Anatomia manipulacji – gagagazeta o biedzie starych ludzi w Bieszczadach (FELIETON)

0
0
/

Pewna jak mówi o niej jej honorowy naczelny – „gagagazeta” właśnie postanowiła nas uraczyć „dziełem” niejakiej Joanny Zajchowskiej „absolwentki dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dziennikarki gazeta.pl.” reportażem z d… powietrza na temat biedy i wykluczenia starych ludzi w Bieszczadach. Problemu ważnego i poważnego.

Dowiedziałem się, że autorka rzekomo skończyła dziennikarstwo (i coś tam jeszcze, a konkretnie komunikację społeczną, czymkolwiek by to nie było w czasach tworzenia kierunków z d… tylnej części ciała przez uczelnie) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Cóż miałem o tej uczelni kiedyś lepsze zdanie, ale widać uczelniami jest jak z kobietami jakie są naprawdę i co sobą reprezentują pokazuje się dopiero w praktyce. Tak samo jest z autorką reportażu „Podobno przed śmiercią dużo się śpi". Olchowiec i Ropianka chcą dożyć do wiosny”. Nagromadzenie bzdur i ewidentnych wymysłów autorki, która wyżej wymienione miejscowości ewidentnie widziała jedynie wodząc palcem po mapie.

 

Artykuł zaczyna się zgoła jak słaba powieść grozy. „Ryszard zapalił w piecu po raz pierwszy przy -13. Dodatku węglowego nie ma do dziś. Uważa, że w jego wieku czasem łatwiej byłoby po prostu się nie obudzić. Janina ogrzewa tylko jeden pokój. Przyznaje, że coraz częściej brakuje jej na chleb i masło. - Sąsiad z naprzeciwka mówił, że może będzie się wieszał. Myślę, że żartował, bo to nie po bożemu. Bez przesady – kwituje”. Ja nie mówię, że takich ludzi nie ma. Są, ale na każdej wsi to raczej pojedyncze osoby. Wdowy, starzy kawalerowie, ludzie bezdzietni w podeszłym wieku. Na wielu wsiach można takich spotkać, tylko że mimo wszystko sąsiedzi do nich zaglądają, jak mogą im pomagają. To jest wieś, gdzie ludzie znają się i mieszkają obok siebie po kilkadziesiąt lat, a nie warszawski apartamentowiec na Wilanowie. I ta miażdżąca niczym taran oblężniczy konkluzja - „Wieś marznie. Życie na wsi w dobie inflacji stało się bardzo trudne szczególnie dla starszych ludzi”.

 

I dalej: „„Pani Janina pali dziś tylko w jednym pokoju. W reszcie domu chłód przenika ją aż do kruchych kości. Kobieta już głównie leży. Opiekuje się nią córka, ale ta zagląda tylko dwa razy dziennie. Przed pracą, żeby sprawdzić, czy żyje. No i pod wieczór - zdaniem Janiny - w tym samym celu. Zegar zawieszony na odrapanej ścianie odmierza Janinie czas. Kobieta mówi, że ten nigdy nie płynął tak wolno, jak tej zimy. A przecież dopiero się zaczęła”. Ewidentnie autorka powinna pisać powieści Science Fiction, a przynajmniej fantasy. Ma ewidentny talent literacki. Może dziennikarka z niej, jak z Doroty Wellman dietetyk, ale coś mogłaby napisać. Ponieważ dostrzegam jakieś przebłyski potencjału. O czym może świadczyć ciąg dalszy: „Pół roku temu Janina przeszła udar. Wydawało się, że już po wszystkim. Z jakiegoś powodu, który w jej ocenie, jest znany tylko panu Bogu, przeżyła. Mówi, że nie ma z kim porozmawiać, więc korzystając z okazji, coś mi opowie. To historia jej życia, ale niezbyt długa. Bo życie Janiny to była dotychczas głównie praca. Pół życia utrzymywała się z gospodarki. Drugie pół pomagała córce przy niepełnosprawnych bliźniakach. Teraz córka też ma ciężko, bo zasiłek opiekuńczy idzie czasem w tydzień, może w dwa. Córka Janiny pracuje więc na czarno, żeby jakoś to było. Nie ma na tyle, żeby pomóc matce, więc ta radzi sobie jak może. Sama”. To wszystko czyta się, jak reportaż z jądra ciemności.

 

Janina powoli zwleka się spod pikowanej kołdry i zanim przejdzie do toalety, zatrzymuje się przy piecyku i podkręca go lekko. Pokazuje mi dwa czarno-białe zdjęcia w starej złotej ramce. To ona i jej mąż. Zmarł na raka pół roku temu i nie wziął jej ze sobą. - Trochę miałam pretensje, bo by Iwonce, córce, było lżej beze mnie. No, mało brakowało i byłoby już po mnie

 

Mam tylko jedno podsumowanie owego tekstu – trójka z minusem. Postacie są papierowe, sytuacje nieprawdziwe, a co gorsza także nierealne. Nie mówię, że pojedyncze przypadki podobne do opisanych nie występują w Polsce, ba nawet w tamtej okolicy, jednak nagromadzenie „siły zła” w owym reportażu jest po prostu na siłę. Co odbiera „dziełu” jakąkolwiek wiarygodność.

 

A szkoda, ponieważ życie ludzi starszych na wsi jest szczególnie ciężkie. To nie bloki w mieście, gdzie ciepło jest w kaloryferze, a najbliższy sklep 50 metrów od bloku. A największym problemem jest dla osoby starszej pokonać schody w swoim bloku. I przetrwać za niską emeryturę. Tymczasem na wsi jest o wiele trudniej. Woda jest w studni, drewno w lesie, węgiel (o ile jest) w szopie. Trzeba napalić w piecu, żeby było ciepło (i nie pani autorko nie da się wyłączyć ogrzewania w wiejskim domu, tam przeważnie nie ma kaloryferów, a jak są to od pieca). Do sklepu jest pięć, dziesięć, kilometrów. O ty,m wszystkim należałoby napisać, ale mądrze.

 

Zdzisław Markowski

Źródło: Zdzisław Markowski

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną