Poseł z PO szpanuje z „uchodźczą kotką” z Ukrainy, a do swoich licznych nieruchomości nie przyjął ani jednej kobiety i dziecka z Ukrainy (FELIETON)

0
0
/

Dobre Public Relations to podstawa sukcesu. Otóż pewien plarformerski poseł (jeden z najbogatszych w Sejmie) szpanuje z „uchodźczą kotką”. A wcześniej do swoich rozlicznych nieruchomości nie przyjął ani jednej kobiety i dziecka z Ukrainy? Po prostu tamto mu się nie opłacało, a to przynajmniej medialnie jak najbardziej.

Jaki wspaniały człowiek...

Portal „wszczecinie.pl” z niewypowiedzianą ekstazą zrelacjonował, że: „Poseł Koalicji Obywatelskiej Artur Łącki zrelacjonował w mediach społecznościowych swoją przygodę z kotem. Zwierzak trafił do Warszawy z Ukrainy, udało się go uratować od niechybnej śmierci w ogarniętym wojną kraju. Kot nie miał właścicieli, a na dodatek okazało się, że jest chory. Poseł został poproszony o pomoc w przetransportowaniu futrzaka do nowych właścicieli w Szczecinie. Wyprawa nie była łatwa, ale zwierzakowi udało się pomóc”. Po prostu Anioł (chociaż bardziej taki z „Alternatyw 4, niż z Nieba”. Jestem niewypowiedzianie wzruszony i zbudowany postawą pana posła, który ze swojej strony ogłosił: „W piątek rano telefon: „Artur, ratuj! Trzeba zabrać kota z Warszawy do Szczecina! Kot – a właściwie kotka – to uchodźczyni z Ukrainy, do tego chora na nowotwór. U rodziny ze Szczecina ma godnie dożyć swoich dni”. Bez zastanowienia powiedziałem: „tak”. Dopiero potem przyszła refleksja, czy aby na pewno sobie poradzę, bo o ile psów miałem kilka, to z kotami nie mam żadnego doświadczenia. Kotkę na lotnisku trzeba było wyciągnąć z klatki. Okazało się, że zwierzak mimo trudnego losu jest bardzo ufny i bez problemu przeszedł kontrolę w hali odlotów. Oczami wyobraźni widziałem już siebie, jak dwie godziny później biegam po sali odlotów z klatką w jednym ręku, ze smaczkami w drugim, wołając: „kici, kici” i błagając ją, żeby jednak dała się złapać. Dzięki Bogu, nic takiego się nie stało”. Te wszystkie mrożące krew w żyłach szczegóły są na profilu wybranego z okręgu szczecińskiego parlamentarzysty.

W ramach wolności słowa zablokowano komentarze

Chyba mieszkańcy Szczecina okazali się skrajnymi malkontentami i nie docenili rycerskiej postawy pana posła ponieważ „dodawanie komentarzy pod tym artykułem zostało zablokowane”. Oczywiście w ramach tak bliskiej wyznawcom wolnych mediów wolności słowa.

https://wszczecinie.pl/aktualnosci,posel_przylecial_do_szczecina_z_kocia_uchodzczynia_uratowana_z_ukrainy,id-41828.html?fbclid=IwAR2wotItBoUE16_58gGOE86in1Tp4PznVNx3VaF1rQ-JTEZ6ngxkNTVofak

Komentarz pisowskiego radnego

Radny Prawa i Sprawiedliwości Dariusz Matecki skomentował: „Szkoda, że kiedy trzeba było przyjmować kobiety z dziećmi jak uciekały przed wojną - mając masę nieruchomości - nie był tak otwarty. Jako najbogatszy poseł. Wtedy co robił? Walił w rząd, że pilnował naszych granic. Jedna z najgorszych postaci w polityce - do tego warto z nim chwilę porozmawiać, aby samemu ocenić „poziom”. Cóż trudno się nie zgodzić. Akurat poseł Łącki po swoich wypowiedziach o Polakach kwalifikuje się do miana zdrajcy stanu, a jego akcja żeby za darmola polecieć na Ukrainę (w końcu parlamentarzystom przysługuje taki przywilej – a sorry na żadną Ukrainę – przewiózł kocicę tylko samolotem z Warszawy do Szczecina) i przywieźć kocicę to naprawdę niesamowity gest. Na miarę wzięcia od stewardessy LOT-u wafelków Grzesiek i rozdanie ich ukraińskim dzieciom w Warszawie przez europosła Janusza Lewandowskiego. Z tej samej Platformy Obywatelskiej. Po prostu co jeden to większy Samarytanin.

 

A więc podsumowując, a chciałbym być w swojej ocenie jak najbardziej precyzyjnym – plarformerski poseł szpanuje z „uchodźczą kotką”, a wcześniej do swoich rozlicznych nieruchomości nie przyjął ani jednej kobiety i dziecka z Ukrainy? W sumie ma to sens – PR zrobiony, a koszty prawie żadne. Same plusy i zero minusów.

 

Zdzisław Markowski

Źródło: ZM

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną