Uważaj na ukraińskie czereśnie – są równie zabójcze jak paszteciki (FELIETON)

Temat, który od kilku dni grzały ukraińskie media było to, że „rosyjscy żołnierze ukradli czereśnie ukraińskim rolnikom w okupowanym mieście Melitopol, ale nie spodziewali się, że wcześniej ukraińscy rolnicy zatruli owoce. A burmistrz Melitopola ogłosił, że rolnicy zatruli uprawy w ramach walki partyzanckiej. Chodzi o to, że Rosja przywróciła sprzedaż czereśni z południowo-wschodnich okręgów Ukrainy na Krym na początku czerwca. Tylko w okolicach znajdującego się w obwodzie zaporoskim Melitopola jest ponad 2000 hektarów farm, które produkują kilka tysięcy ton owoców miękkich (czereśnia, wiśnia). Rosjanie mieli dokonać kradzieży zbiorów wiśni z oko lic miasta i oferować zapłaty dopiero po ich sprzedaży na Krymie po zaniżonych cenach. Co jest bardzo możliwe, biorąc pod uwagę, że Rosjanie co mogą to wywożą z Ukrainy (a czego nie mogą wywieźć to niszczą). W tym także oczywiście płody rolne. Mówi się przede wszystkim o kradzieży ogromnych ilości zboża, ale napastnicy nie gardzą także owocami, warzywami, czy roślinami oleistymi.

Czereśnie czy wiśnie?

Oczywiście wersja nie jest dokładna, ponieważ raz są to czereśnie, a raz wiśnie. W sumie różnica niewielka, chociaż jakbym kupił jedno, a dostał drugie to mógłbym być rozczarowany. W każdym razie Fedorow najpierw twierdził, że to są czereśnie, a potem w następnym zdaniu powiedział, że wiśnie. A konkretnie rzekł: „To najnowszy rodzaj partyzanckiego oporu na terytorium Melitopola. W odpowiedzi na kradzież wiśni przez rosyjskie wojsko w okupowanym przez Rosję mieście. dzielni, ukraińscy rolnicy w Melitopolu poczęstowali rosyjskich okupantów zatrutymi czereśniami”. I dodał: „te zatrute wiśnie były prezentem, który został specjalnie przygotowany dla Rosjan przez nasz bohaterski ruch oporu”.

Burmistrz na wygnaniu

„Mieszkańcy Melitopola cały czas nękają rosyjskich najeźdźców i stawiają im opór. (…) Mieszkańcy Melitopola całkowicie zignorowali obchody Dnia Rosji. Cały kraj widział – w ostatnią niedzielę w kolejce po paszporty było aż 15 osób z 70 000 mieszkańców, którzy pozostali w tymczasowo okupowanym mieście” – opowiadał Fedorow. Który po wejściu Rosjan został przez nich zastąpiony marionetkowego burmistrza, prorosyjską Galinę Danilczenko. Która to zainstalowana przez Rosję administracja nadal rządzi miastem. I dalej będzie rządzić, przynajmniej do czasu, kiedy miasto nie wróci do Ukrainy. Do tego czasu Fiodorow będzie dalej burmistrzem na wygnaniu. W sumie to powinien się cieszyć, że jest na wygnaniu, a nie martwy. Ponieważ po protestach w marcu, zaraz po wkroczeniu Rosjan Fedorow został przez nich na krótko aresztowany i uwolniony cztery dni później. Teraz z obszarów nieokupowanych nawołuje do biernego i czynnego oporu przeciwko najeźdźcom.

Wojna totalna może się obrócić przeciw ukraińskim cywilom

Jednak to do czego nawołuje burmistrz może się skończyć tylko w jeden sposób – rzezią cywilów na okupowanych terenach. Ponieważ jeżeli ktoś truje rosyjskich żołnierzy, albo strzela im w plecy z jakiegoś samopała to przestaje być cywilem. Ponieważ nie ma munduru, więc nie chronią go żadne konwencje. I jeśli otruje, czy zastrzeli jakiegoś żołnierza to sam po złapaniu dostanie kulę w głowę, bo nikt się nie będzie bawił w żadne procesy sądowe. A szczególnie Rosjanie, którzy z konwencjami szczególnie troskliwie się nie obchodzą (choć w sumie to samo można powiedzieć o Amerykanach, czy Izraelczykach).

Zdzisław Markowski