„W tej chwili ochrona, którą otrzymujesz po trzeciej [dawce], jest wystarczająco dobra – właściwie całkiem dobra w przypadku hospitalizacji i zgonów – nie jest tak dobra w przypadku infekcji, ale nie trwa długo” – powiedział Bourla. dodając, że „dla większości osób konieczne jest otrzymanie czwartej dawki szczepionki mRNA firmy Pfizer. Dane pokazują, że w ostatnich miesiącach osoby zaszczepione zdominowały hospitalizacje i zgony z powodu COVID na całym świecie.

Bourla ujawnił również, że jego firma pracuje nad produkcją dodatkowych szczepionek, które konkretnie chronią przed łagodnym wariantem omikronowym i w przeciwieństwie do obecnego produktu zapewnią ochronę przed wirusem przez „ponad rok”.

Natychmiast po ujawnieniu oświadczeń Bourli w mediach, lekarze i inne osoby publiczne zabrali się do mediów społecznościowych, by kpić z dyrektora generalnego i kwestionować jego prawdziwą motywację do podania czwartej dawki.

„Niezbędne do czego?” – zapytał dr Eli David, dodając emoji przedstawiające uśmiechniętą buźkę ze znakami dolara w oczach, aby wskazać, że Bourla naciska na czwartą dawkę, aby zarobić więcej pieniędzy, a nie dlatego, że jest zaniepokojony zdrowiem społeczeństwa.

„Wkrótce konieczne będą kwartalne dopalacze… nie tyle w celu zapobiegania COVID, ile w celu zwiększenia kwartalnych zysków firmy Pfizer” – dodał Donald Trump Jr.

Jak wspomniał Garret Kramer, amerykański pisarz, rządy na całym świecie przyznały firmie Pfizer immunitet prawny w odniesieniu do swoich szczepionek przeciw COVID-19. W efekcie, jeśli ktoś zachorował lub nawet umarł przez nowatorskie zastrzyki firmy Pfizer, gigant farmaceutyczny jest odporny na pozwy.

Ten finansowy i prawny immunitet wywołał ogromny sceptycyzm wśród opinii publicznej, nie tylko dlatego, że sam Bourla stał się miliarderem od czasu wprowadzenia na rynek szczepionki jego firmy i dlatego, że jest zachęcany do zwiększania dawek. Także dlatego, że szczepionki przeciw COVID są powiązane z milionami odczynów poszczepiennych i tysiącami zgonów. Tymczasem szczepionki przeciw COVID są nie tylko reklamowane i sprzedawane opinii publicznej, ale także wprowadzane jako obowiązkowe przez wiele rządów i dużych firm.

Wcześniejsze zachowanie firmy Pfizer jest również powodem do niepokoju dla wielu krytyków. W 2009 roku, w największej wówczas ugodzie farmaceutycznej w historii Departamentu Sprawiedliwości USA, firma Pfizer została zmuszona do zapłaty ugody w wysokości 2,3 miliarda dolarów „w celu rozwiązania odpowiedzialności karnej i cywilnej wynikającej z nielegalnej promocji niektórych produktów farmaceutycznych”.

Nawet termin „szczepionka” opisujący zastrzyki firmy Pfizer został zakwestionowany. Dr Robert Malone, pionier technologii szczepionek mRNA, powiedział, że „terapia genetyczna” jest trafnym określeniem szczepień COVID. Podobnie Stefan Oelrich, prezes oddziału farmaceutycznego firmy Bayer, giganta farmaceutycznego, powiedział, że nowe „szczepionki” mRNA COVID są w rzeczywistości „terapią komórkową i genową”, która zostałaby odrzucona przez opinię publiczną, gdyby nie „pandemia” i korzystny marketing. Wybitny francuski naukowiec, profesor Christian Perronne, posiadający rozległą wiedzę na temat chorób zakaźnych, również zgadza się z tym i stwierdził, że „produkty, które nazywamy „szczepionkami” przeciwko Covid-19, nie są tak naprawdę szczepionkami” i lepiej są opisywane jako „modyfikatory genetyczne”. W tej sytuacji oburzenie opinii publicznej w USA jest jak najbardziej słuszne. Szkoda, że polskie media boją się o tym mówić, a kiedy podejmują ten temat, reprezentują jedynie propagandę koncernów.