Putin NIE MOŻE sam użyć atomu! System wymaga zgody KILKU osób i potwierdzenia DOWÓDCY. Ci już dwukrotnie ODMÓWILI wykonania rozkazu!

0
0
/ fot. YT/RT/U.S Government/CC BY 2.0/Flickr (kolaż)

Ryzyko wybuchu wojny jądrowej znane jest nie od dziś. Jednak wielu z nas realnie nigdy nie doświadczyło dotychczas podwyższonego ryzyka wystąpienia takiego zdarzenia. A bądźmy szczerzy, mało kto interesuje się czy to faktycznymi skutkami użycia broni atomowej i związanymi z taką sytuacją koniecznymi działaniami czy też procedurami. Wiele osób nadal jest spanikowanych, że Władimir Putin wciśnie „czerwony guzik” i świat spłonie. Co ciekawe, najpewniej nie ma takiej możliwości.

Rosyjski system autoryzacji użycia broni jądrowej wygląda inaczej, niż w przypadku USA. Przywódca rządu w Waszyngtonie posiada zawsze w pobliżu atomową walizkę, w której znajdują się kody autoryzacyjne do użycia broni masowej zagłady. To od jego woli zależy nadanie zezwolenia do użycia bomb nuklearnych. W Rosji – wedle dostępnych informacji i trochę nieścisłych – prezydent nie posiada samodzielnie takich uprawnień.

 

Jeszcze w ZSRS opracowano procedury użycia broni jądrowej. Podobnie jak w USA, dopracowano je po tzw. kryzysie kubańskim w 1962 roku, gdy świat faktycznie stanął nad przepaścią. Sowieci posiadali w rejonie blokowanej przez amerykańską flotę Kuby łodzie podwodne. B-59 był tropiony przez Amerykanów. Ze względu na rozładowane akumulatory oraz wysoki poziom dwutlenku węgla, musiał się wynurzyć. W efekcie kapitan Witalij Sawicki wydał rozkaz ataku nuklearnego. Rozkaz zatwierdził oficer polityczny. Jednak wiceadmirał Wasilij Archipow odmówił jego wykonania.

 

Druga niebezpieczna sytuacja miała miejsce w 1983 roku. W sowieckim centrum wczesnego ostrzegania radary wskazały odpalenie przez USA pocisku międzykontynentalnego, a po nim kilku kolejnych. Dowódca zmiany, podpułkownik Stanisław Petrow miał – wedle procedury – obowiązek odpalić cały dostępny arsenał w Stany Zjednoczone. Nie wykonał więc z góry ustalonego rozkazu, czym zapobiegł III wojnie światowej. Jak później się okazało, radary „oszalały” z powodu słonecznego odbicia od chmur, co sowieckie satelity szpiegowskie zinterpretowały jako odpalenie ładunków jądrowych. Niestety, de facto bohater, został ukarany naganą za niewykonanie obowiązków i naruszenie procedur.

 

Warto tutaj zaznaczyć, że Amerykanie otrzymali dwa razy rozkaz użycia broni masowej zagłady i go wykonali. Sowieci również mieli dwukrotnie taki rozkaz, ale dowódcy odmówili jego wykonania. Choć oczywiście sytuacja była inna – Amerykanie wówczas jako jedyni posiadali broń masowej zagłady. W czasach incydentów sowieckich bomb było już całe mrowie.

 

Sowieci opracowali także system Perymetr. Sprawia on, że postawiony w stan gotowości sowiecki arsenał jądrowy, w razie braku powstrzymania ręcznego przez człowieka, zostanie automatycznie wystrzelony. Stworzono go z myślą o sytuacji, w której ZSRS zostało zaatakowane atomem i zniszczone zostałyby sowieckie ośrodki decyzyjne. Perymetr miał zapewnić nuklearną odpowiedź na taką sytuację, co stanowiło istotny element odstraszający dla potencjalnego ataku nuklearnego, de facto uniemożliwiającym przetrwanie napastnikowi.

 

W Rosji od lat dziewięćdziesiątych funkcjonuje system Czeget (Чегет). – To kanał łączności przeznaczony dla najważniejszych osób w państwie, fizycznie reprezentowany przez niepozorne, czarne teczki, w których znajdują się pulpity z kilkoma przełącznikami – podaje wp.pl. Należy do większego systemu dowodzenia Kazbek (Казбек) obejmującego różne instytucje oraz stanowiska zajmujące się bezpieczeństwem.

 

Teczkę posiadają: Prezydent Federacji Rosyjskiej, Minister Obrony FR i Szef Sztabu Generalnego. Poza wzajemną komunikacją, system zapewnia także możliwość odpalenia arsenału jądrowego.

 

Tu pojawiają się nieścisłości. Wiadome jest jednak, że decyzja tylko prezydenta nie wystarczy, by uruchomić procedurę atomową. Według różnych przekazów, potrzebna jest zgoda dwóch lub trzech z posiadaczy Czegetu.

 

Ponadto w razie wydania rozkazu, procedura nie oznacza startu broni. Rozkaz atomowego zniszczenia przekazywany jest – i po drodze weryfikowany – przez łańcuch siedmiu osób.

 

Znany jest jeden tylko przypadek, gdy Czeget postawiono w stan gotowości. W 1995 roku prezydent Borys Jelcyn, minister Paweł Graczow i gen. Michaił Kolesnikow byli bliscy wydania rozkazu ataku nuklearnego z powodu informacji zinterpretowanych jako wystrzelenie przez amerykański okręt podwodny rakiety Trident II. Rakieta ta ma zasięg od 2,5 do 11 tys. km. Mogą teoretycznie przenosić do czternastu głowic, choć zwykle wyposażone są w do ośmiu głowic termojądrowych MIRV o mocy 100 lub 475 kt. Potem okazało się jednak, że to nie Amerykanie, tylko Norwedzy wystrzelili nie rakietę Trident II, a rakietę badawczą Black Brant.

 

Zwrócić też należy uwagę, że w czerwcu 2020 roku prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekret o „odstraszaniu jądrowym”. Przedstawione w nim jest oficjalne stanowisko dotyczące użycia broni masowej zagłady. Jasno zaznaczono, że takowe jest możliwe wyłącznie w razie ataku na Rosję.

 

[Arsenał jądrowy] Może zostać wykorzystany w odpowiedzi na atak nie tylko bronią masowego rażenia, lecz także konwencjonalny, jeśli zagroziłby on istnieniu państwa lub/i jego sojuszników albo gdyby miał pozbawić Rosję zdolności do odwetowego uderzenia jądrowego – podaje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych (PISM).

 

Rosja deklaruje w dekrecie posiadanie ponad 500 nośników broni strategicznej. Są to rakiety balistyczne, okręty podwodne oraz bombowce. Posiada również ponad 1,4 tys. gotowe do użycia głowice jądrowe. 20 proc. wydatków obronnych Rosji przeznaczone jest na unowocześnienie arsenału jądrowego.

 

Przezbrojenie naziemnych sił strategicznej odpowiedzi ma się zakończyć w 2024 r., a nowe rakiety, w tym hipersoniczne, są dla Rosji sposobem na zmniejszenie przewagi konwencjonalnej NATO – czytamy na stronie PISM.

 

Tak więc wydaje się, że raczej Rosja nie powinna użyć broni masowej zagłady, jeśli nie zostanie zaatakowana bronią jądrową lub nie uzna, że atak konwencjonalny zagraża jej istnieniu, np. poprzez atak NATO i postępy w ewentualnej wojnie. No i nie ma co się obawiać, że „szaleniec na Kremlu” odpali „czerwony guzik”, bo sam nie może autoryzować zniszczenia świata. W przeciwieństwie do prezydenta USA...

 

Na koniec dwa przypomnienia – TUTAJ znajdziecie kilka porad, co zrobić, jeśli rzeczywiście doszłoby do ataku jądrowego w waszej okolicy, który byście przeżyli. A TUTAJ z kolei znajduje się kilka porad dotyczących tego, jak skompletować plecak ewakuacyjny.

 

 

Dominik Cwikła


 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 

 

 

Źródło: wp.pl / pism.pl / prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną