Kiedy myłem zęby córce, przypomniał mi się Platon i zdałem sobie sprawę z politycznego znaczenia bajek. Wszystko przez piosenkę, który znają chyba wszyscy rodzice: „Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda, tak się zaczyna wielka przygoda. Myję zęby, bo wiem dobrze o tym, kto ich nie myje ten ma kłopoty. Żeby zdrowe zęby mieć, trzeba tylko chcieć”.
Śpiewamy to razem, bo każdy sposób na zachętę do umycia zębów jest na wagę złota. Szczerze mówiąc jednak, nie lubię takich utworów. Jest to typowy twór propagandowy. Zachęca nas do czegoś, powołując się głównie na niejasne zagrożenie (piosenkowe „kłopoty”). Kłopoty z rodzicami, ze zdrowiem, inne?
Może jestem przeczulony, a może to kwestia wykształcenia. Platon w swoim dialogu „Państwo” namawiał niańki, aby opowiadały dzieciom bajki, które będą pożyteczne dla państwa. Jedną z nich była bajka o tym, że ludzie rodzą się na świecie z domieszką metalu: jedni ze złotem, inni ze srebrem, jeszcze inni z miedzią. Ci ze złotem należą do kasty rządzących, ci ze srebrem – strażników, z miedzią – rolników. Bajka miała jasne przesłanie: nie aspiruj do czegoś więcej, los zadecydował za ciebie. Tak naprawdę robiło to państwo, ale lepiej o tym nie myśleć.
Ktoś powie, że chodzi tu wyłącznie o zęby i o zdrowie. Widzieliśmy jednak podczas kowidu, jak bardzo polityka zdrowotna może być podporządkowana interesom rządzących. Z pewnym niepokojem obserwuję także to, że dzisiejsze dzieci mogą nie mieć wpojonych zasad moralnych, zwyczaju modlitwy, wiary w Boga, dobrych manier, ale nawet półprzytomne (mówię tu o dzieciach trochę starszych) będą pamiętać o umyciu rąk po przyjściu do domu lub umyciu zębów przed snem. Jest to jakiś znak czasów. Gdyby z podobną determinacją co do spraw higieny, rodzice podchodzili do innych zagadnień może byśmy byli innym społeczeństwem. Co zrobić jednak, jeśli dyscyplinę można stosować w łazience („Musisz się wykąpać! Nie pobawisz się do póki nie umyjesz zębów”), a już nie wolno w innych sprawach, bo przecież przymus jest zły.
Wracając jednak do politycznych bajek. Platon uważał, że bajka nie musi zawierać prawdy. Ona zawiera w sobie pewną historię, która ma być przekonująca. Takich historii, historyjek i opowiastek w naszej przestrzeni społecznej jest całe mnóstwo. Powtarzamy je, pocieszamy się nimi, są one dla nas nieraz niczym dogmat, którego nie można podważać. Pojawia się ich mnóstwo w kontekście upadku komunizmu i Okrągłego Stołu. Należy do nich opowieść o Lechu Wałęsie, nieustraszonym pogromcy komunizmu, który okazał się agentem Bolkiem. Należy do nich też mit transformacji ustrojowej, wielkiej pokojowej rewolucji, która nie była niczym innym niż sposobem przetrwania komunistów u władzy.
Powstaje pytanie jednak na ile, jako społeczeństwo, jesteśmy odporni na takie historie. Jeśli ktoś całe życie słyszy pewną opowieść, czy będzie w stanie ją zakwestionować? Platon jako pierwszy w historii zrozumiał, że indoktrynację trzeba zacząć jak najwcześniej. Postulował, aby odbierać dzieci rodzicom i oddawać je na wychowanie państwu. Dzisiaj w Polsce i Europie też zmierza się do tego, aby już 6-latków posyłać do szkół i tym samym wpływać na ich mentalność.
Uważajmy, co opowiadamy dzieciom, ale też i na to, czego sami słuchamy. Niektóre bajki są opowiadane jako poważne historie, jako opisy faktów, są przytaczane jako pewne wiadomości. Trudno się już czasami zorientować, czy mamy do czynienia z fikcją czy nie. Postmoderniści powtarzają, że wszystko jest opowieścią i otaczają nas tylko mniejsze i większe narracje. To jednak nie jest prawda. Jest rzeczywistość i jest jej błędne wyobrażenie, jest prawda i fałsz, dobro i zło. Nie można tego zakwestionować, bo inaczej budzimy się w świecie, w którym jesteśmy całkowicie uzależnieni od gawędziarzy, którzy mają bogatą wyobraźnię i potrafią opowiadać. Wówczas liczy się tylko styl i retoryka. Ubogi Wędrowiec z Nazaretu, powtarzający do znudzenia: „zaprawdę, powiadam wam”, nie przemówi do nas w tej sytuacji, a przecież to, co ma nam do powiedzenia, jest niezwykle ważne, najważniejsze.
Michał Krajski