Moskwa i Mińsk mają plan destabilizacji Europy! Premier OSTRZEGA!

Mińsk i Moskwa mają długofalowy cel destabilizacji sytuacji w Europie - powiedział premier Mateusz Morawiecki w opublikowanym we wtorek wywiadzie dla estońskiego dziennika "Eesti Paevaleht". Podkreślił, że trwający obecnie hybrydowy atak na granice Polski, Litwy i Łotwy jest wymierzony w całą społeczność euroatlantycką.
Jak raportuje Polska Agencja Prasowa, premier jasno określa działania Aleksandra Łukaszenki. "Granice Polski, Litwy i Łotwy stały się celem hybrydowego ataku przeprowadzonego przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Białoruś od kilku miesięcy testowała bezpieczeństwo granicy z Litwą, przenosząc tam imigrantów z krajów Bliskiego Wschodu. Z czasem Łukaszenka zdecydował się zastosować tę samą metodę przemytniczo-dywersyjną w stosunku do Polski i Łotwy, a kryzys afgański wykorzystał jako narzędzie do dalszego zaostrzenia sytuacji. Ale musimy powiedzieć jasno: ewakuacja (z) Kabulu nie ma nic wspólnego ze zorganizowaną kampanią przerzutu imigrantów z Bagdadu. Łukaszenka i jego służby korzystają z usług migrantów gotowych zapłacić oszczędności życia, aby dostać się do Europy Zachodniej. Jakże zwodnicza, nieludzka i niezwykle niebezpieczna jest ta prowokacja" - powiedział szef polskiego rządu w pierwszym w bieżącej kadencji wywiadzie dla estońskich mediów.
"Mińsk i Moskwa mają długofalowy cel destabilizacji sytuacji w Europie. Skutecznie temu przeciwdziałamy. Musimy pamiętać, że ten atak jest wymierzony nie tylko w nasze kraje, ale także w społeczność euroatlantycką. To, co dzieje się dziś na wschodnich granicach UE i NATO, jutro lub pojutrze może bezpośrednio dotknąć obywateli Niemiec czy Portugalii w postaci fali nielegalnej migracji. Dlatego zabezpieczenie i uszczelnienie naszej granicy z Białorusią jest priorytetem z punktu widzenia zarówno Polski, jak i Europy" - ocenił.
Zaapelował też o nielekceważenie aktualnych warunków w regionie. "Za kilka dni rozpoczną się ćwiczenia wojskowe Zapad-21. Za naszą granicą armie: rosyjska i białoruska w pełnej gotowości bojowej będą prowadzić różne scenariusze wojny na różnych frontach. Moją intencją nie jest szerzenie strachu, ale maksymalizacja bezpieczeństwa Polski i NATO. Dlatego (podobnie jak Litwa i Łotwa) wprowadziliśmy stan wyjątkowy w niektórych miejscowościach przygranicznych. W ten sposób zmniejszymy ryzyko prowokacji, które byłyby wymówką dla obcych wojsk do eskalacji sytuacji" - powiedział szef polskiego rządu.
Wyraził też zadowolenie, że Unia Europejska nie ma dziś problemów z rozszyfrowaniem polityki Łukaszenki. "Razem z Komisją Europejską mówimy jednym, mocnym głosem: ten rodzaj białoruskiej agresji nie może otworzyć naszych granic i wywołać nowego kryzysu. Widać, że Unia tym razem znacznie bardziej realistycznie ocenia zagrożenie, jakie stwarza masowa, niekontrolowana migracja. Cieszę się, że Polska, Estonia i inne kraje bałtyckie zareagowały na ten kryzys w sposób jednolity i skoordynowany" - zaznaczył.
Szef rządu RP podkreślił, że Polska nie jest obojętna na los pokrzywdzonych, którzy znaleźli się na granicy. "Nawet konieczność obrony naszych interesów nie zmrozi naszych serc. Dlatego wysłaliśmy konwój z pomocą humanitarną, ale strona białoruska odmówiła wpuszczenia go na Białoruś. To tylko kolejny dowód na prawdziwe intencje Mińska" - podkreślił.
Przypomniał jednocześnie, że Polska sprawnie ewakuowała obywateli Afganistanu, którzy współpracowali z polskimi żołnierzami i dyplomatami. "To dowód na to, że Polska nigdy nie opuszcza sojuszników. Pacta sunt servanda, dotrzymujemy umów, także niepisanych, opartych na zasadach solidarności i przyjaźni. Priorytetem było bezpieczeństwo zarówno ewakuowanych, jak i tych, którzy ich ewakuowali. Dziś z ulgą mówimy: +mission completed+" - oznajmił premier Morawiecki.
Jego zdaniem decyzja o opuszczeniu Afganistanu i ewakuacja ostatniego amerykańskiego żołnierza nie kończy kryzysu wywołanego przez talibów - w Afganistanie wciąż nie ma rządu, część terytorium pozostaje pod kontrolą antytalibskich mudżahedinów, a wielu Afgańczyków znalazło się poza swoją ojczyzną. "Ich los, także w Polsce, będzie zależał od ich osobistych decyzji. Jeśli zechcą zostać w naszym kraju, damy im taką możliwość. Martwi mnie przede wszystkim sytuacja Afganistanu w kontekście polityki globalnej. W regionie może powstać próżnia bezpieczeństwa w związku z wycofaniem wojsk amerykańskich. Z pewnością znajdzie się wystarczająca liczba chętnych, by ją wypełnić. Zachód nie może biernie patrzeć, jak inni wykorzystują kryzys w Afganistanie, by zbudować tam przyczółek do ekspansji" - ostrzegł szef polskiego rządu.
WO
Źródło: PAP