Premier Czech oskarża Czechów o prorosyjskie sympatie

Czesi mają dość drożyzny w sklepach, wysokich cen energii elektrycznej czy benzyny. Nasi południowi sąsiedzi mają świadomość, że za złą sytuacją ekonomiczną w kraju stoi konflikt na Ukrainie oraz jednoznaczne opowiedzenie się władz czeskich po stronie ukraińskiej. Protestujący w Pradze domagali się zaprzestania zbrojnego wspierania strony ukraińskiej uznając, że przedłuża to działania zbrojne działając w efekcie na szkodę samych Czechów. Zgromadzeni domagali się również usunięcia nadmiaru ukraińskich flag z przestrzeni publicznej w tym tych umieszczonych w najbardziej reprezentacyjnych miejscach w stolicy. Demonstracje zorganizowały ugrupowania opozycyjne, antysystemowe ruchy i organizacje społeczne.

Premier Czech Peter Fiala szukając usprawiedliwienia dla poczynań rządu stwierdził, ze protesty to efekt rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej, której jak widać Czesi ulegają. Ponadto Fiala dodał, że wyrażane przez Czechów prorosyjskie postawy nie służą Republice Czeskiej i obywatelom czeskim. Oskarżenia czeskiego premiera spotkały się z krytyką zarówno przedstawicieli ugrupowań opozycyjnych jak i ministrów własnego rządu. Wojewoda Regionu Południowoczeskiego sprawujący jednocześnie stanowisko przewodniczącego Stowarzyszenia Regionów Martin Kuba stwierdził, że rząd nie powinien lekceważyć strachu ludzi przed obecnym wzrostem cen i kryzysem i powinien dać im jasno do zrozumienia, że przeprowadzi ich przez tę sytuację. Niefortunne wypowiedzi premiera i ignorowanie problemu na załatwią sprawy lecz tylko problem pogłębią. Kuba dodał jednak, że manifestacja jest elementem rosyjskie dezinformacji i została zorganizowana przez siły prorosyjskie.

W podobnym tonie wypowiadali się inni czescy politycy i samorządowcy, którzy choć nie negowali rosyjskich inspiracji protestów, to podkreślali, że wzięli w nich udział obywatele nie sympatyzujący z Rosją, którym na skutek inflacji i drożyzny w kraju, żyje się po prostu źle.

Arkadiusz Miksa