Czy świat czeka ogromny kryzys żywnościowy i GŁÓD? Wójcik kontra Liziniewicz

0
0
/ Tom Stoddart/Getty Images

Wczoraj na Twitterze doszło do zdecydowanej wymiany zdań między Szczepanem Wójcikiem, prezesem Instytutu Gospodarki Rolnej, a Jackiem Liziniewiczem z „Gazety Polskiej”. Tematem sporu była perspektywa nadejście ogromnego kryzysu żywnościowego, który miałby dotknąć cały świat, a zwłaszcza najbiedniejsze kraje.

 

Przedsiębiorca i wydawca mediów rolniczych Szczepan Wójcik zaalarmował na swoim Twitterze, że konflikt na Wschodzie może doprowadzić do wielkiego kryzysu żywnościowego, przede wszystkim w niektórych państwach afrykańskich, które bazują na imporcie zboża z Ukrainy i Rosji. Ekspert zwrócił uwagę na stopień ich uzależnienia od zewnętrznych dostaw. Jak wynika ze statystyk, Erytrea importuje 100% zbóż, Somalia 90%, a Egipt 85%. Kraje rozwijające się 50% zbóż importują z Rosji, a 25% z Ukrainy. Jako że prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin zarządził blokadę ukraińskich portów, brak dostępu do Morza Czarnego może w znaczącym stopniu utrudnić transport zbóż na Bliski Wschód i do Afryki.

Wójcik kontra Liziniewicz

Brak żywności dotknie głównie kraje Afryki. W Europie jej ceny bardzo wzrosną. Jesień tego roku może okazać się kluczowa, o przyszłym roku nie chcę nawet myśleć. Oby nasze przewidywania się nie spełniły” – ostrzegł Szczepan Wójcik.

W polemikę z przedsiębiorcą zaangażował się dziennikarz "Gazety Polskiej" Jacek Liziniewicz, który zaczął w bardzo nieprzyjemny sposób:

Przecież te wasze analizy to spod palucha są klasycznie. Nie kumam tylko po co straszycie ludzi?” – oskarżył redaktor.

W odpowiedzi Wójcik przedstawił dane na temat stopnia uzależnienia poszczególnych gospodarek od importu rosyjskiego i ukraińskiego zboża. Wskazał przy tym, jak znaczący spadek zasiewów odnotuje Ukraina m.in. w związku z działaniami wojennymi:

Zasiew na Ukrainie to dziś 7 mln ton z 15 mln. 7 mln jeżeli udadzą się zbiory. Panie Jacku – więcej rozsądku” – odparł prezes Instytutu Gospodarki Rolnej.

Nie no pewnie. Znam te dane. Ale przecież sami rolnicy gardlowali że chcą zakazu importu z Ukrainy” – skwitował Jacek Liziniewicz.

Nie odczuwa Pan braku spójności w podjętym przez Pana wątku? Co Pański ostatni Twitt Panie Jacku ma wspólnego z tym co opublikowałem?” – odpowiedział przedsiębiorca.

Głos międzynarodowych ekspertów

Ostatnio w czasie podcastu dla platformy Forum należącej do Radio Davos wypowiedział się David Beasley, dyrektor wykonawczy Światowego Programu Żywnościowego ONZ. W jego opinii rosyjska inwazja na Ukrainę z pewnością będzie miała wpływ na światowe dostawy żywności i energii:

Trudność polega na tym, że Ukraina produkuje wystarczającą ilość żywności, aby wykarmić 400 mln ludzi na Ziemi (...) Więc, kiedy rolnicy na polach bitew nie sadzą ani nie zbierają plonów, jak myślisz, jaki będzie to miało wpływ (na ilość produkowanej żywności – przyp. red.)?” – przekonywał specjalista.

Wątpliwości nie ma również prezes Banku Światowego David Malpass, który w czasie wywiadu dla BBC argumentował, dlaczego wojna na Wschodzie może w negatywny sposób odbić się na bezpieczeństwie żywnościowym świata, a nawet doprowadzić do poważnego kryzysu:

To katastrofa humanitarna, w której wyniku może zapanować głód. To zjawisko stanie się również wyzwaniem politycznym dla rządów, które nie są odpowiedzialne za jego wywołanie – nie spowodowały go, ale obserwują, że ceny rosną. (...) Wojna wpływa na ceny żywności wszelkiego rodzaju – oleje, zboża – a także ma pośredni wpływ na ceny innych produktów np. kukurydzy, ponieważ jej cena rośnie, gdy rośnie cena pszenicy” – ostrzegał ekspert.

Jak wynika z danych Banku Światowego, niektóre państwa w Europie, na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Azji Środkowej pozyskują 75 proc. pszenicy właśnie z Ukrainy i Rosji. Toczący się konflikt z całą pewnością odbije się na ich bezpieczeństwie żywnościowym, dotykając szczególnie kraje o najniższych dochodach. Mówi się również o ryzyku wywołania fali głodu.

Rosyjsko-ukraińska wojna jedynie przyśpieszyła wzrost cen żywności, który następował już w związku z wybuchem pandemii koronawirusa. Jak podaje serwis Farmer.pl, "notowania rzepaku w kontrakcie z dostawą w maju na paryskiej giełdzie w piątek wzrosły 1,3 proc. i wyniosły 1004,00 euro/t (4663) zł/t, ) i były o 98,8 proc. wyższe niż o tej porze przed rokiem. Przez ostatni tydzień rzepak podrożał o 4,5 proc”. Jak zauważa redakcja portalu, po raz pierwszy notowania przekroczyły "psychologiczną granicę" 1000 euro/t.

 

Źródło: dorzeczy.pl, medianarodowe.com, smoglab.pl, swiatrolnika.info

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną