Jak Amerykanie głosili, że dadzą polskie samoloty Ukrainie, a gdy powiedzieliśmy sprawdzam podkulili ogony (FELIETON)

Gdy się chce coś zrobić to najpierw trzeba wypuścić jakieś próbne balony i sprawdzić jaka będzie reakcja otoczenia i samego zainteresowanego. Tym razem zainteresowany, czyli Polska zdał sobie sprawę z tego, że jest chamsko wrabiany i używany. Dlatego się swojemu „dobroczyńcy”, „przyjacielowi” i „sojusznikowi” odwinęła i powiedziała „sprawdzam”. I złapała Amerykanów z opuszczonymi gaciami, czego może nam nie zapomną, ale w pełni im się należało. W tym całym małpim cyrku, który mógł się skończyć atakiem wojsk Federacji Rosyjskiej na polskie lotniska najciekawsza jest chronologia.
Jak Ukraińcy próbowali nas wrobić
Najpierw europejska arcykanalia, jeszcze w lutym Joseph Borrell ogłosił, że UE rozważa zrównoważenie Polsce strat, gdyby oddała swoje Migi -29 Ukrainie poprzez danie nowoczesnych myśliwców. Borell pierwszy powiedział, polski rząd zaprzeczył, TVN i Onet grzały temat, także na konferencjach. Później strona ukraińska, która nie ma wyjścia i żeby ich kraj przetrwał musi uwikłać Rosję w wojnę z całym NATO złapała się tej szansy, jak alkoholik ostatniej butelki denaturatu. I zaczęła ostro grzać temat. Cytuję bezpośrednio z facebookowej strony wpis Dowództwa Sił Lotniczych Ukrainy z dnia 1 marca godzina 4.01 „Nasi partnerzy dadzą nam Mig 29 i Su 25. W razi potrzeby będą mogli bazować na polskich lotniskach, z których ukraińscy piloci będą wykonywać zadania bojowe”.
Temat zaczęły grzać główne polskie media, w tym niestety także te rządowe, jak TVP Info. Wtedy kancelaria premiera Polski zdementowała doniesienia o potencjalnym uzgodnieniu przekazania przez Polskę samolotów bojowych Ukrainie. „Polska nie wyśle swoich myśliwców na #Ukrainę i nie pozwoli korzystać ze swoich lotnisk” – napisał na Twitterze Kancelaria premiera Mateusza Morawieckiego. „Znacznie pomagamy w wielu innych obszarach”.
Anglosasi nas wrabiają
Potem było „zielone światło” naszych kochanych sojuszników. Cytuję: „jak podał amerykański dziennik „Wall Street Journal” Amerykanie w osobie sekretarza stanu USA Anthony Blinkena ogłosili, że dadzą polskie samoloty Ukrainie”! I dalej: „Aktywnie przyglądamy się teraz kwestii samolotów, które Polska może dostarczyć Ukrainie, i zastanawiamy się, jak moglibyśmy być w stanie uzupełnić zapasy, gdyby Polska zdecydowała się dostarczyć te samoloty. (…) Stany Zjednoczone współpracują z panem Zełenskim i innymi ukraińskimi urzędnikami, aby uzyskać dokładną ocenę ich potrzeb. Nie mogę mówić do osi czasu, ale mogę po prostu powiedzieć, że przyglądamy się temu bardzo, bardzo aktywnie” – powiedział Blinken w Mołdawii. Kompletnie nie pytając co na to sam zainteresowany, czyli Polska? Która już wcześniej swoje, negatywne zdanie wyraziła. Antony Blinken, sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych stwierdził: „Jeśli Polacy chcieliby przekazać MIG-i 29 Ukrainie,mają zielone światło". Kolejnymi, którzy dolali oliwy do ognia byli Brytyjczycy, a konkretnie szef Departamentu Obrony Wielkiej Brytanii Ben Wallace, który w wypowiedzi dla Reutersa w jednym zdaniu sobie zaprzeczył: „Pomożemy Polsce, jeśli dostarczy Ukrainie MIG-i 29, mimo, że „może to doprowadzić do bezpośredniej linii ognia z Rosji czy Białorusi”.
Propozycja do propozycji
Stąd propozycja, której trudno zarzucić brak chęci pomocy ze strony Polski. A więc polski MSZ złożył propozycję „nieodpłatnego przekazania nieodpłatnie polskich MIG-ów Ukrainie, ale za pośrednictwem Amerykanów z amerykańskiej bazy w Ramstein.” I wtedy rzecznik Pentagonu John Kirby oznajmił: „Nie sądzimy, by polska propozycja była możliwa do realizacji, ponieważ budzi to obawy USA i całego NATO”. A z polskich baz jakoś nie budziło?
I tak (niechcący, albo chcący w zależności od tupetu i skali amerykańskich nacisków) złapaliśmy Amerykanów z opuszczonymi gaciami, czego może nam nie zapomną, ale przy poziomie ich bezczelności i zadufania w pełni im się należało. I może zaczną nas traktować poważniej – nie mówię, że zaraz poważnie, ale chociaż tak na poziomie Burkina Faso, Senegalu i Wysp Zielonego Przylądka (o poziomie Czech, a zwłaszcza Węgier na razie nie ma co marzyć), a nie swojej zamorskiej kolonii bez prawa głosu, nawet we własnych sprawach. I tak niech się cieszą, że takiego numeru nie próbowali wyciąć Turcji, która, jak ją Jankesi wkurzą (na przykład puczem wobec ich prezydenta) potrafi zablokować amerykańskie bazy lotnicze z bronią atomową, albo walić z artylerii tam, gdzie mają oni żołnierzy Zielonych Beretów, jako instruktorów w oddziałach kurdyjskich.
Piotr Stępień
Źródło: Piotr Stępień