gospodarkę, gdyż nie wolno obiecywać ludziom czegoś co wiązałoby się z mniejszymi pensjami i mniejszymi emeryturami.