Gaz łupkowy – stracona szansa na niezależność energetyczną

0
0
/

W 2010 roku opublikowano informację, która spowodowała istny szał w mediach. Chodziło o doniesienie, że z amerykańskich badań wynika, iż w polskich skałach łupkowych może znajdować się od półtorej do nawet trzech bilionów metrów sześciennych gazu, co jak podawano wystarczyłoby nam na 100, a nawet 200 lat.

Rok później brytyjski The Economist podał, że Polska ma największe złoża gazu łupkowego w Europie, a największe koncerny chcą u nas zrobić około 120 odwiertów, by to jeszcze potwierdzić. Poza PGNiG i PKN Orlen zainteresowanie wyraziły globalne koncerny: ExxonMobil, ConocoPhillips, Chevron, Marathon, Eni, Talisman Energy, Lane Energy.

Po tych szumnych zapowiedziach wykonano jedynie 72 odwierty, które nie przyniosły oszałamiających rezultatów. To znaczy, uznano, że w Polsce z pewnością te złoża są, ale nie tak wielkie, jak domniemywano. Wielkie firmy jedna po drugiej rezygnowały z poszukiwań i koncesji, a za nimi poszły mniejsze podmioty. Główny geolog kraju, prof. Mariusz Orion-Jędrysek zauważył jednak, że ten odwrót inwestorów był spowodowany nie małymi złożami, ale chaosem i złym prawem. Oskarżył koalicję PO-PSL o zniechęcenie zagranicznych firm do prowadzenia poszukiwań gazu i ropy w polskich skałach łupkowych. To zniechęcenie miało się wiązać głównie z tym, że polski rząd zwiększył podatki i opłaty związane z poszukiwaniami i wydobyciem. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że stała za tym prawdopodobnie nie tylko pazerność, ale wpływy rosyjskie. Putin był ostatnim, który chciałby, żeby Polska osiągnęła niezależność energetyczną.

Dopiero w 2020 roku firmy szukające u nas gazu nie muszą płacić podatku do czasu, aż nie osiągną zysków. Można powiedzieć jednak, że mleko się rozlało, a reakcja polskiego rządu była spóźniona i niewystarczająca. Szaleństwo łupkowe się skończyło. Eksperci dodają, że wpływ na to miał także fakt, że polskie łupki znajdują się znacznie głębiej niż amerykańskie, więc wydobycie też jest droższe. W Polsce trzeba było robić głębokie szczelinowanie i to w otworach pionowych. Kiedy wycofały się wszystkie firmy i pozostało już tylko PGNiG, to nawet ono przynajmniej tymczasowo zrezygnowało z poszukiwań gazu łupkowego. Stwierdziło bowiem, że chce technologię szczelinowania wykorzystać do tego, żeby pozyskiwać węgiel.

Kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, sytuacja się zmieniła. Trzeba też bowiem powiedzieć, że mniejsze inwestycje czy brak inwestycji w poszukiwaniu gazu łupkowego wiązał się też i z tym, że w pewnym momencie po prostu spadła cena ropy. Wszelkie tego typu poszukiwania przestały być opłacalne, ale wraz z wojną na Ukrainie ta cena znacznie podskoczyła i nagle eksploatacja złóż łupkowych zaczęła się znowu bardzo opłacać. Dr Paweł Poprawa z AGH w Krakowie w rozmowie z biznesalert.pl zwrócił uwagę na to, że obecnie w całej Europie trwa trend powrotu do gazu łupkowego. I tak na przykład w Wielkiej Brytanii, po dokonaniu zaledwie dwóch odwiertów, zakazano szczelinowania, uznając, że jest to technologia jeszcze nie sprawdzona, która może być niebezpieczna dla środowiska. Zapewne tutaj wielki udział miały organizacje ekologiczne. Natomiast od tego czasu minęło już kilka lat, a ta technologia jest nieprzerwanie stosowana w Stanach Zjednoczonych, które są odpowiedzialne za wydobycie 10% gazu z łupków na świecie. Trudno nazwać technologię szczelinowania za nieznaną, o której nie wiemy jak oddziałuje na środowisko. Nagle w Wielkiej Brytanii zniesiono zakaz szczelinowania i pojawiła się nadzieja, że jednak gaz łupkowy będzie tam wydobywany, tym bardziej, że uważa się, iż w Wielkiej Brytanii są gigantyczne złoża tego surowca. Gazu łupkowego ma być na Wyspach od 1000 do nawet 8000 miliardów metrów sześciennych, a cała roczna konsumpcja gazu w całej Unii Europejskiej to jest jakieś 400-500 miliardów sześciennych.

Także i w Niemczech trwa dyskusja, czy wydobywać gaz łupkowy. W Niemczech jeszcze bardziej niż Wielkiej Brytanii dochodzą do głosu ekolodzy, którzy się temu sprzeciwiają i twierdzą, że szczelinowanie może być niebezpieczne dla środowiska. Jak zwracają jednak uwagę eksperci, Niemcy, którzy wprowadzili moratorium na szczelinowanie hydrauliczne, nie zauważyli, że w basenie dolnosaksońskim rutynowo jest ono stosowane od dziesięcioleci na złożach gazu zamkniętego (tzw. Tight Gas). Zapewne z kolei tutaj też swoją rolę odegrały Rosjanie, którzy przez swoich agentów wpływu zniechęcają po prostu Niemcy do tej inwestycji. Gaz łupkowy byłby bowiem dobrym środkiem do uniezależnienia się energetycznego nie tylko Niemiec, ale również dla całej Europy od Rosji.

Co prawda, na takich terenach, gdzie prowadzono poszukiwania gazu łupkowego jak Lubelszczyzna, Podlasie, Mazowsze czy pogranicze polsko-rosyjskie na północ od Mazur odnaleziono tylko ograniczone zasoby gazu łupków. Już na obszarze Pomorza jednak na zachód od Trójmiasta odnaleziono znaczne złoża i obecnie Polska firma Baltic Shale posiada koncesję poszukiwawczo-wydobywczą, uważając, że te złoża mogą mieć olbrzymią przyszłość. Niestety, to wszystko pokazuje, że jesteśmy bardzo spóźnieni, dlatego, że polski rząd mógł zrobić dużo więcej, żeby przyciągnąć inwestorów. Kilka lat temu jeszcze rząd PO-PSL mógł im przede wszystkim nie utrudniać prac. Mógł pozwolić, żeby zainwestowały pieniądze w odkrycie tych złóż zamiast opłacać różne daniny i podatki, które się z tym wiązały. Rząd PiS-u też mógł zrobić więcej. Mógł chociażby nakazać państwowemu PGNiG-ie, żeby nie odpuszczał gazu łupkowego. Może dzisiaj bylibyśmy w innej sytuacji. Wydaje się więc, że jest to stracona szansa na niezależność energetyczną, chociaż oczywiście ta szansa nie jest do końca zaprzepaszczona, bo można wciąż do tego wrócić.

 

Źródło: Chris Klinsky

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną