Dlaczego mamy kryzys demograficzny w Polsce? Ekspert: „Sporo osób ma mało dzieci, bo…”

0
0
/

Według najnowszych statystyk kryzys demograficzny w Polsce tylko się pogłębia. Eksperci analizujący ten problem wskazują coraz częściej, oprócz przyczyn natury ekonomicznej, czynniki kulturowe.

Niedawno Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował pierwszy raport ze wstępnych wyników Narodowego Spisu Powszechnego, który był przeprowadzany w 2021 roku. Niestety dane nie napawają optymizmem, ponieważ „przegrywamy” na wszystkich odcinkach: maleje liczba młodzieży oraz osób w wieku produkcyjnym, zwiększa się natomiast ilość seniorów, czyli – jakby na to nie patrzeć – osób obciążających system emerytalny. W ciągu 10 lat przybyło blisko dwa miliony osób w grupie wiekowej 60-65 lat i więcej. Od ostatniego spisu powszechnego, który odbył się w 2011 roku, ludność naszego kraju zmniejszyła się o 475,7 tys. osób.

Dlaczego wymieramy?

Na początku czerwca tego roku w Warszawie odbył się panel dyskusyjny zorganizowany przy okazji publikacji książki „Egoistyczne powody, żeby mieć więcej dzieci" (Wydawnictwo WEI). W rozmowie wzięli udział: wiceminister rodziny i pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej Barbara Socha, aktor pro-life Michał Chorosiński oraz Sławomir Wiesiak, założyciel rodzinnej firmy JANEX. Przedstawicielka rządu zauważyła, że prawdziwa skala problemu jest widoczna dopiero wtedy, gdy porównamy Polaków do Czechów lub Rumunów, którzy również doświadczyli komunizmu. Jak się okazuje, w porównaniu do tych społeczeństw mamy dwa razy więcej bezdzietnych 40-letnich kobiet.

– Mamy ogromną bezdzietność dlatego, że panowie fizycznie się nie spotykają z paniami. Młodzi panowie w Polsce pozostali w większości na prowincji, natomiast młode panie w Polsce wyjechały do dużych miast. Ta dysproporcja jest potężna, bo w Warszawie jest mniej więcej 120 kobiet na niecałe 100 mężczyzn. (...) Niecała jedna piąta kobiet fizycznie nie ma więc szansy znaleźć partnera, bo go nie ma. Mamy połowę więcej studentek niż studentów i to się, mówiąc kolokwialnie, rozjeżdża. Młode kobiety są bardzo wykształcone, skoncentrowane w dużych miastach, chcą robić karierę – tłumaczy wiceminister Barbara Socha.

– Posiadanie jednego dziecka w mieszkaniu, które ma 45-50 metrów kw., jest jeszcze sytuacją, w której można jakoś się odnaleźć. Decyzja o powiększeniu rodziny do dwojga dzieci będzie musiała się jednak wiązać ze zwiększeniem metrażu. Na to ludzi nie stać. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, kredyty hipoteczne, wyższe stopy procentowe, takie rozwiązanie w ogóle odpada – wyjaśnia dr hab. Krzysztof Tymicki, socjolog z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, w rozmowie z portalem WP.

Rodzicielstwo kojarzy się z ciężarem?

Według części ekspertów problemy demograficzne w Polsce nie wynikają jedynie z kwestii migracji lub niekorzystnej sytuacji finansowej, a wiążą się ze świadomością społeczeństwa. Otóż Polacy mogą kojarzyć rodzinę, a zwłaszcza tę wielodzietną, z ciężarem organizacyjnym i ekonomicznym, czymś, co ogranicza swobodę i jest zwyczajnie trudne. By posiadanie potomstwa przestało nasuwać na myśl problemy, którym ciężko sprostać, konieczna okaże się zmiana nastawienia obywateli – zarówno młodych ludzi, którzy dopiero będą zakładać własne rodziny, jak i rodziców stresujących się na samą myśl o drugim lub trzecim dziecku.

– Wydaje mi się, że sporo osób ma mało dzieci, bo rodzicielstwo wydaje im się trudne. To obecnie ma miejsce w Polsce. Nawet jeśli masz jedno dziecko, to mówisz, że ono cię wykańcza i nie myślisz o dwójce czy trójce. Jeśli dzięki mojej pracy urodzi się, choć setka nowych Polaków, to będę prawdziwym szczęściarzem. Wiele osób po przeczytaniu książki pisze do mnie, że przekonała ich do posiadania kolejnego dziecka. (...) Słowami sprawiam, że rodzą się ludzie – mówił w programie „Dzień Dobry TVN” amerykański ekonomista Bryan Caplan, wykładowca na George Mason University i autor książki "Egoistyczne powody, żeby mieć więcej dzieci".

Wiele wskazuje na to, że niski wskaźnik urodzeń jest problemem kulturowym i etycznym, którego nie zażegnają nawet najbardziej obfite programy społeczne. Świadczy o tym chociażby casus 500+, które co prawda zredukowało liczbę biednych dzieci, ale w ostatecznym rozrachunku nie sprawdziło się jako czynnik prodemograficzny. Czy w takim razie problem może leżeć w mentalności młodszych pokoleń, które przesiąkając konsumpcjonizmem i indywidualizmem, przestały postrzegać zakładanie rodziny w kategoriach satysfakcjonującego projektu życiowego? Niestety dla wielu kobiet bycie matką coraz częściej jest równoznaczne ze zniewoleniem w domu i pogrzebaniem wszelkich aspiracji.

Jakub Zgierski

Źródło: dziendobry.tvn.pl, money.pl, tysol.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną