Niepokojące dane z Polski! Oto, co napisano

W mediach pojawiły się szokujące dane z Polski. Zobacz, o czym mowa.
W mediach można spotkać się z określeniem, że Polska jest krajem samobójców. Wydaje się, że nie jest to nawet na wyrost, dlatego że według danych Komendy Głównej Policji w 2021 roku życie odebrało sobie aż 5201 osób, kiedy na drogach zginęło 2212. Jest to ponad dwa razy więcej. Polska jest w czołówce krajów europejskich, jeśli chodzi o liczbę samobójstw. Każdego dnia w Polsce odbywa się piętnaście udanych prób samobójczych. Jeśli dodamy do tego fakt, że na każde skuteczne odebranie sobie życia przypada 10-15 prób samobójczych, a w grupie osób młodych szacunki wskazują nawet na 100 prób, to widzimy, jak gigantyczna jest skala problemu.
Wśród tych 5201 osób aż 3183 odebrały sobie życie z powodów nieustalonych. Tłumaczy się to tym, że ich decyzja była wynikiem spiętrzenia się wielu problemów. Mężczyźni odbierają sobie życie znacznie częściej niż kobiety. 85% samobójstw w Polsce w 2021 roku dokonali mężczyźni (4413 przypadki). Według danych WHO z 2019 roku Polacy odbierali sobie życie prawie najczęściej w Europie. Wskaźnik wyniósł 23,9 na sto tysięcy osób. Zajmowaliśmy dzięki niemu czwarte miejsce w Unii Europejskiej. Eksperci twierdzą, że mężczyźni odbierają sobie życie dużo częściej niż Kobiety, dlatego że w naszej kulturze od mężczyzn więcej się wymaga i cały czas jest nacisk na to, żeby oni odpowiednio zarabiali, robili karierę, odnosili sukcesy, utrzymywali rodzinę, udowadniali swoją męskość. W związku z tym wszelkie porażki bolą ich tu znacznie bardziej i dużo łatwiej jest im zdecydować się na ten ostateczny krok, jakim jest odebranie sobie życia. Inna rzecz, że kiedy mężczyźni już dokonują próby samobójczej, to znacznie częściej od kobiet sięgają po środki skuteczne, kiedy kobiety dokonują takich prób, z których można je jeszcze uratować. Według badań mężczyźni też znacznie częściej od kobiet odczuwają brak sensu istnienia, dlatego, że nie spełnili się w swojej roli. Łatwiej popadają w depresję, a przez to też uzależnienia od substancji psychoaktywnych i hazard. Nie radzą sobie z trudnościami.
Samobójstwa to jest jednak najbardziej radykalny przejaw pewnego szerszego problemu, jakim jest zniechęcenie i rozpacz, jakim są problemy psychiczne. Polska psychiatria także jest oblegana przez pacjentów. Oczywiście tendencja ta znacznie zwiększyła się po lockdownach, kiedy to w czasie cowidu mnóstwo ludzi zostało zamkniętych w domach. Wielu zaczęło cierpieć na samotność, na inne problemy, co wzmogło choroby psychiczna. Wpływ na to miały z pewnością także medialne przekazy, które zwiększały obawy, powodowały, że bardzo wielu ludzi zaczęło czuć się źle i zaczęło sobie nie radzić. Psychiatrzy twierdzą, że niektórzy ich pacjenci zgłaszali się, mówiąc, że są chorzy na cowid, chociaż nie mieli żadnych objawów i żaden lekarz tego nie stwierdził. To był problem psychiczny wynikający z tego, że wszędzie była mowa o zagrożeniu covidem, o objawach covidowych. Niektórzy zaczęli widzieć te objawy u siebie, choć nie mieli do tego żadnych przesłanek.
Najbardziej w czasie lockdownów, ucierpiały oczywiście dzieci i młodzież. To one zostały skazane w pierwszym rzędzie na zamknięcie w domach i na odcięcie od szkoły, rówieśników, przyjaciół, otoczenia, innych osób poza rodziną i to one zaczęły głównie częściej chorować. Dzieci i młodzież miały jednak już wcześniej w Polsce olbrzymie problemy psychiczne, których z roku na rok jest coraz więcej. I tak w 2017 roku liczba młodych Polaków w wieku do 18 lat, u których rozpoznano depresję i którym udzielono świadczeń opieki zdrowotnej, wyniosła 12,1 tys. W 2018 roku takiej pomocy udzielono 14,7 tys. pacjentów. W 2019 roku na depresję leczono już prawie 17, 3 tys. osób poniżej 18. roku życia. W 2020 roku liczba młodych Polaków korzystających z pomocy psychiatrów i psychologów spadła, ale to było związane z ograniczeniami związanymi z pandemią. Po prostu lekarze nie przyjmowali w wówczas pacjentów. Mimo to przyjęto w tamtym czasie 16,8 tys. osób. W 2022 roku liczba ta wzrosła aż do 25,3 tys. i to też nie jest statystyka pełna. Jak widać więc, wzrost ten jest olbrzymi, a trzeba powiedzieć, że tylko część młodych ludzi cierpiących na różnego typu zaburzenia psychiczne trafia do specjalistów. Wielu rodziców nie zauważa problemów ze swoimi dziećmi, wielu nie chce ich wysłać specjalistów, uważając, że jest to rodzaj stygmatyzacji, więc z pewnością skala problemu jest jeszcze znacznie większa. Nie ma to tylko związku z pandemią, ale ma to znacznie głębsze przyczyny.
Z reguły uważa się, że są one złożone. Wymienia się zarówno czynniki biologiczne, psychologiczne jak i środowiskowe. Pierwsze polegają na wzroście ryzyka zaburzeń psychicznych na podłożu genetycznym, gdy jeden lub oboje rodziców je przejawiają. Mogą być to także zaburzenia spowodowane urazem głowy, problemami z infekcjami w trakcie ciąży, niedotlenieniem płodu, skomplikowanym porodem, małą wagą noworodka. Z pewnością nie są to czynniki najczęściej dominujące, co raczej sprzyjające powstaniu tych chorób. Ważniejsze są czynniki psychologiczne, jak doświadczenie traumy przez dzieci i młodzież, ale też nagła zmiana środowiska, zerwanie ważnych więzi, śmierć kogoś bliskiego z rodziny, doświadczenie przemocy ze strony rówieśników. Uważa się też, że do czynników ryzyka natury psychologicznej zalicza się obniżona samoocena, ostra samokrytyka, duża wrażliwość na odrzucenie oraz problemy z akceptacją swojego wyglądu. Z kolei jako czynniki środowiskowe wskazuje się dorastanie w ubogim środowisku, niepełną rodzinę bądź nieprawidłowo funkcjonującą nałogi, rodziców, środowisko nie dające wsparcia i akceptacji.
Specjaliści podkreślają, że istnieją też czynniki cywilizacyjne: spora ilość czasu przebywania w wirtualnej rzeczywistości internetowej bez realnych i wspierających kontaktów towarzyskich, aktualny duży nacisk na atrakcyjny wygląd, poczucie osamotnienia związane z tym, że wielu młodych ludzi ma kontakty głównie internetowe.
Chris Klinsky
Źródło: Redakcja