Fotograf św. Jana Pawła II: Ojciec Święty pokazał mi, co to znaczy być ojcem kapłana

Reporterka portalu Prawy.pl zapytała Arturo Mariego o jego osobiste rozmowy z Janem Pawłem II. Posłuchajcie jak pięknie opowiedział o Ojcu Świętym, swojej żonie i synu.
Katarzyna Chrzan: Czy, obcując na co dzień z Janem Pawłem II, przy którym mówi pan, że czuł się jak jego syn, gdyż taka właśnie była była Wasza relacja, mieliście częste okazje, żeby osobiście ze sobą rozmawiać? Czy miał pan szansę często się zwierzać Janowi Pawłowi II? Czy można powiedzieć, że to było takie specjalne kierownictwo duchowe, którego miał pan wielkie szczęście doświadczyć w swoim życiu?
Arturo Mari: Jak wiecie, chociaż może nie wiecie, mam syna który jest księdzem. Moja żona jest z Ekwadoru.
Przede wszystkim muszę podziękować inteligencji mojej żony, ponieważ dzięki niej mogłem zrobić to, co zrobiłem.
Ja wychodziłem z domu o 6.20 rano, a wracałem wieczorem o 7.00, albo o 9.00… o północy… I tak się działo przez 360 dni na 360 dni w roku.
Ojciec Święty był w Rzymie – Arturo był w Rzymie, Ojciec Święty był w Castel Gandolfo – Arturo był w Castel Gandolfo, Ojciec Święty w góry – Arturo w góry.
Nie wiem czy wiecie, że Jan Paweł II bardzo często w czarnym płaszczu kazał się wozić po Rzymie, żeby patrzeć, co się w ogóle dzieje w mieście. I to bardzo, bardzo mocno pomogło wielu ludziom!
Gdyby pani mąż wychodził z domu o 6.20 i wracał o północy i tak przez cały rok, każdego dnia, to może tydzień by pani wytrzymała, może dwa, może trzy, no ale po miesiącu pewnie by pani powiedziała: „Wiesz co, tam są drzwi. Cześć.”
Moja żona jest bardzo religijna, syn bardzo dużo rozmawiał z żoną, no a ze mną… ja byłem cały czas poza domem. Aż pewnego dnia mój syn powiedział mi: „Cześć tato. Idę do seminarium.” A ja… nic o tym w ogóle nie wiedziałem. Mój syn… Nagle taka decyzja…
Nie była to jakaś trauma, ale na pewno nie było to proste.
To, co bardzo mi pomogło, to oczywiście pocałunek mojej żony, ale to, co tak bardzo mocno mi pomogło, to Ojciec Święty, który, jak się o tym dowiedział, wziął mnie ze sobą i zaczął mi tłumaczyć, co to znaczy mieć syna, który jest kapłanem i co to znaczy być ojcem kapłana.
Trzy razy też Ojciec Święty poprosił moją żonę o rozmowę i ja, mając 76 lat, kompletnie nie wiem, co on jej powiedział! Nic nie wiem.
Kilka razy pozwoliłem sobie zapytać ją: „Co ci powiedział Ojciec Święty?”, a ona na to: „To nie jest twój problem.”
Wraz z Ojcem Świętym wielokrotnie rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach, na przykład o młodzieży. Ojciec Święty chciał jakąś opinię, chciał usłyszeć jakieś zdanie.
Wielokrotnie tak sobie żartował, mówiąc: „ Wiesz, ty jesteś Rzymianin, ja jestem Polak, a Rzymianie to Rzymianie, a Polacy, to Polacy.” Oczywiście było to takie przekomarzanie się, bo jak to się mówi: Rzym jest głową świata.
Tekst i fot. Katarzyna Chrzan
WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl